**7**

171 6 7
                                    

**Diego**

Wróciłem do swojego domu. Do twierdzy skrytej przed światem we wnętrzu góry. Chłód jaki panował w tych rejonach nie mógł się równać z chłodem w moim sercu. Winiłem przez tyle wieków Saję o wszystko co nie wyszło tak jak tego chciałem, o stratę siostry, a wszystko tylko dlatego, że poprzez nią czułem jakbym mścił się na Aro. Jednak teraz czułem się pusty, a słowa wykrzyczane wręcz przez Carlosa sprawiły, że po raz pierwszy od wielu lat poczułem strach. Nie spodziewałem się, że będę się bał tego, iż stracę Saję i Carlosa. Zawsze kierowałem się zemstą, a teraz zdałem sobie sprawę, że mszczę się tylko na sobie.

Kochałem moją siostrę, ale nadszedł czas skupić się na tych bliskich, którzy mi pozostali, a choć Saję znałem krótko to była bliska mojemu sercu, które przebiła jak nożem, kiedy odwróciła się od naszego klanu podczas ataku na Volturi. Powinienem ją jednak zrozumieć. W końcu to była jej rodzina. Jej matka i jej ojciec.

Gdybym wiedział jak ktoś krzywdzi moich rodziców i mógłbym coś zrobić nie wahałbym się ani sekundy. Dlatego też właśnie teraz musiałem zrobić wszystko, by uratować Saję. Była i będzie częścią mojego życia i naprawdę ją pokochałem, choć to uczucie nieco przygasło po tylu latach nienawiści. Jednak miałem nadzieję, że w niej nie umarło na zawsze. Po tym jak mnie patrzyła, kiedy stałem słuchając jak śpiewa byłem prawie pewny, że ona wciąż coś do mnie czuje i że tęskni. Też tęskniłem. Dopiero teraz zdałem sobie sprawę jak bardzo.

Wiedziałem doskonale, że ona pragnie być z Carlosem. Nie chciałem krzywdzić mojego brata, nie chciałem też go stracić. Dlatego musiałem teraz skupić się na odsieczy, by uratować dziewczynę i zapobiec rozpaczy oraz samobójstwu własnego brata, gdyby ona zginęła. Wiedziałem, że jeśli niczego nie zrobię to podąży tam Carlos, a sam w tych nowoczesnych czasach niewiele zdoła zdziałać, jedynie odda się w ręce Volturi którzy od wieków pragną skrócić go o głowę.

***
Edward długo czekał na to, aż Corin odbierze. Nie spodziewał się czy w ogóle to zrobi.

– Edward Cullen, tego bym się nie spodziewała. Co tam słychać ? Wiesz jak wściekły jest przez was Aro? Chociaż mi osobiście zaimponowaliście, kiedy zapobiegliście wojnie. No mów, pewnie masz jakiś interes, prawda?

– Właściwie to tak. Wiesz, chciałem spytać o córkę Aro, Saję, czy wszystko z nią w porządku?

– Saja? Czemu właściwie cię obchodzi? A z resztą jeśli chcesz wiedzieć co z nią to Aro właśnie niedawno przeniósł ją do najlepszej komnaty w siedzibie, z czego wnioskuję, że krzywda się jej nie dzieje. A jak tam twoje małżeństwo? Żona wie, że to ty mnie przemieniłeś czy zachowałeś to w tajemnicy?

– Dzięki za pomoc Corin. Jak zwykle strasznie dużo chcesz wiedzieć. Niestety nie mam czasu na dłuższe rozmowy, ale moja żona jest zadowolona i szczęśliwa, jeśli cię to interesuje. A ty masz kogoś ?– zapytał choć wcale go to nie interesowało.

– Nie mam na to czasu. Miłość jest przereklamowana kochany i prędzej czy później każdy związek się sypie jak domek z kart, a ja wolę być w pełni sił. Nigdy nie wiesz, kiedy ktoś wykorzysta tych których kochasz, by zyskać nad tobą władzę. Powinieneś być ostrożny Edwardzie. Volturi nie zapomina. Proszę nie mieszaj mnie więcej w swoje sprawy. Saja to córka Aro i z tego co słyszałam ma sporo za uszami, ale też wszyscy mówią, że Aro traktuje ją jak najcenniejszy skarb, więc radzę trzymać się od niej z daleka i nie mieszać w to wszystko,bo gniew Aro może być niezrównany,a przecież sam masz córkę na której ci zależy– odparła i rozłączyła się, a Edward jeszcze chwilę stał w bezruchu z burzą myśli kotłujących się w jego głowie.

***Saja***

Siedziałam w pięknej komnacie. Z okna widać było niesamowity krajobraz, a na dole tłumy wędrujących ulicami ludzi. Promienie słońca migotały na mojej skórze tworząc diamentową powłokę, która była bardziej stłumiona od blasku niż innych wampirów. Bardzo chciałam wiedzieć kiedyś dawno temu dlaczego jestem inna niż te pijące krew bestie. Też nią byłam, wcale nie twierdzę, że nie, ale jakbym przynależała do zupełnie innego gatunku. Chodziłam od ściany do ściany zastanawiając się co teraz. Ten pokój tak podobny do mojego dawnego pokoju choć znacznie piękniejszy, bo wyposażony w najlepsze i najdroższe sprzęty znów miał być moim więzieniem.  Już chciałam spróbować wyjrzeć na korytarz, kiedy usłyszałam krzyk i szybkie kroki.

– Przepuście mnie!! Muszę ją zobaczyć – kobiecy głos rozpoznałabym wszędzie. Cofnęłam się od drzwi. Czułam lęk. Nie wiedziałam czy zdołam z nią zamienić choć słowo. Nie wiedziałam co robić. Nie miałam dokąd uciec, a z resztą sama nie wiedziałam czy chciałam uciekać. Czułam napływające do oczu łzy. Wtedy kobieta wpadła do pomieszczenia. Ubrana w piękną złoto zdobioną czarną suknię, z włosami spiętymi w luźny kok stała przede mną tak podobna do mojej mamy Sulpicja. Jej twarz wyrażała szok i niedowierzanie. Spojrzałam na nią nie wiedząc nawet, że łzy płyną po moich policzkach dopóki ona nie dopadła do mnie i nie objęła mnie w pełnym czułości uścisku.

– Tyle lat, tyle lat, a ja wciąż wierzyłam, że jeszcze cię zobaczę. Moje kochanie, mój skarbeńku. Tak bardzo tęskniłam za tobą. Moja córeczka. Dlaczego? Dlaczego wcześniej się nie odezwałaś? Czemu tyle lat kazałaś nam wierzyć, że nie żyjesz? – zapytała odsuwając się ode mnie, żeby spojrzeć mi w oczy. Nabrałam głęboko powietrza chcąc jakoś się wytłumaczyć. Nie byłam dobra w kłamaniu więc musiałam powiedzieć prawdę, przynajmniej po części.

– Byłam zakochana w Carlosie. Nadal jestem. On i ja... Jest między nami coś czego nie da się nazwać. Jednak nie mogłam się odezwać, bo chodziło mi też o wasze bezpieczeństwo. Popełniłam kilka błędów i nie mogłam was narażać.

– Narażać? Przecież siedziba jest najbezpieczniejszym miejscem na świecie kochanie– odparła.

– Nie pamiętasz ataku niedługo po pożarze? Gdy byliście już we Włoszech?– jej oczy rozszerzyły się w wyrazie zaskoczenia. Widać nie spodziewała się, że o tym wiem. – Byłam tam mamo, byłam tam i nie mogłam pozwolić, by was skrzywdzono. Musiałam jednak ponieść konsekwencje i wiele lat uciekałam od przeszłości. Nie chciałam,by o moim istnieniu wśród żywych ojciec dowiedział się w taki sposób i to nie ode mnie, ale wyszło jak wyszło. Przepraszam, tylko tyle mogę ci teraz powiedzieć – odparłam już prawie szeptem, a potem zrobiłam krok i wtulilam się w nią ponownie na co nie oponowała tylko mocno mnie objęła. Za nią w drzwiach stanął Aro. Patrzył na mnie i lekko się uśmiechnął, ale jego oczy wyrażały wciąż smutek. Był tak wielki, że ranił mnie od środka. Kiedy odwrócił się, by odejść wyrwałam się z objęć Sulpicji i ruszyłam za nim biegiem. Na korytarzu wpadłam na czterech ochroniarzy.

Złapali mnie, a Aro zaczął się oddalać. Spróbowałam się wyrwać,ale trzymali mnie bardzo mocno.

– Tato poczekaj !!! Aua puszczajcie, to boli !!!– krzyczałam,a wtedy Aro się odwrócił i spojrzał na mnie, a potem posłał gniewne spojrzenie w kierunku strażników. Ruszył jednak dalej nie czekając na mnie. Poczułam, że nie mogę pozwolić na to, by teraz odszedł. Musiałam z nim porozmawiać. Wrzasnęłam. Mój krzyk poniósł się korytarzem wywołując trzęsienie ziemi. Szklane ozdoby pękały, obrazy spadały ze ścian. Aro spojrzał w moją stronę. Ochrona leżała u moich stóp nieprzytomna. Drżałam widząc co uczyniłam.

– Tato...– odparłam i ruszyłam w jego stronę robiąc kilka kroków, a potem zatoczyłam się i upadłabym na potłuczone na ziemi szkło, gdyby nie Aro, który znalazł się przy mnie w jednej chwili i złapał w swoje ramiona. Spojrzałam na niego i chwilę później otoczył mnie mrok. Jedyne co jeszcze przez kilka sekund słyszałam to swoje imię wypowiadane głośno przez tatę i krzyk Sulpicji.

______________________________

Kolejny rozdział

Cześć,

Przepraszam, jeśli są błędy. Miałam mało czasu na pisanie i mam problem coś ostatnio z pomysłem na kolejne rozdziały. Chyba jak zwykle mój plan wydarzeń trochę się rozjechał z tym co napisałam, no ale mimo to dalej toczy się w dobrą stronę tylko zakończenie będzie trochę inne niż planowałam. Jednak i tak pewnie was zadowoli.

Postaram się coś napisać w tym tygodniu. Nie będę jednak obiecywać bo mój czas ostatnio jest naprawdę ograniczony.

Kocham to opowiadanie i dziękuję, że wciąż czytacie moje prace, ale nie będę już tak często jak mogłam kiedyś, bo zaszło dużo zmian w moim prywatnym życiu.

Jednak nie odchodzę od wattpada, bo pragnę skończyć to co nie jest dokończone, a więc to opowiadanie z pewnością doczeka się epilogu.

Dajcie znać czy wciąż wam się podoba

Pozdrawiam

Roxi

Look in my eyes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz