Rozdział 4. Laura//Major Janusz

1.6K 56 1
                                    

Wparowałam do biura wujka, jak tornado i stanęłam przed nim z rękami na biodrach. Drogę z metra pokonałam marszem. Szłam byle jak najdalej od tamtego miejsca.

- Co tutaj robisz!? - zawołał od razu. - Miałaś siedzieć w domu dziadków.

Nie mogłam tam wytrzymać. Z trudem przeżyłam noc w domu, w którym się wychowałam. W domu, w którym miałam szczęśliwe dzieciństwo. Teraz go nie poznawałam. Zmienił się. Z zewnątrz wyglądał tak samo, ale w środku był zupełnie inny. Nawet pachniał inaczej. Nie było już mojego pokoju. Nie było sypialni moich rodziców. Mieszkali tam teraz obcy ludzie. Rodzina taka, której ja nie mam. Została mi odebrana. Błędem było zatrzymywanie się w tym miejscu. Nawet jeżeli miał to być na parę dni. Czułam, że jeżeli spędzę tam jeszcze choćby godzinę, to zacznę popadać w obłęd lub w depresję.

Zajęłam wolną sypialnię na piętrze. Kiedyś był to pokój buni, teraz chyba był to pokój gościny, gdyż nie było w nim żadnych rzeczy osobistych.

Nad ranem poddałam się i już nie próbowałam zasnąć. Zaparzyłam sobie kubek mocnej czarnej kawy i usiadłam na balkonie, owinięta pluszowym kocem. Korzystanie z rzeczy obcej rodziny wydawało mi się niewłaściwie. Zapomniałam, że wrześniowe poranki potrafiły być już takie chłodne. Poprzedniego dnia wieczorem zniosłam ze strychu pudła z pamiątkami po rodzicach. Znalazłam na nim również wiele innych rzeczy należących do nich. Zawsze zastanawiałam się, co się z nimi stało. Sądziłam, że zostały sprzedane razem z domem lub rozdane potrzebującym, ale nie. Większa część garderoby mamy schowana została do plastikowych pojemników. Przejrzałam je i wybrałam kilka ubrań dla siebie. Na Targówku miałam trochę swoich ubrań, których nie zabrałam do Włoch. Te z mieszkania w Bari ciocia miała mi za jakiś czas wysłać w paczce. Potrzebowałem jednak zmiany. Ubrania należące do mamy idealnie się do tego nadawały, choć nie były w moich ulubionych barwach. Znalazłam też torebkę z jeansów, którą mama sama uszyła. Pamiętam, że prosiłam ją, żeby uszyła mi taką samą. Zawsze chciałam mieć wszystko to samo co ona. Zwłaszcza, gdy robiłam się coraz starsza i nie w głowie mi były zabawy lalkami. Mama ciągle odkładała uszycie mi tej torebki, choć obiecała, że to zrobi. Strasznie mi się podobała i pamiętałam, że strasznie o nią nudziłam. Z przodu miała tylną część spodni, a u góry skórzaną klapkę. Miała talent. Zresztą dorabiała sobie, szyjąc dla znajomych i znajomych znajomych.

Przed wyjściem z domu przepakowałam się do nowej torebki i nakarmiłam Psotkę, kotkę właścicieli. Zastanawiałam się, czym kierowali się przy wyborze jej imienia. Była uroczą i grzeczną kotką. Dotrzymywała mi towarzystwa przez całą noc, podczas której rozpamiętywałam zdjęcia, które poprzedniego wieczoru oglądałam. Rozbudziły moją tęsknotę za szczęśliwym domem. Wiele z fotografii było zrobionych właśnie w tych czterech ścianach i na ogrodzie. Widok naszych uśmiechniętych twarzy sprawił, że wylałam morze łez. Dlatego z samego rana zdecydowałam się opuścić dom dziadków. Przywoływał zbyt wiele bolesnych wspomnień. Pożegnałam go bez oglądania się za siebie. Prawdopodobnie już nigdy nie będę w stanie do niego wrócić. I teraz już chyba rozumiałam, dlaczego bliscy nic o nim nie wspominali. Może też go omijali szerokim łukiem?

Komunikacją miejską dotarłam do biura wujka. Firma, którą założył tata, trochę się rozrosła i teraz wujek zatrudniał teraz kilku fachowców, a sam większość czasu spędzał właśnie na miejscu. Z wykształcenia był księgowym, więc siedział w papierkach.

- Nie mogę tam zostać! To zbyt trudne - oznajmiłam, trąc oczy. Szczypały po nieprzespanej i płaczliwej nocy.

Westchnął.

- Właśnie miałem do ciebie dzwonić - powiedział dziwnym tonem.

- Coś się stało?

- Tak. Właśnie dzwoniła Monika. Była zaniepokojona. Jakiś mężczyzna cię szukał. Był w naszym mieszkaniu.

"W sercu zemsty"  *tom II*Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz