Rozdział I

411 34 49
                                    

Wstałam z łóżka i od razu powędrowałam do okna.

Jakie to miasto jest szkaradne. Szare, brudne i bez atrakcji. Wolałam swoje dawne HomeTown.

Ale co miałam innego zrobić? Pieniądze powoli się kończą, najem poprzedniego mieszkania podrożał, a ja w sumie potrzebowałam jakiejś zmiany w swoim życiu.

Lecz na taką zmianę się nie pisałam.

Przez ulicę przechodziło sporo nowych twarzy. Nie znałam tu nikogo. Kompletnie nikogo.

Wszystko wydawało się takie obce. Nawet sklepy nie są takie same. Ba, nawet wędlina w nich nie jest taka sama.

Przetarłam dłońmi swoje oczy i lekko się rozciągnęłam.

Mam dość patrzenia na ten syf.

Udałam się do kuchni, po czym zrobiłam sobie tosty. O godzinie osiemnastej trzydzieści mam wizytę u nowej terapeutki.

Jestem ciekawa jak wygląda. Pewnie jest to stara baba, która miała jedenaścioro rodzeństwa i mieszkała w jeziorze... Przynajmniej tak mi się wydaje.

Głos przez telefon miała typowy na terapeutę, który jest refundowany. Z chęcią poszłabym do kogoś innego, jednak nie ma tu zbyt dużego wyboru.

Głęboko westchnęłam

Spojrzałam w telefon. Jest godzina szesnasta dwadzieścia osiem. Dość długo spałam, jednak co innego mam tutaj robić?

Przydałoby się kogoś poznać. Może powinnam zacząć chodzić na jakieś anonimowe spotkania z innymi, którzy mają problemy? Przynajmniej bym się aż tak tutaj nie nudziła, a nawet... Może poznałabym przystojnego i wysokiego bruneta? Jest to całkiem dobry pomysł.

Powinnam powoli zacząć się ogarniać na wizytę, bo dojazd tam trwa prawie trzydzieści minut. Kto na takim wypizdowie buduje przychodnie?

~🍸~

Na miejsce dotarłam dziesięć minut przed czasem. Czasami warto być wcześniej.

Wysiadłam ze swojego auta powoli zaczęłam iść w kierunku przychodni.

Jest ona tak samo nudna i brudna jak to miasto. Czemu ja zawsze trafiam na taki syf.

Weszłam do środka i udałam się na korytarz, na którym były gabinety różnych lekarzy. Zajęłam jedno z miejsc siedzących.

W powietrzu unosił się zapach kurzu i płynu do mycia podłóg. Ściany były w kolorze brudnego brązu, a przez nie przenikał kolor, który bym przed nimi przedtem. Było również na nich kilka plam, jednak nigdy nie zastanawiałam się, po czym on są. Sufit był biały, a jego farba gdzieniegdzie się odklejała.

Krzesło na którym siedziałam było dość wygodne, ze względu na to, iż było lekko rozwalone i wysiedziane. Ciekawe ile osób na nim było.

Na tym długim korytarzu z masą drzwi, poza mną, były bodajże 4 osoby. Czekały w kolejce na ich kolej. Może istnieje szansa, że trafili tutaj z tym samym problemem co ja?

Minęło już ponad 2 lata od śmierci moich rodziców, a nadal to przeżywam. Były różne chwilę, jednak bardzo pomogli mi w życiu. Zawdzięczam im wszystko, nie potrafię bez nich istnieć. Strasznie chciałabym ich teraz przytulić.

Po chwili drzwi obok mnie się uchyliły. Z gabinetu wyszła kobieta w podeszłym wieku. Teraz będzie moja kolej.

- __ ___ - usłyszałam moje imię i nazwisko wyczytywane z gabinetu terapeutki.

Podniosłam się z krzesła, które delikatnie zaskrzypiało, po czym ruszyłam w stronę drzwi.

~🍸~

Obiecuję /Eddsworld|TomxReader\Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz