**19**

141 3 27
                                    

**Carlos**

Wszystko nabrało takiego tempa, że zacząłem czuć się odrobinę zagubiony. Kwiaty, orkiestra, goście. Garnitury, suknie, zaproszenia, wszystkiego aż nadto. Rozumiałem, że Aro chce z żoną jak najpiekniej uczcić ten wielki dzień, ale przez to wszystko wokół, nie widziałem się z nią od tygodnia. Ciągle musiałem doglądać przygotowań w miejscu naszych przyszłych zaślubin, pilnować, by wszyscy goście znaleźli odpowiednio przygotowane miejsce. Pilnować, by przystawki i posiłki były skłonne do współpracy i co najważniejsze żywe, a u ludzi ciężko było to osiągnąć, zwłaszcza jeśli za przystawkę miał posłużyć samobójca. Jednym słowem istny chaos.

Mój brat wraz z Jane, która ostatnio ciągle trwała przy nim jak kotwica trzymając go za rękę w każdej możliwej chwili, starali się pomagać. Tak też Jane zadbała o ludzi, aby żaden nawet nie ważył się zrobić czegoś głupiego do momentu, gdy zostanie poczęstunkiem. W sumie taka forma podawania gościom krwi była naprawdę interesująca. W kielichach, aby nikt nie ubrudził sobie stroju, doprawiona mocnym alkoholem, aby nawet wampir mógł cieszyć się odrobiną upojenia.

Z tego co mówiła Jane, Saja zajmowała się kwiatami, wystrojem i własną suknią, której nadal nie potrafiła wybrać. Mój garnitur pochodził od Prady, więc byłem pewny że będzie leżał idealnie, choć Aro twierdził, że od Armaniego byłby dużo lepszy, jednak pozostawił mi na szczęście wolną rękę i była ona przytwierdzona do mojego ciała, co tym bardziej mnie zaskakiwało, bo nie spodziewałem się, że Aro ze spokojem przyjmie do wiadomości, iż wybieram coś co jemu wydaje się nieodpowiednie.

Kiedy właśnie nakazywałem służbie ustawić stoły według planu zadzwonił mój telefon. Nie przepadałem za tym dziełem techniki, ale tym razem byłem wdzięczny za jego istnienie.

– Pan Carlos de La Cruz?– męski głos odezwał się w słuchawce po drugiej stronie.

– Tak– odparłem nie wiedząc z kim mam przyjemność rozmawiać.

– Z tej strony Felix, panienka Saja...proszę natychmiast wracać. Dzieje się coś niedobrego – odparł, a mój telefon omal nie wypadł mi z dłoni. Do siedziby Volturi dotarłem w kilka minut. Straż zaprowadziła mnie do komnaty na parterze, gdzie moim oczom ukazała się moja przyszła żona. Leżała bezwładnie na łóżku, a jej czoło zrosił krwawy pot.

– Co się dzieje ? Co z nią? Czy ktoś może mi powiedzieć?– byłem przerażony.

– Nie mamy pojęcia. Wampiry nie chorują, to co się z nią dzieje to coś czego nie umiemy wyjaśnić – odparł zaniepokojony równie mocno jak ja Aro.

Dotknąłem dłoni ukochanej, a ona nagle poderwała się do pozycji siedzącej. Jej oczy patrzyły na mnie z zaskoczeniem. Lśniły zbyt mocno.

– Carlos... – odparła słabo opadając na powrót na poduszkę.

– Jestem skarbie. Co się dzieje? Czy coś cię boli? – zapytałem, ale ona spojrzała na ojca nie na mnie.

– Tato czy ja znowu to zrobiłam ? Ilu tym razem zabiłam?– zapytała z przejęciem.

– Nie martw się o to kochanie– odparł.

– Ilu? – powtórzyła.

– Szesnastu– przyznał cicho. Jęknęła i zaczęła płakać. Jej policzki pokryły się krwawymi łzami. Patrzyłem na nią z niepokojem. Co się do cholery jasnej dzieje.

– A Alec? Był tam. Czy on też ?– zapytała, a wtedy chłopak wszedł do pomieszczenia niczym wywołany do odpowiedzi.

– Nic mi nie jest. To było dosyć dziwne jakby twoja moc unikała mnie atakując tych których nie znasz– przyznał. – Corin, Chelsea, Athenodora, wszyscy pozostali bez szwanku, gdy reszta padała jak muchy– przyznał.

Look in my eyes Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz