Zacisze jak O'block

6 0 0
                                    


Zacisze jak O'block, nasze bloki wciąż takie piękne i nie potrafię zmienić o nich zdania chociaż widuje je non-stop. Każdy z nas jest tu legendą jak legendy z Compton, była przerwa, teraz wracam znów do gry, znów dostałem wpierdol od życia co tu dużo kryć. Wracam silniejszy, wylałem słone łzy tylko po to by kolejny raz stać się od siebie samego lepszym. Wspierali mnie bracia, wspierały mnie siostry, dziękuję wam z całego serca. Boże jak ja ich kocham, tak samo jak kocham Dziadka i Babcie, jak kocham Boga a to co się u mnie dzieje nawet nie zasługuje na atencję czy złamanego centa, co by się nie działo dzieciaku weź nie pękaj. Prawie utraciłem siebie a serce mi pękło na połowę na samą myśl o tym, że utraciłem swoje teksty i kompletnie nic zrobić z tym nie mogę. 


Jak bardzo byś nie był silny i ile byś ciosów nie przyjął życie zawsze znajdzie sposób by ciebie dobić, spowodować życia wygraną przez k.o. Życie to jest wieczny mętlik pędzący przed siebie nie dający się ułożyć w całość, na szczęście historia zatacza koło, znów PzB daje prawdę na zawsze, nie od święta. To my chore pierdolnięte dzieciaki i nasza szczera historia prosto z ulic umysłowego getta, zajawką rap, zajawką teksty, zajawką deska. Najlepiej się czuje jeżdżąc pełną ekipa ulicami miasta, choć nie podoba mi się to, że stoję pod sklepem pije napój gazowany a ludzie patrzą na mnie jakbym zabił im rodzinę. Powiedz mi szczerze co jest że mną nie tak? Czym ja im zawiniłem, że po prostu żyję? Ja wiem, że moja twarz odpycha.


Po to zapuszczam grzywkę, by móc na zawsze już do końca życia ją zakrywać, nie musieć na nią patrzeć. Nie okłamie nikogo jeśli powiem, że w moim sercu czuje bunt, ja nie chcę cierpieć, odczuwać sromotny ból. Stąd te teksty o nienawiści do polityki, policji i straży miejskiej, może nie wszyscy tacy są, ale znajdą się też tacy co utrudniają życie zwykłym chłopakom i dziewczynom przepędzając nas z jednego na drugie miejsce. O wiele lepiej się czuję, gdy wiem dokąd zmierzamy i gdzie jestem, w Czarnkowie, gdzie ludzi okazują sobie szacunek. Ostatnio jadę z Young KK na desce po drodze rowerowej w mieście, nagle zaczepia mnie jeden wstawiony osobnik a ja sobie patrzę na niego i chodź jest miły to jednak uważam, że jest podpity za wcześnie.

Kk jedzie dalej, ja toczę z nim rozmowę jak na nietrzeźwego człowieka jest bardzo wygadany, na koniec rozmowy szacunek okazany, przybijamy sobie piątkę. Nie rozumiem tego świata i ludzi tu będących a w Czarnkowie ludzi pokręconych aż na wyrost. Jest kobieta, która odbywała przez pewien czas pobyt w domu dla osób z problemami z psychiką, co niby na pozór miła, ale jak ryknie to szukasz chaotycznie tylko czym bym się tu w razie czego obronić. Mamy nieudolnego rapera co w związku z dziewczyną co wygląda na 10 latkę, niby okej, ale jednak z perspektywy czasu, kiedy to podpity całował chłopaka wygląda dziwnie. To jest bi czy hetero a może dla dla smaku raz dziewczynka, raz chłopaczek, spytam jego rodziców oni powinni wiedzieć co za dziwy wydali na świat raczej.

 Ciągle czuję żal, ciągle smutek, nazywałem ciebie bratem, dlaczego mnie zraniłeś, tak się kończy okazywanie słabości nieodpowiednim osobom. Lepiej trzymać tajemnice w samym sobie, przynajmniej nikt ich nigdy nie odkryje. To pojebane, że zamiast wybaczyć to wciąż pielęgnuje tą nienawiść, chorą manie. Chciałbym, by po prostu dojrzał swoje błędy i zrozumiał, że źle czyni, lecz sam chyba dojrzeć ich nie potrafi a może żyję dzięki swojemu wybujałemu ego w zmyślonej bajce. Życzę mu szczęścia i zdrowia, niech mu się wiedzie choć chyba nigdy mu przykrości mi sprawionych nie wybaczę. Przynajmniej z Nythosem wiadomo o co nienawiść moja i mojej ekipy do niego się toczy, pomyślcie tylko ile jest osób którym to wasza obecność przeszkadza. 


Obgadują was za plecami a nie mają na tyle odwagi by spotkać się twarzą w twarz, spojrzeć prosto w oczy. Coraz częściej coś dzieje się na mieście, ulica nie cichnie, coraz częściej to pijani ludzie krążą wieczorami. Coraz częściej można dojrzeć policję, wzmożone patrole wystawiają nam mandaty. Kończy się weekend idziesz do pracy z myślą taką, że i tak jesteś życiowym przegrywam i nic ci nie pomoże, nie masz pieniędzy a wypłata nikła. Na praktykach ludzie których nie lubisz a i tak z nimi rozmawiasz bo tak to byś nie miał do kogo otworzyć buzi. Z braku rozmowy zabrakło by ci strun głosowych, plotki, zeznania, weryfikacja, tekst przyjęty. Potem szkoła, odosobnienie, bogate dzieciaki górują, biedne trzymają się z boku.

 Rządzą ci co imprezują, ćpają, piją bądź palą. Już straciłem 2 osoby, te kurwa najważniejsze przez raka, to nie ma sensu palić, nie ma sensu się zmieniać dla kogoś, jedyne czego pragnę to żeby zawsze był ktoś obok. Po co mam żyć? Starać się i walczyć, skoro moja śmierć i tak by nie poruszyła by nikogo. Życie i tak mnie zdmuchnie prędzej czy później z planszy, po prostu umrę, życie jest kurwa durne, czemu najwięcej ma ten komu życzą najwięcej trumien?. Czemu kościół każe nam płacić za pogrzeby, ślub czy sakramenty, chociaż robią to w imię Boga. Z drugiej strony ludzie wędrują po pielgrzymkach bo wierzą czy chcą dostać się do nieba i dlatego chodzą do kościoła.

Czemu tyle pytań zawsze bez odpowiedzi, urodziłem się na blokach i tam umrę zapewne, co mogę powiedzieć, byłem nikim i umrę nikim, kolejna dusza pozostanie na tych blokach, w miejscu w które z całego serca kocham. Niby to piękne, lecz mi przykro, gdy patrzę na moich braci, chciałbym im dać tak wiele a sam nie mam nic. Jestem ubogi, mam jedno życie zamiast dziewięciu żyć, szkoda tylko, że coraz częściej przy nich czuję się jak bankomat, który wypluwa tylko zielone banknoty. Mówię im ciągle, że jestem biedny, oni na to, że mam multum pieniędzy, ale to nie zmienia faktu, że nadal muszę oszczędzać a nie być rozrzutny. Jakbym się wciągnął w ich wydawanie nie umiałbym przestać a to w dużej mierze pieniądze Dziadka i Babci, po nich pamiątka jakbym mógłbym to stracić.

To tak jakbym sobie przybił gwóźdź do trumny, dziękuje im, to oni byli dla mnie wszystkim, nie mogę pozwolić na to by stracić te pieniądze, pozostać z niczym. To potężna moc w dzisiejszym świecie a z potężną mocą wiąże się duża odpowiedzialność, nie wyrwiesz sobie z klatki piersiowej serca, tak samo ja nie mogę pozwolić by oszczędzać chaotycznie ich przestać. Utracić jedyne po nich pamiątki, ich śmierć jest czasami kurwa jak miejsce zbrodni, wciąż mnie ono nawiedza. Nie mogę przestać o nich myśleć, wieczny dylemat czy mógłbym zrobić coś jeszcze, w jakiś sposób się z nimi pożegnać?. Niestety muszę z tym żyć a ludzie i tak nie zrozumieją o co biega, prędzej czy później i tak większa część ucieknie mi przez palce a nawet nie będę miał na to wpływu.

Nawet nie wejdę w dorosłość, właśni rodzice chce mnie oskubać z pieniędzy, które 9 lat oszczędzałem, pieniądze Dziadka i Babci. Tytuł najlepszych rodziców jak zawsze w ich rękach, choć czasami to tyrani a nie rodziciele bliscy memu serca. Jakie życie jest przewrotne a może powtarzalne, znowu kogoś zraniłem, znowu przedstawiłem swoje "ja" jako nazbyt skomplikowane. "Chodź popełnić wspólne samobójstwo", jakby na to nie patrzeć to nie jest to najgorszy pomysł, gdy śmierci wokoło jest mnóstwo. Co mi szkodzi a co mogę stracić, nie licząc przyjaciółek i braci, nie licząc pieniędzy, pomijając to nie posiadam nic, każdy mówi, przed tobą całe życie a co jak ja nie chcę żyć.

Zresztą takim trybem życia długo nie pożyje, tam słodycze, tam kolejne złości, tam wyniszczanie psychiki, tam ból brzucha, tabletka za tabletką. Dzisiaj byłem w szkole i ile ich suma pękła, 5 tabletek w jednym dniu, żołądka czeka chyba stryczek. Na jedno tabletki pomagają a drugie niszczą, to prawie jak te nadzieje, które wiecznie zasiewają we mnie przyjaciółki, bracia oraz pani od Polskiego, że moja marzenia się ziszczą. Częściej ostatnia osoba raczej daje do zrozumienia, że to koniec, więc po co to mam pisać, skoro nikt tego nie zobaczy a tym bardziej przeczyta no powiedz? Najwyżej będę dusił w sobie ponownie emocje, to nie mój pierwszy raz, nie najważniejsze moje szczęście, lecz na szczęścia nadszedł was czas.

Pozostanę sam, nauczyć się od dawna musiałem już żyć samotnie, niby w grupie a jakby obco. Nie inaczej bywa teraz, wlokę się jak cień, nie mając przyjaznej znikąd twarzy, są tylko jakiś czas potem wracam do swej czarnej jamy. Cztery ściany i ja zastanawiający się, gdzie Dziadek i gdzie Babcia, gdzie odeszli? Zostawili mnie samego, od myślenia boli mnie już głowa jakbym nosił koronę z cierni. Chciałbym czasami wyłączyć swoje myślenie, bo jedyne co w nich widzę to wieczne czarne scenariusze związane z moją przykra przyszłością. Nie będzie mnie stać na nic, będą śmiać się ze mnie, nie ze mną, co by się nie stało ma być dobrze podobno. Tak zawsze mówią wyuczenie psychologowie... KONIEC źle myśleć nie można, bo smutku mam potąd, mam zakaz, smutać mi nie wolno, uruchamiać łez rwący potok.

Zacisze jak O'blockWhere stories live. Discover now