Szybko odskoczyłam od okna i pobiegłam schować się do spiżarni, która znajdowała się w piwnicy i jedynym punktem, z którego można było widzieć to, co dzieje się na zewnątrz były małe okna umieszczone przy samym suficie, które posiadały małe zasłonki. Nie miałam zamiaru zapalić jakiegokolwiek światła, o nie, na pewno nie w tej chwili. Powoli traciłam wiarę w to, że jest to jakiś chory żart albo kara za moje zachowanie. Przecież moi rodzice powinni wrócić dawno z pracy...dlaczego nie było nikogo w szkole? Przecież na uli...o święty Barnabo. Teraz to składa się w całość! Kiedy wracałam ze szkoły z daleka widziałam jakieś sylwetki...czyli nie byli to cywile, tylko...to coś.
Nie wiem, jak mogę nazwać takie osoby. A może ja po prostu śnię? Dla pewności uszczypnęłam się w rękę-purwa, to boli!-pisknęłam i lekko potarłam w obolałe miejsce. Nie potrafiłam usiedzieć w miejscu i nic nie robić...Muszę się stąd wydostać i to koniecznie. Postanowiłam wrócić na parter i spojrzeć, co się dzieje. Delikatnie chwyciłam za zasłonkę, powoli ją przesuwając. Nikogo nie było. Odetchnęłam z ulgą, ale jednak przeszedł mnie tez dreszcz niepokoju. Nie wyjdę stąd, za bardzo się boję. I taka właśnie była prawda. Mimo tego, że jestem wielką fanką horrorów i zawsze jako jedyna nie zakrywam oczu to teraz mam ochotę zapaść się pod ziemię. Byłam zmęczona, przestraszona. Bałam się zasnąć. Bałam się tego, że to coś jakim sposobem wejdzie do środka. Niestety po kilku godzinach moje oczy nie wytrzymały i zasnęłam pod jedną ze ścian.
Obudziłam się sama z siebie, szybko uświadamiając sobie, co się dzieje. Zerwałam się na równe nogi w sekundę. Kuchnia była akurat przede mną i po cichu się do niej wślizgnęłam, biorąc nóż z blatu. Najciszej jak się dało przeczesałam cały teren domu i nic, żadnej żywej duszy. Pozostało mi tylko wyjść na zewnątrz i zobaczyć, co się tam dzieje...Standardowo postanowiłam wyjrzeć przez okno, ale tym razem za bardzo się rozpędziłam i szybkim tempem odsunęłam całą zasłonę, aż podskoczyło mi ciśnienie. Ale na marne, bo nie było tam ni...-ja nie mogę!-z krzykiem odskoczyłam do tyłu najbardziej jak się dało, a w okno zaczęła walić ta postać. Krew była już po zewnętrznej stronie szyby, nie wiedziałam, co mam robić. Byłam cała sparaliżowana, kiedy nagle usłyszałam huk i postać wleciała przez rozbitą szybę do okna. Szybko schowałam się dalej za fotelem, ale...ona już nie żyła. JAK? Za chwilę zauważyłam, że ktoś wchodzi przez okno do środka. Krzyknęłam i mocniej złapałam nóż i już miałam biec i zadać cios tej osobie, kiedy odezwała się w ostatniej chwili-dziewczyno, spokojnie! Gdzie z tym nożem? Nic ci nie zrobię.-zapewnił chłopak o ciemno-brązowych włosach i piwnych oczach. Nawet wysoki, w miarę dobrze zbudowany. Miał na sobie potargane jeansy i białą koszulę, która była w plamach krwi. Nie wiedziałam, czy oby na pewno mogę mu zaufać.
-kim jesteś?-zapytałam niepewnie, robiąc krok w tył.
-Thomas-wyciągnął do mnie dłoń, ale widząc moje zachowanie cicho się zaśmiał.
-no i co się tak śmieszy?-uniosłam brew, patrząc na niego.
-ty-uśmiechnął się delikatnie i podszedł na tyle, ile mu pozwoliłam.
-co ty tu robisz, co to było i gdzie są wszyscy?-od razu zawaliłam go serią pytań.
Chłopak jedynie lekko wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z uniesioną brwią-gdzie są wszyscy?-zadał mi to samo pytanie i zaraz znowu się odezwał-tak samo jak i ty nic nie wiem. Po prostu rano wstałem i...nikogo nie było, a potem...-wskazał na to coś.
Westchnęłam i nerwowo podrapałam się po szyi-no i co teraz? gdzie my będziemy, jeżeli takie coś, eee...-zacięłam się na chwilę-chodzi?...biega?...grasuje?...żyje w tym samym mieście, co my?
CZYTASZ
Gdzie jesteście? | Dylan O'Brien
Mystery / ThrillerMłoda, podporządkowana rodzicom dziewczyna, która ma już dość zasad. Jest całkiem inna od swoich rówieśników. Rodzice nie pozwalają jej robić większości rzeczy, które w tym wieku są dla niej dość ważne, aby mogła przypodobać się przyjaciołom i skorz...