– Chyba trochę mnie... Poniosło – przyznał Matt, drapiąc się po głowie. – Wiem, że bywam zaborczy, i wiem, że ciężko mi nad tym panować.
Zaczął delikatnie głaskać po włosach drugiego mężczyznę w zdenerwowaniu.
– Przepraszam cię, Vin...
Duża dłoń głaszcząca mu włosy działała tak bardzo uspokajająco, że aż niemal usypiająco. Vince musiał spiąć się w sobie, żeby nie poddać się w pełni temu rozluźnieniu, nie przytulić do brzucha Matta i nie zasnąć.
– Nie ma dla mnie nikogo ważniejszego na świecie od ciebie, cariño – mężczyzna pozostawał teraz tyłem do ukochanego, nie mógł lub nie chciał patrzeć mu w oczy. – Dlatego pewnie tak odległy i bez sensu wydaje mi się pomysł, że mógłbym zwrócić uwagę na jakiegoś obcego chłopaka, którego znam od kilku godzin. A teraz moim zadaniem będzie przekonać i ciebie, że takie coś się nie wydarzy.
Wstał i przerwał kontakt fizyczny, dając Mattowi tę chwilę na odpowiednie przetworzenie wszystkich informacji. I dokładne zapisanie ich na dysku w swojej głowie.
– Spotkajmy się za dwadzieścia minut w salonie – powiedział, patrząc na zegarek w telefonie.
Nie uściślił, czy zdecydował się w końcu na opcję numer jeden, czy może numer dwa.
– Vin proszę... Nie wychodź – mężczyzna poszedł za nim i niemal zastąpił mu drogę – Nie zostawiaj mnie teraz samego. Wiem, że przegiąłem – szepnął, wpatrując swoje brązowe oczy w jego twarz.
Patrzenie na rozczarowanie w oczach swojej największej miłości było dla niego największą karą i wolałby każdą inną, aby tylko Vincent nie patrzył na niego w ten sposób i nie zostawiał go samego...
Nie teraz.
Vince zawahał się przez chwilę.
Czasami uderzało, jak wielka sprzeczność istnieje pomiędzy aparycją tego dużego mężczyzny, a jego kruchą duszą. Tak ciężko byłoby go pokonać w starciu, tak łatwo było za to zranić jego uczucia.
Szczupłe ramiona Vina otoczyły jego mocną szyję. Przytulanie się w odwrotnej konfiguracji zawsze kończyło się komiczną scenką, w której Vince dusił się, schwycony w okolicach szyi w dwie umięśnione ręce ukochanego.
– Nie zostawię cię. Jestem tutaj dla ciebie cały czas. I cały czas będę – wlewał słodkie obietnice wprost w ucho Matteo. – Ale musisz mi dać kilka minut, żebym przygotował nam kącik w salonie. Będziemy mogli resztę dnia spędzić razem, blisko – uśmiechnął się.
Odsunął się nieco, aby móc patrzeć Mattowi w oczy. Po raz kolejny jego głos przybrał to ciepłe, kojące brzmienie, przywodzące na myśl piastuna czule szepczącego do dziecka.
– Okryjemy się, przytulisz się do mnie i wszystko sobie wyjaśnimy, dobrze, cariño? Poczekasz kilka minut?
Matt uniósł na niego zdezorientowane spojrzenie.
– Nie wolisz mnie ukarać? – zapytał ze zdziwieniem i zamrugał, chcąc odpędzić łzy.
Vince wzruszył ramionami.
– A co to da w tym przypadku? Ja się zmęczę od machania paskiem, a ciebie będzie bolał tyłek. I tyle konkluzji. I chciałbym, żebyś miał na uwadze, że karanie cię nie jest ani dla mnie przyjemnością, ani żadną podnietą, więc staram się tego unikać jak się tylko da. I korzystam w ostateczności z takiej metody rozwiązania naszych związkowych problemów. Ale to chyba lepiej? – upewnił się. – Mam nadzieję, że doceniasz to, że to dla mnie absolutna ostateczność?
CZYTASZ
Above The Law | SPANKING M/M
RomanceOpowiadanie pisane we współpracy z @Caatio. https://www.wattpad.com/user/Caatio Podział postaci: Xenka - Vincent Walker, pani Walker, pani Jones Caatio - Matteo Rodriguez