- Nie zrobisz mi tego!
- Już zrobiłem.
- Nie wejdę tam!
- Wejdziesz.
- Jesteś szalony!
- Wiem o tym i bardzo mi z tym dobrze.
Załamałam się, kiedy usłyszałam, że Kacper i Piotrek zgłosili mój udział w konkursie karaoke, który został zorganizowany przy plaży w ramach jakiegoś letniego festynu, będącego częścią ogólnopolskiej, letniej trasy koncertowej, transmitowanej w telewizji. Przekonywali mnie, że świetnie dam sobie radę, ale przecież nie mogłam naprawdę wystąpić, bez żadnego przygotowania i w ogóle! Spanikowałam na całego.
- O! Zuza, czyżbym widział kamery? Będziesz w telewizji!- krzyczał podekscytowany Kacper. Też miał się czym podniecać!
- Jeśli ci się to tak podoba, to możesz wystąpić zamiast mnie!- odkrzyknęłam buntowniczo.
- Zamiast ciebie nie, ale z tobą bardzo chętnie, prawda, Piotrek?
- Ależ oczywiście, będę zachwycony, występując w charakterze stojaka i trzymając ci mikrofon...- w tej chwili dałam Piotrkowi szturchańca w bok.
- Jesteś obrzydliwy!
- Słuchaj Piotrek, słuchaj, prawdy nigdy za wiele.
Po tych słowach wypowiedzianych przez mojego brata chłopcy zaczęli się gonić, a ja dla odmiany zaczęłam się zastanawiać, czy kiedykolwiek dorosną. Niestety nie trwało to długo, bo usłyszałam zapowiedź mojego występu. Westchnęłam tak potężnie, że mógłby mi pozazdrościć miech kowalski i idąc jak na ścięcie, poczłapałam w stronę sceny.
Właściwie nie wiem, dlaczego to zrobiłam. Równie dobrze mogłam uciec stamtąd i nic takiego by się nie stało. Wywołaliby kolejnego uczestnika i po sprawie. Ale widocznie podświadomie pragnęłam jednak wystąpić, a poza tym chciałam udowodnić Kacprowi i Piotrkowi, a szczególnie temu drugiemu, że rzeczywiście dam sobie radę i wyjdę z opresji jak superbohaterka w filmie sensacyjnym. Tylko że ja nie jestem superbohaterką!
Stanęłam na środku sceny i z przerażeniem wpatrywałam się w zaciekawioną widownię. W tłumie ludzi dostrzegłam Piotrka, który podnosił uniesione kciuki, aby dodać mi otuchy. Nagle wstąpiła we mnie jakaś szalona determinacja. O nie! – pomyślałam - nie zbłaźnię się! Nie przed nim! Jeszcze zobaczy, na co mnie stać! I to był mój jedyny cel.
Usłyszałam pierwsze takty muzyki. Na szczęście była to moja ulubiona piosenka, którą niejednokrotnie śpiewałam pod prysznicem. Kacper musiał to słyszeć, dlatego zgłosił mnie do zaśpiewania tego właśnie utworu. Dobrze przynajmniej, że nie do żadnego „Umca umca," albo czegoś w tym stylu.
Zaczęłam śpiewać. Przede mną na małym monitorku pojawiał się tekst. Muszę przyznać, że szło mi... nawet całkiem nieźle. Wczułam się w rytm muzyki, a dźwięki wydobywające się z mojej krtani były na tyle czyste, że dało się tego słuchać z przyjemnością, a przynajmniej tak wywnioskowałam po twarzach publiczności. Pod koniec piosenki wpadłam w tak dobry nastrój, że nawet pomachałam do kamery z nadzieją, że mama ma włączony odbiornik na odpowiednim kanale.
Spojrzałam jeszcze raz w stronę publiki i poszukałam wśród niej mojego brata i jego kolegi. Niestety, nigdzie ich nie widziałam, natomiast usłyszałam ogromne brawa po zakończonym występie. Nie spodziewałam się, że sprawi mi to taką radość! Konferansjerzy poprosili, bym zaczekała w garderobie wraz z innymi uczestnikami, gdyż jury zaraz ogłosi zwycięzcę. A więc byłam ostatnia!
W chwilę później usłyszałam dochodzące ze sceny cudowne słowa i szczerze powiedziawszy, zatkało mnie. Czy to możliwe? Czy możliwe jest, że wygrałam? Tak, wołają mnie do siebie! W blasku zachodzącego słońca trzęsącymi się rękami odbierałam dyplom z rąk prowadzącego i czek na sumę tysiąca złotych , który wręczył mi mój ideał, mój ulubiony piosenkarz, do którego podobizny wiszącej na ścianie wzdychałam już niejeden raz. Nawet nie wiedziałam, że to on jest przewodniczącym jury! Przy wręczaniu nagrody mrugnął do mnie porozumiewawczo i szepnął mi na ucho, żebym chwilę na niego zaczekała za kulisami.
Jak na skrzydłach wybiegłam na tyły i o mały włos nie umarłam z przerażenia. Ktoś nagle złapał mnie w objęcia i zaczął się kręcić dookoła. Doznałam niebotycznej ulgi, gdy zorientowałam się, że to Piotrek.
- Ty wariacie! - krzyknęłam, udając oburzoną, jednak nie udało mi się ukryć emanującej ze mnie radości - chcesz, żebym dostała zawału serca! Ładnie to tak straszyć bezbronne istoty?
- Zuch dziewczyna !- Piotrek zdawał się nie słyszeć moich pretensji - a nie mówiliśmy ci z Kacprem, że wspaniale sobie poradzisz? Ani przez chwilę w to nie wątpiłem!
- Masz szczęście, bo inaczej przełożyłabym cię przez kolano i sprała na kwaśne jabłko! - nie mogłam się powstrzymać od złośliwego uśmiechu. A jednak dopięłam swego! - Wracając do mojego brata, to gdzie on właściwie jest?
- Dzwoni do twojej mamy oznajmić jej tę wspaniałą nowinę. Oho, właśnie nadchodzi!
- Gratulacje, siostra! - usłyszałam tylko i zaraz znalazłam się w ramionach brata, totalnie zaskoczona, gdyż pierwszy raz zwrócił się on do mnie per „siostra"- twoja mama jest wniebowzięta, nie może się doczekać, kiedy jej wszystko opowiesz. Nie muszę dodawać, że szczęśliwym trafem miała włączony telewizor i widziała twój recital.
Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem i w tej właśnie chwili ktoś chrząknął głośno. Odwróciłam się i zobaczyłam ubóstwianego przeze mnie piosenkarza.
- Nie chciałbym przeszkadzać, bo widzę, że się świetnie bawicie, ale mam dla ciebie propozycję - po tych słowach dosłownie zabrakło mi tchu - Mój nowy projekt to ma być ukłon w stronę fanów, stąd zamierzam zaprosić do gościnnego udziału kilka osób spoza branży. Jednym słowem, szukam nieoszlifowanych talentów, którym mógłbym w ten sposób pomóc się wybić.
Gdybym zmierzyła w tamtym momencie ciśnienie, chyba brakłoby skali na ciśnieniomierzu. Nie dość, że od samych słów mojego muzycznego guru kręciło mi się w głowie, to jeszcze Piotrek jak gdyby nigdy nic zarzucił mi rękę na szyję, co jeszcze bardziej przyspieszyło bicie mojego serca. Tymczasem piosenkarz kontynuował swój wywód.
- W niedalekiej przyszłości mój management zorganizuje casting dla fanów, spośród których wybierzemy dziesięć osób, które zaśpiewają w chórkach na mojej najnowszej płycie; jednak ja już teraz mam dla ciebie propozycję: czy zechciałabyś, tak całkiem poza oficjalnym castingiem, wziąć udział w tym projekcie? Masz świetny głos, a do tego śpiewasz niezwykle czysto i szkoda by to było zmarnować - uniósł znacząco brew, jakby chciał zaznaczyć, że byłoby to największym grzechem świata.
Mój świat zawirował.
- Yyy... to znaczy...ale ja przecież....
- Oczywiście, że się zgadza - odpowiedział za mnie Kacper, bo ja chyba jąkałabym się tak do dnia Sądu Ostatecznego. Po czym podyktował piosenkarzowi numer telefonu do naszej mamy (no tak, kwestie prawne pewnie musi ogarnąć pełnoletni opiekun) i zaczęli żegnać się się jak starzy znajomi, a ja stałam zszokowana i próbowałam podnieść szczękę z podłogi.
Nagle, tuż za uchem usłyszałam cichy głos.
- A czy zanim zostaniesz wielką gwiazdą, to mógłbym liczyć kiedyś na prywatny koncert na osobności? – zapytał Piotrek, a z miejsca, w którym opierał na mnie swoje ramię, spłynął po moim ciele elektryczny dreszcz, niepodobny do niczego, co kiedykolwiek czułam w swoim życiu. – Czy może muszę się zapisać do elitarnego klubu twoich fanów?
Wychylił się i znienacka cmoknął mnie w policzek, a potem szybko odsunął się w momencie, gdy Kacper zakończył już swoje wylewne pożegnanie z moim idolem i zwrócił się z powrotem w naszą stronę.
- To co, gołąbeczki, powiecie na pizzę, żeby uczcić to popołudnie? Zuza stawia! - zakrzyknął mój uradowany brat.
Ja mu dam "gołąbeczki"! Ja mu dam "Zuza stawia"!
CZYTASZ
Na brzegu pierwszej miłości [ZAKOŃCZONE]
Teen FictionNie ma nic bardziej uroczego, nic bardziej ekscytującego niż pierwsze, nastoletnie zauroczenie. Zwłaszcza gdy rodzi się ono w romantycznych okolicznościach wakacyjnego wypadu nad morze. Zuza ma 16 lat, a także masę problemów na głowie - dopiero co s...