Część 17

10.5K 427 14
                                    

Alice

– Mocniej, Spark. Chcę wyżej! – powiedział uśmiechnięty Ash.

Chłopczyk siedział na huśtawce, machając nogami, śmiejąc się przy tym radośnie. Spark, stojąc obok, co jakiś czas popychał go tak mocno, jak sobie tego zażyczył.

Znajdowaliśmy się w parku. Trzy godziny temu odebraliśmy chłopca od matki Ellie. Kobieta była przeurocza. Zaprosiła nas do domu i nie chciała słyszeć odmowy. Niczym prawdziwa babcia wmusiła w nas także po kawałku ciasta i zapakowała też trochę w papier, byśmy wzięli do domu na deser.

Widać było także, że chłopiec polubił nie tylko Natalie, ale i jej babcie. Nie chciał wręcz wyjść od nich z domu. Zapowiadała się mała afera, ale Spark to zauważył i powiedział, że jeśli chłopczyk chce, to możemy iść w troje na plac zabaw. Ash zgodził się niechętnie, ale gdy tylko zobaczył park, rozweselił się cały.

I tak oto przez ostatnią godzinę siedziałam na ławce i obserwowałam, jak chłopaki świetnie się bawią w swoim towarzystwie. Byłam niezmiernie szczęśliwa, że się dogadują. Jeśli mój syn nie czułby się przy Sparku bezpiecznie, to mężczyzna nie miałby co liczyć na coś więcej z mojej strony. Nigdy w życiu nie dopuściłabym do siebie mężczyzny, którego nie zaakceptowałoby moje dziecko.

Nie mówię, że nagle ja ze Sparkiem będziemy parą, ale coraz częściej pojawiała się w mojej głowie taka myśl. Nie byłam gotowa jej wyartykułować, ale krążyła mi po głowie. Może gdybym miała chwilę tylko dla siebie, moja głowa zaraz by zanegowała ten pomysł. Cholera, przecież to robiłam do tej pory.

Spark był jednak bardzo zdecydowany w sprawie naszego możliwego związku. Był też nad wyraz intensywny. Od kiedy przyjechałam do miasta, był ciągle gdzieś blisko mnie. Niedługo otworzę lodówkę i znajdę w niej Sparka. Nie dał mi więc czasu na myślenie. I może taka była jego taktyka?

Dodatkowo facet postawił sobie chyba za punkt honoru ochronienie mnie przed całym złem tego świata. Nie było innego wytłumaczenia. Wiedziałam jednak, czym to było spowodowane. Czuł się winny. Myślał więcej o tym, co stało się sześć lat temu, niż ja. Ale przecież nie zrobił niczego źle. Za to zdarzenie obwiniałam tylko mojego oprawcę. Spark nie wiedział, co się stanie, a nawet gdyby rzeczywiście czegoś się spodziewał, to nie była jego rola, by mnie chronić.

A zresztą było i minęło. Nic na to już nie poradzimy. Spędziłam zbyt wiele nocy, wypłakując sobie oczy. Przysięgłam sobie, że już tego nie będę robić. Za dużo już mnie ominęło. I miałam dla kogo żyć.

Spojrzałam w stronę huśtawki. Spark właśnie pomagał Ashowi z niej zejść. Złapał chłopca, gdy ten miał już zeskoczyć. Przytrzymał go i zaczął udawać, że jest samolotem. Mój syn uśmiechał się na jego wygłupy. Nie wiem, który z nich się lepiej bawił.

To była naprawdę szczęśliwa scena, ale poczułam w sercu ukłucie.

Prawda była taka, że choćbym chciała i nie wiadomo jak się starała, to Ash i tak potrzebował ojca. A przynajmniej jego postaci, jakiegoś wzoru, który mógłby naśladować. Mieć od kogo się uczyć tego, jak być dobrym mężczyzną. Mogłam mu to tłumaczyć, ale moim zdaniem Ash powinien też mieć osobę, od której przejmie kilka dobrych zachowań.

Spark postawił chłopca na ławce tuż przy mnie.

– Co tam, mamuśka? Gotowa na powrót do domu? – zapytał z uśmiechem. – Ash jest już gotowy na obiad. Możemy zamówić coś na dowóz i obejrzeć jakiś film. Co ty na to?

Podobał mi się ten pomysł. Wiedziałam, że Spark nie zostawi mnie samej, więc nie protestowałam już jeśli chodziło o jego ochronę. Musiałam jednak zapytać, czy nie przeszkadzało mu siedzenie z nami dwadzieścia cztery godziny na dobę. Nie chciałam go do niczego zmuszać. W klubie byli też inni bracia, którzy mogliby nas popilnować, jeśli istniałaby taka potrzeba. Byłam pewna, że nie odmówią pomocy. A poza tym mieszkałam na jednej posesji z ojcem. Wystarczyłoby krzyknąć, a na pewno by przybiegł.

– Jesteś pewny? Nie musisz z nami siedzieć przez cały czas. W domku taty będziemy bezpieczni, a ty pewnie masz, co robić.

Spark spoważniał na moje słowa.

– Ruda, nie proponowałbym tego, gdybym nie był tego pewny. Nie martw się o mnie. Już gadałem z członkami. Travis i Bear przejmą na jakiś czas moje obowiązki. Jeśli będą mnie potrzebować, to zadzwonią. Na razie jestem cały twój – zakończył, puszczając mi oczko.

– Och... okej – wybąkałam i udałam, że nie zauważyłam jego aluzji i błysku w oku.

Nawet nie pomyślałam do tej pory o jego zobowiązaniach względem klubu. Bardziej chciałam dać mu otwartą furtkę, którą mógłby wykorzystać, idąc do baru na piwo czy spotykając się z kimś. Nawet z kobietą...

Szybko pozbyłam się ostatniej myśli, bo czułam, że psuje mi ona humor i skupiłam się na jego wcześniejszych słowach.

Klub posiadał kilka biznesów. Prowadzili bar na obrzeżach miasta, restaurację ze stekami i posiadali na własność kilka budynków mieszkalnych, w których znajdowały się apartamenty na wynajem. To ich legalna strona. A nie zapominajmy, że ci mężczyźni nie są grzecznymi chłopcami. Niektórzy po łokcie byli umoczeni w tym, w czym nie powinni. Cieszyłam się przynajmniej, że mój ojciec nigdy nie był zainteresowany handlem kobietami czy narkotykami. Na inne rzeczy można było przymknąć oko.

Do tej pory nie zastanawiałam się, jaką funkcję w klubie pełni Spark i jak bardzo chronienie mnie odciąga go od obowiązków. Kurde, może naprawdę nie powinnam się tak rzucać, a zacząć być wdzięczna za to, co mi oferował?

– Chodź, mamo! – zawołał nagle Ash, skacząc z ławki.

Posłuchałam. Spark wyciągnął do mnie dłoń, a ja bez słowa ją ujęłam, chcąc zacząć już teraz być dla niego milsza. Gdy wstałam, nie puścił jej. Okręcił mnie naszymi splecionymi dłońmi jednak tak, że obejmował moje plecy. Drugą ręką złapał jeszcze dłoń chłopca i poprowadził nas do samochodu.

Mało się nie potknęłam o własne nogi, gdy gdzieś po drodze pomyślałam, że z boku musieliśmy wyglądać jak szczęśliwa rodzina.

Jadąc samochodem, Spark w pewnym momencie położył mi dłoń na kolanie. Nie zepchnęłam jej, udawałam, że jej nie widzę, ale w głębi cieszyłam się z jej ciężaru. Kto by się nie cieszył?

Nie byłam głupia. Wiedziałam, że się starał. Postanowiłam zacząć to doceniać. W końcu podobały mi się te jego te drobne gesty.

Cholera, przez całe życie obracałam się wśród motocyklistów. Nie potrzebowałam serduszek i kwiatków. Potrzebowałam faceta z krwi i kości, do którego mogłabym się przytulić po ciężkim dniu. Tymi gestami Spark zapewniał mnie, że był przy mnie. Jak długo mogłam się mu jeszcze opierać?

Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk żwiru przesuwającego się pod kołami samochodu.

Kiedy Spark zaparkował pod moim domkiem, od razu wiedziałam, że coś jest nie tak. Drzwi były otwarte, a przed nimi stał mój ojciec z Bearem. Obaj wyglądali na mega wkurzonych, mój tata przybrał jednak szybko zmartwiony wyraz twarzy, gdy tylko zobaczył mnie na szybą samochodu.

Wybiegłam, gdy tylko auto się zatrzymało, mówiąc Sparkowi, by został z Ashem. Ojciec podszedł do mnie od razu. Złapał mnie za ramiona, zanim zapytałam, co się stało. Próbował tak odciągnąć mój wzrok od domku i skupić go na sobie.

– Kochanie, idź do mnie do domu. Zaraz do ciebie przyjdę. Nie powinnaś tego oglądać.

Zamarłam w jego ramionach.

– Nie oglądać czego? – spytałam matowym głosem.

Nie odpowiedział.

Wyszarpnęłam się z jego uścisku, słysząc, jak ojciec woła za mną moje imię. Zignorowałam go. Otworzyłam szerzej drzwi i weszłam do środka.

I w zasadzie nie było, po co tam wchodzić. Wszędzie panował totalny chaos. Wszystkie rzeczy były zniszczone. Nie przywieźliśmy ze sobą wiele, ale to, co było w tym domku, okazało zniszczone. Weszłam do mojej sypialni, tam również było tak samo, jak w salonie. Idąc dalej, modliłam się, by przynajmniej ocalał pokój mojego syna. Moje nadzieje okazały się jednak płonne.

Gdy zobaczyłam rozerwanego dinozaura, z którym przyjechał mój syn, zapadłam się w sobie.

Usiadłam na dywanie i zaczęłam płakać.


Spark - Angels of death MC / Tom 1 ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz