Riza Andersen była osobą ciężką w obyciu, szczególnie jeśli coś szło nie po jej myśli. A decyzja generała Smitha wybitnie była jej nie w smak. Zdołała wyperswadować mu pomysł przyłączenia jej do oddziału specjalnego kaprala, ale kosztowało ją to wiele nerwów i ciągłego gryzienia się w język. Nie obeszło się jednak bez kilku przekleństw wymamrotanych pod jego adresem. Na szczęście Erwinowi dało się przemówić do rozsądku. W krótkich żołnierskich słowach wyjaśniła mu, że skoro kapral jest odporny na jej moc, mogą ochronić więcej ludzi, będąc po dwóch stronach formacji. I na to rozwiązanie dowódca przystał. Nie odpuścił jednak co do kwestii wspólnych treningów z kapralem, by rozwijać jej zdolności.
Hanji wysnuła teorię, że Riza musi wzmocnić ciało, by wydłużyć czas korzystania z zamrożenia. Skoro tylko kapral był odporny na jej moc, to tylko on mógł z nią ćwiczyć. Andersen nie bardzo widziała w tym sensu, jeśli potrafiła parować jego ciosy. I właśnie na tym szczególe złapała ją pani pułkownik. Ze złośliwym uśmieszkiem powiedziała, że nie ma parować tych ciosów, ale spróbować go pokonać. Parowanie oznaczało, że była jeszcze zbyt słaba, by zwyciężyć. I tak się zaczęły wspólne treningi.
Każdy trening wyglądał podobnie. Najpierw walka wręcz, później bieg po poligonie, by powstrzymywać wyskakujące pociski i manekiny, na końcu zamrożenie z użyciem sprzętu do trójwymiarowego manewru. Kapral niewiele mówił w trakcie, bo nie musiał. Riza była pojętna. Hanji wytłumaczyła, co i jak powinna robić, a Andersen stosowała się do jej poleceń. Pułkownik często towarzyszyła im podczas treningów. Gdy Andersen przypadkiem ją zamroziła, później o wynikach opowiadał jej Levi. Dzięki temu Zoë miała ogląd na całą sytuację i nie traciła żadnego, nawet najdrobniejszego szczegółu.
Ackermanowi i Andersen udało się nawiązać nawet jakąś nić porozumienia, przynajmniej na treningach. Dziewczyna traktowała je bardzo poważnie i dawała z siebie wszystko. Gdy któregoś dnia skończyli, Hanji przyniosła im po manierce z wodą. Andersen usiadła na przewróconym manekinie i powoli uspokajała oddech. Upiła kilka łyków, resztą zmoczyła twarz. Wpatrzyła się w niebo, rozmyślając, jak powodziło się Nadii i Mice. Może za niedługo poprosi dowódcę o możliwość wzięcia kilku dni przepustki? Mika nie będzie zadowolona, gdy odwiedzi ją ze Skrzydłami Wolności na plecach, ale chciała jeszcze raz ją zobaczyć. Poza tym musiała wytłumaczyć, dlaczego dołączyła do zwiadowców.
– Andersen! – Z zamyślenia wyrwał ją głos Mikego. Podniosła się z cichym stęknięciem. Pułkownik Zacharius zbliżył się, więc zasalutowała mu, w końcu była niższa stopniem. Skinął głową całej trójce, po czym spojrzał na dziewczynę. – Andersen – powiedział, głośno wypuszczając powietrze – dowódca wzywa cię do siebie. Wy też lepiej idźcie – powiedział do Ackermana i Zoë.
– Czy to pilne? – spytała Riza. – Chciałabym się wykąpać.
Mike pokręcił głową.
– Natychmiast. – Nawet mimo takiej postawnej sylwetki mogła dostrzec, że wyglądał na zmartwionego. Czyli wiedział już o czymś, co jej dotyczyło. Poczuła słabość w całym ciele. Nadia! Coś jej się stało. Wciągnęła ze świstem powietrze, oczy rozszerzyły się jej z przerażenia. Widząc to, powiedział: – Nie chodzi o Sorokin. – Odetchnęła z ulgą. Mike jednak nadal unikał jej wzroku. – Lepiej już idź.
– Tak jest – odparła, posyłając mu przeciągłe spojrzenie.
Starała się wyczytać cokolwiek z jego twarzy, ale poza tym, że nie czekają ją dobre wieści, nie potrafiła go rozgryźć.
Nie czekając na pozostałych, ruszyła do kwater. Pojawiła się przed drzwiami gabinetu dowódcy i zapukała donośnie. Usłyszała zaproszenie, więc weszła do środka, ale nie zamknęła za sobą drzwi. Chwilę później weszli kapral i Hanji.
CZYTASZ
Brzemię || Levi Ackermann x OC (Riza Andersen)
FanfictionBędąca niemal na skraju śmierci Riza zostaje znaleziona w dystrykcie Trost przez akuszerkę i uzdrowicielkę Mikę Andersen. Kobieta postanawia zaopiekować się dziewczyną i przyjmuje ją pod swój dach. I kiedy wydawać by się mogło, że wszystko zmierzało...