6

128 20 2
                                    




Poranek okazał się pusty. Tak Harry mógł opisać to, co czuł i co widział.

Po pierwsze: Severusa nie było. Nie tylko w formie widocznej, ale przez ciało młodego czarodzieja przebiegały dreszcze, jakby obraz dawnego nauczyciela odszedł na dobre.

Po drugie: szarość wypełniła niebo, ale nie było ani wiatru, ani deszczu, ani żadnego przebłysku słońca. Dosłownie, natura zamilkła.

Dopiero wejście do stajni, aby ogarnąć zwierzęta, trochę wypełniło pustkę Harry'ego. Zwierzęta zachowywały się jak zawsze, były głodne i chciały uwagi. I to właśnie otrzymały, bo tamtego dnia Harry za wszelką cenę próbował zabić nieprzyjemną pustkę. Mówił więc do kur i krowy, opowiadał im o pozbawionych sensu rzeczach i chociaż wiedział, że one (zwierzęta) nigdy mu nie odpowiedzą, to umysł relaksował się tym zajęciem.

Po dłuższym czasie zwierzyniec nie wymagał już upieki i, po raz kolejny, Potter odczuł pustkę. Zastanawiał się nawet, czy nie zawołać Severusa, ale przecież to było głupie. Głupie, gdyż Harry nie miał żadnej kontroli nad wytworem własnej wyobraźni a, jakby na to nie patrzeć, to sam pragnął, żeby ten wytwór dał mu w końcu spokój.

Westchnął ciężko, wbijając zmęczone spojrzenie w szarość nieba. Chociaż jeden promyk słońca. Tyle by wystarczyło, żeby otoczenie przestało tak przerażać niczym.

Powoli Harry wrócił do domku. O tym, że zjadł śniadanie, przypomniały mu brudne talerze na stole. Przez chwilę przyglądał im się, jakby szukając potwierdzenia, że napewno śniadanie zjadł. Umysł po raz kolejny płatał chłopakowi figle, ale pełny żołądek był dobrym potwierdzeniem, że posiłek miał miejsce tamtego dnia.

Harry rozejrzał się po kuchni. Po wcześniejszym rzucaniu rzeczami większość zapasów poszła do śmieci, a to skłoniło młodego czarodzieja, żeby sięgnąć po eliksir i udać się do wioski.

Tylko to uczucie pustki... nie potrafił to zrozumieć.

💫

Severus nie miał dobrego dnia. Dobrego... nie miał nawet takiego, który można określić znośnym. Ledwo pojawił się na śniadaniu w Wielkiej Sali, a już do jego uszu dotarły te dwa słowa, które w ostatnim czasie wywoływały napady migreny u Mistrza Eliksirów.

Harry Potter.

Cały stół nauczycielski, jak i większość uczniów Hogwartu, otwarcie dyskutowało o najnowszym artykule w Proroku, w którym to — jedyna w swoim rodzaju, Rita Skeeter — dość konkretnie opisywała, iż Złoty Chłopiec umarł.

Tego Severus nie mógł słuchać. Nie dlatego, że tak przejmował się życiem Wybawcy. Severus miał dość spojrzeń nauczycieli, którzy nie kryli, że oczekują od mężczyzny zareagowania na te, niedorzeczne, doniesienia. Mistrz Eliksirów nie mógł podjąć, dlaczego cały świat wymaga, aby angażował się w życie chłopaka, który — zdaniem Severusa — nawet za nim nie przepadał.

" — Ale wymawia twoje imię, zarówno przez sen jak i w szale."

Pokręcił głową. Nie chciał takich myśli, nie chciał wnikać w życie chłopaka i szukać odpowiedzi na te wszystkie plotki. Potter, w oczach nauczyciela, był dorosły i powinien sobie jakoś radzić. Skoro przetrwał tak dużo, to brak doceniania wolności był jedynie majaczeniem głupiego nastolatka, którym Potter musiał pozostać, chociaż był już dorosły.

" — Rozpieszczony dzieciak. Dostał życie, którego wielu nie otrzymało i jeszcze nie potrafi normalnie załatwić swoich spraw. To nie moja sprawa. Cholerny Potter."

— Severusie, coś nie tak z twoją kawą? — dyrektor spojrzał na mężczyznę, zza okularów połówek.

W odpowiedzi otrzymał jedynie prychnięcie, bo ostatnie czego w tamtym momencie potrzebował, to rozmowa ze starszym czarodziejem. Gdzieś w środku Snape domyślał się, że Dumbledore czerpał pewną radość z tych wszystkich doniesień, bo potwierdzały one zdanie dyrektora, iż Potter potrzebował pomocy. Pomocy i opieki.

Paths | Severus&HarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz