Część 3

12.7K 538 20
                                    

Spark 

Pół godziny później opierałem się o swój motocykl. Staliśmy we czwórkę na parkingu. Bear z Travisem stali obok mnie. Walker wysunął się naprzód, wypatrując w drzwiach budynku lotniska swojej córki. Tak jakby z tego miejsca nie było widać...

Cholera, po co ja się w ogóle tu pchałem? Tylko się zbłaźnię. Może Alice już dawno zapomniała o naszej przyjaźni. Bo z jej strony była to przecież tylko przyjaźń. Nic więcej.

Teksańskie słońce grzało niemiłosiernie. Powinienem się już do niego przyzwyczaić, ale, cholera, nigdy tego nie zrobiłem. Czarna skórzana kamizelka tylko pogarszała sytuację. Wytarłem dłonią pot z czoła.

– Wszystko w porządku, stary? – zapytał Travis.

Travis chodził ze mną do jednej klasy w szkole średniej. Już wtedy byliśmy dobrymi kumplami. Dokładnie wiedział, jak byliśmy blisko. Ja i Ruda. Wiedział też o moim małym zauroczeniu. No dobra. Nie takim małym.

Przecież nikt by nie bił facetów za gapienie się na laskę, gdyby ta mu się nie podobała. Nietrudno było zgadnąć. Alice miała jednak z tym problem. I to niby faceci są niedomyślni...

Jak miałem odpowiedzieć na jego pytanie?

Że się boję, jak zareaguje na moją obecność. Albo gorzej: że w ogóle nie zareaguje na nią. I kim jest, kurwa, ten Ash? Jeśli jest jej nowym facetem, to czemu Alice zwraca się do ojca po pomoc, a nie do niego? Czy on jest aż taką cipą, że nie potrafi zapewnić bezpieczeństwa własnej kobiecie? Nie, Ruda nie spotykałaby się z takim facetem. Ale zresztą, co ja wiem? Znałem ją przecież sześć lat temu. Może być już całkiem inną osobą.

Może, gdy ją zobaczę, taką inną po latach, z facetem, to pozbędę się już wszelkich... czego? Nadziei?

Cholera, to ja miałem jakieś nadzieje?

Westchnąłem mocno. Nie zamierzałem spowiadać mu się na pieprzonym parkingu.

Już miałem mu powiedzieć, że wszystko ok, gdy usłyszałem ryk Walkera.

– Alice!

Spojrzeliśmy szybko w kierunku, gdzie Prez skupił swój wzrok.

Z lotniska wyszła właśnie pokaźna grupa ludzi. Gdy wszyscy zaczęli rozchodzić się we własne strony, zauważyłem ją. Zresztą nietrudno było ją znaleźć. Cholera, tylko jedna osoba na tym świecie mogła mieć taką burzę rudych włosów.

Stanąłem na równe nogi i oceniłem ją z daleka.

Zmieniła się. Wydoroślała. Nabrała kształtów. Przypominała trochę nastolatkę, która kradła mi żelki i wbijała palce pod żebra, ale... Jezu. Teraz była kobietą. Prawdziwą kobietą. Nie mogłem odwrócić wzroku. Myślałem, że wcześniej było mi gorąco, ale to nic w porównaniu z tym, co poczułem, gdy na nią spojrzałem.

Zawsze była piękna, ale teraz?

Miała zmęczenie wypisane na twarzy, ale i ogromny uśmiech. Jej oczy tryskały szczęściem. Cieszyła się, że widzi ojca. Mężczyzna podbiegł do niej i ujął jej twarz w dłonie. Z ojcowską miłością pocałował ją w czoło.

Zniżyłem wzrok i objąłem ją spojrzeniem. Dziewczyna nabrała ciała, do którego niejeden mężczyzna chciałby przytulić się w nocy.

Miała na sobie obcisłą bluzkę, która ledwo mieściła jej biust. Na dole była nieco luźniejsza, ale wycięcie przy dekolcie nie pozostawiało wiele dla wyobraźni. Jej piersi już kiedyś były duże, ale teraz... Jezu. Spojrzałem jeszcze niżej. Jej nogi zakryte były szarymi legginsami, które opinały ją niczym druga skóra. Prawie jęknąłem, gdy zobaczyłem, jak szerokie są jej biodra. Spokojnie mógłbym za nie szarpnąć i nic, by się jej nie stało.

Cholera, oddałbym pół swojego motocykla tylko po to, by zobaczyć, czy wszędzie wygląda tak dobrze. Nie, założę się o drugie pół, że jej tyłek nie może wyglądać równie dobrze. Przecież to niemożliwe, by Ruda miała ciało pieprzonej bogini.

Jeśli by tak było, to los naprawdę by ze mnie zadrwił. Wręcz naplułby mi w twarz i ze śmiechem powiedział: patrz, co mogłeś mieć. Teraz jest już z kimś innym. Straciłeś swoją szansę, dupku!

Walker puścił jej twarz i przyciągnął ją do siebie. Podniósł ją z ziemi i okręcił nią wokół własnej osi jak lalkę. Chyba zapomniał, że Ruda nie jest już dzieckiem. Dziewczyna zaśmiała się z poczynań ojca i kazała mu ją puścić.

Skorzystałem z okazji i zerknąłem. Musiałem oblizać aż usta, które nagle zrobiły się suche.

Ja pierdole. Właśnie straciłbym swojego harleya.

– Cholera – wymruczał Travis pod nosem i już wiedziałem, że zauważył to samo, co ja. Zmarszczyłem brwi. Nie spodobało mi się to. Chciałam go uderzyć za samo spojrzenie w jej stronę.

Prez opuścił córkę na nogi, a ja potrząsnąłem głową, oczyszczając myśli.

Kurwa, właśnie pomyślałem o walnięciu przyjaciela w szczękę, bo obiektywnie zauważył to, co zauważyłem sam. Chciałem dać mu w mordę, a przecież nie miałem do tego prawa.

Ona nie była i nie jest moja. Przecież ma jakiegoś faceta.

Machinalnie rozejrzałem się wokół w poszukiwaniu mężczyzny, o którym wspominał Walker. Tłum już zniknął, a jego nie było widać.

Spojrzałem niżej, zauważając jakiś ruch przy ogromnej walizce Rudej.

Dziecko.

Przy jej walizce stało małe dziecko.

Chłopiec w ręku ściskał dużego dinozaura. Miał może pięć lat, lekko miedziane włosy i zielone oczy jak Ruda. Przybliżył się do nogi kobiety i złapał ją mocno za oversizowy T–shirt, czując się niepewnie. Mały spojrzał na Walkera, a kobieta pogłaskała chłopca po głowie i powiedziała coś do niego czule.

I wtedy zrozumiałem.

Kurwa.

Ash to nie jej facet. To dziecko.

Jej dziecko.

Spark - Angels of death MC / Tom 1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz