Czas przeszły
Pov. Dominik
Mijały kolejne doby. Serce, cały czas bolało mnie i kuło w środku, jednak małe ciepło tworzył Paweł który był ze mną od tych nieprzespanych nocy, aż po te szare dni. Kiedy był u mnie, graliśmy w gry na konsoli, albo oglądamy głupie seriale i filmy na Netflixie. Siedzieliśmy wtedy na kanapie jedząc zamówione wcześniej jedzenie. Każdy taki dzień był dla mnie jak lekarstwo na ten okropny ból. Na gorączkę nieszczęścia, przytulał mnie mocno i głaskał mnie po moich kasztanowych włosach. Czułem jak bym znał go od piaskownicy.
Gdy żyłem tak z tobą coś musiało zaburzyć ten piękny harmonogram każdego mojego dnia...Dzisiaj postanowiłem pójść do ciebie wcześniej, by zrobić smaczne i ciepłe śniadanie.
Kiedy przekręciłem klucz w zamku, i otworzyłem cicho drzwi by nie obudzić ciebie, czułem że odchodzę od wszelkich zmysłów.W całym mieszkaniu panował bałagan, wręcz jakby przeszedł tu huragan. Każda najmniejsza szafka, była otworzona i rzeczy z niej były rozrzucone w jej zasięgu.
Już wchodziłem w głąb mieszkania, by przekonać się czy ty, jesteś cały. Miałem nadzieję że będziesz smacznie spał. Niestety, myliłem się.W kuchni siedziałeś w ciemnej, plamie świeżej krwi. Źródłem była twoja rozciętą głowa, która oparta, o szafki kuchenne.
Czułem jak moje nogi miękką. Serce znaczyło bić mi mocniej, jak nigdy dotąd. Nie mogłem tak patrzeć na ciebie. Z kieszeni spodni wyjąłem telefon wybierając numer 122...Czas teraźniejszy
Wpatrzony w Pawła siedziałem przy nim w szpitalu. Patrzyłem na niego z oczami pełnymi łez. Nagle otworzyłeś swoje niebieskie ślepia i powoli podniosłeś głowę.
- Co się stało? -Zapytałeś cicho
Przez moment siedziałem, nie mówiąc nic.
- Nie chcę cię teraz za bardzo martwić wiesz? Pójdę lepiej powiedzieć jakiemuś lekarzowi że obudziłeś się...
- Okej ale wrócisz? -Jego głosie wyczułem lęk i lekkie zmieszanie.
- Oczywiście że tak. -Po tych słowach powoli wyszedłem.
-Pana stan nie jest tragiczny, lecz nie jest też świetny, więc podejrzewam że zostanie pan tu na jakiś czas. -Lekarz mówił do Pawła spokojnym tonem.
- To znaczy? -Zapytał Paweł.
- Nie umiem panu powiedzieć.
- Dobrze, czy mogę wiedzieć jak tu trafiłem?
- Myślę że na to pytanie odpowie pana chłopak.Paweł spojrzał na mnie nieprzytomnym wzrokiem.
- Przepraszam. Muszę już iść. Jeżeli potrzebował by pan jakiejś pomocy niech pan kliknie ten czerwony przycisk.
- Dobrze, dziękuję.
Chłopak poczekał aż lekarz wyjedzie z sali, i od razu zapytał mnie:
- Powiem się w końcu czegoś?
- Oczywiście ,,kochanie". -I parsknołem śmiechem widząc rumieniacego się Pawła.
Opowiedziałem mu całą historię. Od momentu mojego wyjścia z mieszkania, aż po chwilę w której znalazł się w szpitalu. Wytłumaczyłem mu też, że musiałem podać się za jego chłopaka, aby wpuścili mnie do jego sali.
- Ciekawe Dominiczku. -Po tych słowach kluseczka potargała moje włosy.
- Nawet z tym bandażem wyglądasz uroczo. Powiedziałem z rozpływającym się uśmiechem na mojej twarzy.
- Romantyk. -Szepnął.
Siedziałem z nim dopóki nie zasnął...Dzień dobry lawięcuszki! Rozdział pisałam kiedy byłam rozkojarzona i wpatrzona w piękne okno na zachód słońca, więc jest moim zdaniem nawet spoko. Muzyczka taka sama jak mój Vibe dzisiaj i obcjonalnie można sobie włączyć.
Kocham was <3
~Klucha
CZYTASZ
Miłość z sąsiedztwa [] Lawięc
FanfictionNie odpowiadam w 100% za tą książkę bo i tak wyjdzie niezła dawka krindżu 🌞✌️ ~18.05.2k22 -100 osłon