Rozdział 2

146 22 6
                                    

Teraz już wszystko rozumiem. No, prawie. Wiem już, że nie muszę trzymać się z dala od wszystkiego, co się rusza. Fakt, Merkury zginął przeze mnie, ale nie zabiła go moja obecność a słowa. Sprawdzają się stare powiedzonka typu „słowa tną głębiej niż noże", czy jakoś tak.

Okazuje się, że moje słowa, a nawet myśli (ale to dopiero jak już nabiorę wprawy) mają ogromną moc. Ale tylko jeśli chodzi o skracanie czegoś. O co chodzi? Hmmm. Można mówić o tym wielkimi słowami, rozbudowanymi zdaniami, zahaczając o metafizykę, filozofię, psychologię itd. Można też prościej. Jeśli wymówię zdanie (lub „wygeneruję" myśl) zawierające słowo „skracać", stanie się ono prawdą. To znaczy, to się po prostu zdarzy.

Przykład? Stanę przed lustrem i powiem sobie: „Przydałoby się skrócić te włosy" i już zamiast loków do pasa będę miała fryzurkę na pazia albo nawet jeżyka. To zależy od wprawy. Tak mówi Długi. Bo on ma to samo tylko z wydłużaniem. Dlatego mieliśmy świetnie do siebie pasować.

Nie wiem, skąd to się wzięło, ale teraz nie ma to znaczenia. Teraz będziemy już razem. Długi i Krótka. To dziwne, bo przez całe moje życie byłam najwyższa w towarzystwie. W większości przynajmniej.

Będziemy razem wędrować po świecie skracając i wydłużając na zmianę, co się da. A jak się nie da? To już nie. Będziemy razem przez miesiąc lub dłużej. To zależy od tego czy uda mi się go przechytrzyć. Nawet nie jestem pewna, czy tego chcę.

- To co z tą grą,  umową, czy jak ty to tam nazwałeś?

Siedzieliśmy na starym spróchniałym pomoście opierającym się na brzegu jakiegoś małego niezbyt czystego jeziorka. Wśród zielonych glonów błyskały maleńkie rybki. W niezbyt miło pachnącym kożuszku unoszącym się na powierzchni tkwiły puszki po Żywcu i innych tego typu napojach.

- Gra nie jest skomplikowana. Przede mną postawione będzie pytanie i przed tobą też. Znalezienie nań odpowiedzi będzie dopiero nie lada wyzwaniem. Zgadzasz się?

Parsknęłam cicho. Uparł się. Nie wytłumaczy mi,

o co chodzi, dopóki się nie zgodzę.

- Nadal nie wiem, na co mam się zgodzić!

- Twoja odpowiedź w takim razie brzmi nie?

- A jeśli tak brzmi, to co wtedy?

- Wtedy umrzesz. Za miesiąc. Jeśli przegrasz, też umrzesz. Też za miesiąc.

- A jeśli uda mi się wygrać?

Uśmiechnął się i dla zabawy wydłużył pomost o kilka desek, tak by można było zanurzyć nogi w miarę czystej wodzie.

- To wtedy zostaniesz na swoim stanowisku. I już zawsze będziemy robić razem to, co w najbliższych dniach.

- Czyli?

- Wydłużać i skracać. Skracać i wydłużać.

- To chyba gra warta świeczki. Co to za pytania?

- Czyli się zgadzasz? — musiał się upewnić.

Wstałam i wyprostowałam się. Czułam, że to nie lada decyzja. Choć i tak nie miałam dużego wyboru. Umrzeć, umrzeć czy żyć nieżyciem. Nie mam nic do stracenia. Przynajmniej nikt nie powie, że nie próbowałam.

- Zgadzam się.

Jego twarz rozpromieniła się, też wstał i ujął moje dłonie.

- To wspaniale! Na razie pytaniami się nie przejmuj. Poznasz je w swoim czasie.

Gość od Wydłużania + inne historieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz