Szukaliśmy Edmunda w całej okolicy domku bobrów lecz po brunecie nie było ani śladu. Gdy znaleźliśmy jakimś cudem ślad po bucie nie mieliśmy wątpliwości, że to jego. W końcu raczej nikt w Narnii nie nosi trampek. Idąc tym tropem trafiliśmy na brzeg jeziora, z którego widać było zamek cały z lodu, a przy nim wchodzącego do środka Edmunda.
- Edmund! - zawołała Łusia lecz na nic się to zdało, bo chłopak był już w środku więc szanse na to, że nas usłyszy były praktycznie zerowe.
Piotrek rzucił się na ratunek bratu, ale bóbr zatrzymał go w ostatniej chwili.
- Stój! Ona tylko na to czeka! - krzyknął pan bóbr w stronę blondyna.
- Ale musimy mu jakoś pomóc. - powiedziała Zuza.
- Kto musi to musi. - powiedziałam na tyle cicho aby nikt mnie nie usłyszał lecz nie umknęło to Łucji, która jak by mogła zabijać wzrokiem na pewno bym już nie żyła.
- Ale to nasz brat. - dodała dziewczynka mając łzy w oczach.
- Tyle, że o to tu chodzi. Ona chce mieć całą waszą piątkę. Zabije was. Wtedy proroctwo nie będzie mogło się spełnić, a w Narnii zapadnie wieczna zima.
Po słowach bobra rodzeństwo zaczęło się wykłócać czyją to wszystko jest winą ale ja nie zwróciłam na to większej uwagi. Nawet nie wiedząc kiedy poczułam, że musimy uratować Edmunda. Ja muszę go uratować.
(tutaj omijam całe przygotowania do podróży, spotkania z lisem itp.)
Z samego rana wyruszyliśmy w dalszą podróż. Wszyscy byliśmy głodni przez co nie pomagało nam to w dalszej wędrówce tylko ją spowalniało. Idąc przez zamarznięte jezioro usłyszeliśmy za sobą stukot kopyt i z myślą, że to Biała Czarownica zaczęliśmy uciekać ile tylko mieliśmy sił w nogach. Weszliśmy do dziury znajdującej się w lesie. Sanie zatrzymały się blisko nas. Siedzieliśmy w ciszy, ściśnięci tak bardzo jak się dało w naszej kryjówce. Gdy pomyśleliśmy, że już postać odjechała pan bóbr zaproponował, że pójdzie zobaczyć czy na pewno jest bezpiecznie. Po krótkiej chwili zawisnął on do góry nogami i powiedział:
- Mam nadzieję, że byliście grzeczni bo jak nie to dostaniecie rózgi.
Wszyscy w szoku wyszliśmy z kryjówki przy, której stał stary mężczyzna z długą siwą brodą...Mikołaj! Od razu przypomniało mi się to co mówił pan Tumnus. W Narnii przecież nie było gwiazdki.
- Wesołych świąt! - powiedziała szczęśliwa Łucja.
- Na pewno będą bo wy się zjawiliście. - odparł Mikołaj.
- Myśleliśmy, że to czarownica. - dodałam po chwili.
- Na swoją obronę mogę powiedzieć, że jeżdżę saniami zdecydowanie dłużej niż ona. Tak czy siak mam tu coś co może wam się przydać.
- Prezenty! - krzyknęła Łucja podchodząc bliżej tak, że staliśmy teraz każdy obok siebie.
- O to wyciąg z ostrokrzewu. Wystarczy jedna kropelka aby uleczyć każdą ranę. - powiedział mężczyzna podając Łucji małą buteleczkę. - Mam nadzieję, że ci się nie przyda. - dodał podając jej sztylet.
- Dziękuję tyle, że nie wiem czy.... czy jestem na tyle odważna.
- Na pewno jesteś, z resztą wojna to paskudna sprawa. - powiedział, po czym podszedł do Zuzy. - Droga Zuzanno. - rzekł wyciągając z wora łuk i strzały. - Ufaj temu łukowi, a nigdy cię nie zawiedzie.
- Ale przecież wojna to paskudna sprawa.
- Umiesz trzymać się swoich praw. Zdmij w niego gdy będzie potrzebny ratunek. - wyciągnął róg i podał go starszej siostrze.
- Coś czuję, że nie długo będziesz musiał ich użyć Piotrze. - odparł podając mu miecz i tarczę.
- Emmo... - odparł Mikołaj, a ja podeszłam bliżej niego. - W najbliższym czasie zostaniesz wystawiona na próbę z swoimi uczuciami, której gdzieś tam w środku ukrywasz. Dbaj o niego i strzeż jak oczka w głowie. - powiedział podając mi pierścionek z dwoma małymi sercami.
- Dziękuję.
Podążaliśmy właśnie za bobrami aby spotkać się z Aslanem. Szliśmy w zupełnej ciszy, chociaż może to tylko ja pogrążyłam się na tyle w moich myślach, że nic z zewnątrz do mnie nie docierało. Będąc zupełnie szczerą głównym uczuciem jakie odczuwałam był strach. Strach o bruneta na zamku, o to czy będzie czekać nas wojna, czy wrócimy do domu.
CZYTASZ
Promise me / E.P
FanfictionHistoria ta zaczyna się gdy nad Londynem trwa wojna. Pewna 12 - letnia dziewczynka nie mająca rodziców wychowuje się u - rodziny Pevensie - dobrych przyjaciół jej zmarłej rodziny. Ma ona dobry kontakt z każdym z rodzeństwa lecz nie każdy jest taki s...