3.

351 35 2
                                    

Kilka dni później wszyscy siedzieli i oglądali film. To był ich zwyczajowy zestaw; piwo, film akcji i ciągłe chrupanie Nialla, który jadł chipsy i popcorn. Louis był gospodarzem w takie wieczory, głównie dlatego, że miał największy telewizor i kanapy, ale także dlatego, że męczył się podczas oglądania filmów i nie znosił jeździć z powrotem do domu.

Obecnie, na prośbę Zayna, oglądali film o Avengersach. Wszyscy się w niego zaangażowali, za wyjątkiem Harry'ego, który czuł, jak jego serce zaciska się za każdym razem, gdy Louis przyciskał się kolanem do jego. 

Miał serce w gardle i czuł, że tonie, odurzony tym uczuciem. 

Harry znał swoje limity, przycisnął więc kolana do piersi, zanim Louis znów zdążył je dotknąć. Usłyszał niezadowolone prychnięcie Louisa, który teraz oparł się o bok Harry'ego. To było zbyt wiele, a jednak nie powstrzymało to Harry'ego przed położeniem głowy na tej Louisa. 

Spojrzenie Louisa błądziło przez chwilę, dostrzegając, że pozostali chłopcy wlepiali wzrok w ekran, wsunął więc rękę w dłoń Harry'ego. 

Splótł ich palce, ściskając je mocno. Harry odwzajemnił ten uścisk, życząc sobie, by był bardziej odporny. To właśnie te momenty chciał uważać za normalne, otwarte. Kogo obchodziło, że chłopcy to zobaczą? 'Jestem twój, Louis!' chciał powiedzieć, ale było to zbyt dalekie od prawdy. On mógł należeć do Louisa, ale Louis nie należał do niego. 

Pukanie do drzwi przykuło uwagę wszystkich i Louis szybko wypuścił dłoń Harry'ego, jakby go parzyła. Smutne westchnięcie opuściło usta Harry'ego, ale Louis wstał z kanapy, by otworzyć drzwi. 

Oczy Harry'ego rozszerzyły się na dźwięk wysokiego tonu głosu, którego nie chciał dziś słyszeć. To była ona. Kiedy dla potwierdzenia odwrócił głowę w stronę drzwi, uznał to za wystarczający powód, by wstać ze swojego siedzenia. 

- Gdzie idziesz? - zapytał Liam, gdy Harry sięgnął po swój płaszcz. Kędzierzawy chłopak był zbyt zmęczony, by kłamać. 

- Do domu - odpowiedział szybko, wsuwając telefon w kieszeń jeansów. 

- Chłopaki, Eleanor jest... Gdzie idziesz? 

Louis chciał zaanonsować przybycie swojej dziewczyny, a zamiast tego zaskoczył go widok gotowego do wyjścia Harry'ego. 

- Do domu - odparł Harry. 

Nie potrafił nawet spojrzeć na tę dziewczynę. Nie chciał zdawać sobie sprawy z tego, jak wisiała na ramieniu Louisa. Skierował się na korytarz bez zbędnego pożegnania. 

Louis pobiegł za nim. 

- Dlaczego wychodzisz? - zapytał, ale Harry wciąż kierował się w stronę drzwi, wsuwając na stopy swoje buty. Louis złapał go za ramię, próbując go powstrzymać, ale tylko bardziej nakręcił Harry'ego. 

- Zaprosiłeś ją? - szepnął, ale jego słowa były niczym jad. 

- Jest moją dziewczyną - odpowiedział automatycznie Louis, broniąc jej przybycia, a Harry najbardziej pragnął, żeby to jego bronił w ten sposób. 

- Zaprosiłeś ją czy nie? - powiedział, ostro akcentując każde słowo. Jego oczy pociemniały od gniewu. 

- Nie, nie zaprosiłem - szepnął Louis, a Harry chciał nie czuć tego smutku. Pojawiła się niezaproszona, kradnąc jego ulotne chwile. 

- Idę do domu - powiedział stanowczo, sięgając do drzwi, a Louis w ostatniej próbie przycisnął go do nich. 

- Zostań, proszę - szepnął, a jego oddech owiał twarz Harry'ego. Jego usta zawisły tuż przy jego i Harry pozwolił sobie na pocałunek, tylko przez moment, zanim odepchnął chłopaka od siebie. 

- Muszę iść, Lou - powiedział smutno, po raz ostatni spoglądając w błagające oczy Louisa, zanim otworzył drzwi i zamknął je za sobą. 

Harry skierował się do samochodu. Zatrzasnął za dobą drzwi i uderzał pięściami w kierownicę, krzycząc ze złości, zanim jego usta opuścił szloch. To był płacz desperacji, tylko dla jego oczu w komforcie jego samochodu z przyciemnianymi szybami. 

Ukrył się przed światem w zaciszu swojego mieszkania. Miękkie dźwięki 'je te laisserai des mots' wydobywały się cicho z jego telefonu, gdy siedział przy oknie z kubkiem herbaty. Nie miał do kogo zadzwonić ani komu się wypłakać. Czuł się całkowicie samotny. 

Dopiero później tego wieczoru otrzymał wiadomość od Louisa. 

Louis ❤️: Mogę przyjść? 

Nie chciał odpowiadać, chciał powiedzieć nie, że go nienawidził i nie chciał mieć z nim nic wspólnego, ale wiedział, że ta wiadomość nic nie znaczyła. Louis był już w drodze. 

Ich relacja nie była toksyczna, tylko ich przyjaźń znikąd lekko się pogorszyła. Harry znał Louisa bardziej, niż chłopak znał samego siebie. Louis był dobrą i ciepłą duszą, był tylko zagubiony i przestraszony. 

Wkrótce rozległo się pukanie do drzwi i nogi same poniosły Harry'ego, zanim zdążył to przemyśleć. Była jedenasta wieczorem i nie miał ochoty na kłótnie. Jak podczas burzy na morzu, pozwalał na to, pozwalał się temu ponieść. 

Przez krótki moment, gdy Harry otworzył drzwi i Louis stanął w jego salonie, było niezręcznie, ale to uczucie szybko przeminęło, gdy Louis podszedł do niego i mocno objął go ramionami, szepcząc mu słodkie przeprosiny i czułe słówka. Harry pragnął właśnie tego i więcej. 

Gdy byli już nadzy, a Harry w bezbronnym stanie leżał pod Louisem, Harry zdawał się nie myśleć o niczym innym, jak o mężczyźnie, pod którym był uwięziony. Czuł się błogo i nieświadomie, jęki, które z siebie wydobywał, były dla Louisa i tylko dla niego. Rozkoszował się dźwiękami, które otrzymywał, pielęgnując te chwile, jakby były ostatnimi, gdy miał dla siebie Louisa w ten sposób. Każdy raz traktował jak ostatni. 

Kiedy Louis zatrzymał na chwilę swoje biodra, by złapać szczękę Harry'ego i pocałować wargi Harry'ego, wypełniło go to słodką, fałszywą nadzieją, która tylko spotęgowała łzy spływające po jego policzkach. Louis otarł je, tak jak robił to zawsze, zanim kontynuował. Jego biodra nie zatrzymały się, dopóki nie skończył. Harry nie prosił o więcej, pozwalał, by to się działo, mając nadzieję, że tym razem Louis zostanie bez jego prośby. 

Kiedy skończyli, Harry leżał bez ruchu, gdy Louis go oczyszczał, kładł na łóżku i przykrywał go, całując jego czoło. Poszedł do kuchni i przyniósł Harry'emu szklankę wody i to wszystko było zbyt urocze jak na kogoś, kto zostawi Harry'ego z uczuciem zimna, samotności i bólu. 

Ten moment nadszedł, gdy Louis zadbał o Harry'ego i stał przez chwilę w nogach łóżka, jak robił to zawsze. Słowa 'zostań, proszę' cisnęły się Harry'emu na usta, ale powstrzymał je, obserwując, jak Louis walczy z myślami. Jego oczy powiedziały więcej niż wszelkie słowa, które mógłby wypowiedzieć. W końcu Louis westchnął i wsunął się z powrotem do łóżka, przyciągając Harry'ego do swojej piersi. 

To przez takie małe zwycięstwa Harry czuł, że Louisowi wciąż na niemu zależy, że nie był to dla niego tylko nic nieznaczący seks, że może go kochał. Harry wtulił się w ramiona Louisa, całując jego obojczyki. 

- Dziękuję - szepnął, a Louis westchnął w jego loki. 

- Nie powinieneś mi dziękować - odszepnął, całując czubek głowy Harry'ego. 

Obaj zasnęli niedługo później, czując się swobodnie, gdy ich serca biły jak jedno. 

Call me when it's over (Tłumaczenie)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz