Rozdział II

333 72 0
                                    

Część I

Warszawa, 3.07.2016

Doskonale pamiętam dzień, który na zawsze odmienił moje życie. To spadło na mnie niczym grom z jasnego nieba. Informacja, że od przyszłego tygodnia rozpoczynam staż w Nowym Jorku, była jak wygrana w lotto. To było jedno z moich największych marzeń i sama nie wierzyłam we własne szczęście. Wybrano mnie spośród tak wielu kandydatów... Z perspektywy czasu wiem, że nic nie stało się przypadkowo, bo ktoś temu szczęściu dopomógł. Zresztą nie pierwszy i nie ostatni raz, ale zawsze wierzyłam, że upór, ciężka praca i odrobina szczęścia to recepta na sukces.

Stałam pośród porozrzucanych niedbale ubrań, kompletując garderobę na kolejne miesiące, co stanowiło nie lada wyczyn przy założeniu, że niedługo muszę być na lotnisku. Na co dzień przykładałam dość dużą wagę do ubioru, który zawsze musiał pasować do konkretnej okazji. Wychodziło mi to całkiem nieźle, ale bez przesady. Nie byłam żadną stylistką, a normalną, zwykłą dziewczyną, która chciała wierzyć, że marzenia się spełniają.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Otworzyłam. W drzwiach stał Dominik, wieloletni przyjaciel, przyszywany brat, który nie raz ratował mnie z opresji.

– Pomyślałem, że przyda ci się pomoc.

Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. Miałam mętlik w głowie.

– Nie wiem, za co się zabrać, co spakować. Ten tydzień dał mi niezły wycisk i chyba się przeliczyłam – nerwowo wyrzucałam z siebie potok słów.

Faktycznie, musiałam uporządkować sporo spraw przed wylotem i pakowanie odłożyłam na koniec. Grunt, że wszystkie formalności związane z pobytem w USA udało mi się załatwić dużo wcześniej. W końcu już dawno zgłosiłam chęć odbycia stażu w Nowym Jorku.

– Dlatego tu jestem. Spokojnie. Weź kilka rzeczy. Na miejscu będzie ktoś, kto pomoże ci się oswoić.

Zmarszczyłam czoło. Co on wygadywał? Czemu ktoś miałby mi niby pomagać? Przecież nie znałam tam nikogo.

– Nie wiem, o czym mówisz. Jadę tam sama – powiedziałam lekko drżącym głosem.

Ukrywanie emocji nie było moją mocną stroną.

– Będziesz mieszkać u mojej koleżanki. Bardzo fajna osoba, obiecała mi, że o ciebie zadba.

Byłam zdumiona. Liczyłam na jakiś obskurny pokój na obrzeżu miasta, zorganizowany przez firmę w ramach stażu.

– No co ty? Poważnie?

– Tak. Poznałem Alex w zeszłym roku podczas mojego pobytu w Nowym Jorku. Mamy fajny kontakt. Miła, towarzyska dziewczyna. Będzie ci się dobrze mieszkało na Upper East Side.

– Ona mieszka na Upper East Side? – Prawie podskoczyłam z wrażenia. – Mam mieszkać z jakąś snobką?

– Spokojnie, nie przeżywaj. To naprawdę fajna, młoda kobieta, kilka lat starsza. Weźmie cię pod swoje skrzydła.

Pewnie miał rację. Panikowałam. Zwykle byłam spokojna i opanowana, ale wszystko nabrało tak szybkiego tempa, że nie ogarniałam sytuacji.

– Dziękuję ci za wszystko, nie musiałeś...

– Ale chciałem. I zawsze możesz na mnie liczyć. Jesteś dla mnie jak siostra.

Dominik był fantastyczny. Jedynak, ale nietypowy. Rodzice go nie rozpieszczali, do wszystkiego dochodził ciężką pracą. Znaliśmy się od studiów. Nigdy nie było między nami chemii. Jednak łączyła nas szczególna więź, niczym rodzeństwo. Jak na swój wiek był bardzo dojrzały, a ja zawsze chciałam mieć starszego brata. Pomógł mi przetrwać trudny dla mnie czas, gdy nagle zmarł mój narzeczony.

New York Splendor (WYDANA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz