W tym samym czasie, gdy szatynka rozmawiała ze Stefanem, blondynka nadal siedziała z panem Laurence'em w jadalni. Pomieszczenie było w stylu lat wiktoriańskich.
Ogółem wnętrze było jasne. Bladożółte ściany, jak i delikatne, lecz grube obicie dwunastu krzeseł. Nad długim stołem, który znajdował się na środku pokoju, był powieszony mosiężny, pozłacany żyrandol, który przypominał kościelne oświetlenie. Zasłony, również i karnisz był złoty. Ogromne okno znajdowało się naprzeciwko drzwi, przy lewej ścianie zamknięty na kłódkę regał, a za to po prawej stronie komoda z imbrykiem i dodatkową lampką.
Nad regałem wisiał zakurzony obraz: „Szkarłatny bal" w Hiszpanii z 1802 roku. Z czego, co pamiętała młoda kobieta, był huczny, więc piękny i bogaty w pożywienie.
- Jak mijają ci dni u nas, Panno Mikealson? - odezwał się do niej życzliwie z uśmiechem na ustach mężczyzna.
- Wyśmienicie, panie gubernatorze. - odparła ze sztuczną dobrocią w głosie, patrząc chytrze na jego czoło, które ze zbiegiem lat, coraz częściej pokrywało się większą ilością zmarszczek. - Bardzo magiczne miasto. Cieszę się niezmiernie, że mogę tu mieszkać. Naprawdę piękną ma pan posiadłość. - rozglądając się, jakby udając, że jest tu po raz pierwszy. - Jak i z pańską niewielką rodzinką. - zaświeciły jej się prawie niezauważalnie oczy.
-Również się cieszę twoją wizytą. - rzekł przyjaźnie, jednak dokuczało mu od dłuższego czasu pewne pytanie.
- Właściwie... - kontynuował spokojnym tonem. Wiedział, jak łatwo było rozwścieczyć jasnowłosą, lecz ciekawość zdominowała wszelkie opory. - Nigdy nie pytałem. Co lub kto tak naprawdę jest powodem, twojego przybycia tutaj, w moje skromne progi?
Dziewczyna podniosła się z wygodnego krzesła i podeszła powolnym krokiem do komody.
- Poszukuję czegoś. Muszę to mieć. Jest to bardzo ważne. - zaczęła ostrożnie, nie używając hipnozy. Jeszcze.
- Mogę pomóc! - zaoferował mężczyzna.
- Nie chce robić problemu. - wyznała z nieprawdziwą niewinnością z przesłodzonym głosem.
- Żaden problem! - wykrzyknął. - Czego pragniesz, moja droga?
Blondyna popatrzyła tym razem na malowidło. A raczej na pewny punkt na nim. Skupiła wzrok na dwóch osobach.
Po chwili mruknęła ledwie słyszalnie z przekąsem pod nosem:
- Och Kol, ale cię spaśli...
Zaraz potem w tłoku balu przeniosła wzrok bardzo dobrze znajomą jej twarz, spojrzała po chwili na gubernatora.
- Diament. - odparła szczerze, używając dla pewności perswazji. Zdawała sobie sprawę, że Eleanor jest bardzo podejrzliwa, a jej ojczulek ma długi język. - Wierzę w pana wiedze o ludziach. Byłoby miło, gdybyś zdobył go dla mnie. Jeśli będzie kłopot, najłatwiej załatwić to bez litości.
Dopóki Kol jest w trumnie, spała spokojnie.
- Oczywiście, Panno Mikaelson. - potwierdził zahipnotyzowany.
- Och, proszę. - machnęła ręką niedbale. - Wystarczy po imieniu.
- Oczywiście, Vivian.
CZYTASZ
France Of Darkness • Stefan Salvatore
Fanfic„ - Don't underestimate the allure of darkness, Stefan. Even the purest hearts are drawn to it." SPOILER ALERT: Historia łączona będzie z „Hybrid recipe • Klaus Mikaelson". Z czasów przed wydarzeniach jak i w trakcie z serialu „The Vampires Diaries...