Skandal #4

496 64 17
                                    

TEGO NIKT SIĘ NIE SPODZIEWAŁ! ROSALYN FLINT PRZYŁAPANA NA NAMIĘTNYM SPOTKANIU Z CHRISTIAN'EM REESE!

Gazeta leżała na stole, a nagłówek wypalił w moim umyśle bolesne piętno. Ladacznica, która wepchnęła się do łóżka przyszłego rozwodnika, nawet nie czekając aż sąd wyda swój wyrok!

Nawet teraz mi niszczył spektakularnie życie. Chociaż wtedy żadne gazety o tym nie pisały.

— Mamo? Kim jest Christian Reese?

Zamknęłam oczy, wzdychając ciężko. Wiedziałam, że w końcu Cornelia dorwie jakąś gazetę. Zresztą, jako siedmiolatka na pewno umiała już korzystać z internetu. A jeśli nawet nie ona, to jej koleżanki.

— Mój dawny znajomy, kochanie. — Odwróciłam się do niej i sapnęłam z zaskoczenia, widząc za nią Christian'a. Obok niego stała Nina z nietęgą miną, rzucając mu złowrogie spojrzenia. — Co ty tutaj robisz?

— Spotkałem te urocze panie na spacerze. — Uśmiechnął się szeroko, patrząc na Cornelię. Odpowiedziała mu tym samym, wyglądając niczym mały aniołek. — Zajączku, pokażesz mi te piękne kwiaty, o których mówiłaś? Ja chwilę porozmawiam z twoją mamą.

— Dobrze, kapitanie! — zaśmiała się perliście i popędziła na górę. Skinęłam w tym czasie na Ninę, która niechętnie ruszyła za moją... naszą córką.

Wstałam, odgarniając do tyłu włosy. Czułam się niczym karzeł przy olbrzymie. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, wręcz dawało poczucie bezpieczeństwa, ale teraz... nie chciałam, aby mnie zdominował swoją posturą.

— Dlaczego wchodzisz do mojego domu bez zaproszenia? — wysyczałam, na co przekrzywił głowę. Włosy miał w chaosie, co było zupełnym przeciwieństwem wczorajszego wieczora. — Nie jesteś tutaj mile widziany.

— Sądzę, że nasza córka ma odmienne zdanie, mała — odpowiedział, czym skutecznie zamknął mi usta. Musiał wiedzieć wcześniej, jeśli ją znalazł bez problemu na spacerze. Czy chociaż ta jedna rzecz nie mogła pójść po mojej myśli?!

— Nie nazywaj mnie tak — warknęłam, odsuwając się z zasięgu jego dłoni. Bałam się, że wystarczy najmniejszy dotyk, abym zmiękła niczym wosk. Nadal na mnie działał, chociaż się przed tym broniłam każdym możliwym sposobem.

— Uwielbiałaś to, Rose — kusił nadal, nie zrażając się moim zachowanie. Rozejrzał się po kuchni, parskając pod nosem. — Obydwoje jesteśmy skandalistami, prawda? W oczach innych ludzi, rzecz jasna.

— A ty co takiego zrobiłeś, co? — prychnęłam, krzyżując dłonie na piersi. — Pocałowałeś laskę, której kazałeś usunąć ciążę, po czym nachodzisz ją w jej domu, gdzie mieszka z córką. Wyjawisz to prasie? Pokażesz, kto tak naprawdę rządzi w naszej znajomości?

Moje słowa brzmiały gorzko i żałośnie. Tak długo chowałam w sobie urazę, że nie umiałam jej teraz ukryć, gdy nadarzyła się okazja do wygarnięcia wszystkiego temu demonowi.

— Nie — zaprzeczył, po czym uniósł obie dłonie. Jakby chciał mnie przekonać, że nie miał żadnych złych zamiarów. Co za bujda! — Obydwoje wiemy, że mówisz prawdę... przynajmniej w części. Nie rządzę w naszej znajomości.

— Masz rację. Nie ma już żadnej naszej znajomości — zaśmiałam się gorzko, próbując pokonać łzy. Nie sądziłam, że jeszcze kiedyś będę miała okazję z nim porozmawiać twarzą w twarz. — Zakończyła się osiem lat temu, kiedy podałeś mi pieniądze. Znasz drogę do wyjścia.

Westchnął ciężko, po czym zajął jedno z krzeseł.

— Wszystko ci wyjaśnię... — zaczął i zamilkł. — Ale jeszcze nie teraz.

Nie chciałam jego tłumaczeń. To by znaczyło, że nie mogłabym go z czystym sumieniem nienawidzić. A czarno-biały świat był dużo prostszy.

— A kiedy, panie Reese? — syknęłam, opierając się o blat. Teraz to ja górowałam nad nim i zamierzałam z tego faktu korzystać. — Miałeś swoją szansę już wtedy. Cieszyłeś się, że jestem w ciąży. Po tym następnego dnia pojawiłeś się u mnie w domu z torbą gotówki. Jesteś pieprzonym idiotą, jeśli myślisz, że takie zachowanie może coś wyjaśnić.

Stare rany w sercu otworzyły się na nowo, kiedy tylko dopuściłam znowu do siebie wspomnienia tamtego wieczoru. Taka byłam szczęśliwa. Czułam się jak królowa, która poznała swojego króla. Kochałam go nad życie, ale on mnie nie, jak się potem okazało.

— Biorę rozwód. Od razu jak tylko moja matka się zawinęła — prychnął, wyciągając w moim kierunku ramiona, ale zdołałam się odsunąć na czas. Przez twarz przebiegł mu grymas niezadowolenia. — Myślisz, że te dwie sprawy się ze sobą nie łączą? Nigdy nie byłaś głupia, Rose.

— Nie chcę o tym myśleć, draniu — fuknęłam rozeźlona. Wstał powoli, przez co znów poczułam się o wiele słabsza. Miał w sobie coś, co kazało człowiekowi zejść mu z drogi. — Nie chcę cię widzieć. Nie chcę cię znać...

— Kochałem cię — przerwał mi, patrząc prosto w moje oczy. Zachłysnęłam się powietrzem, zaciskając powieki. Nie chciałam go widzieć, gdy to mówił. Za dużo bolesnych wspomnień od razu próbowało zbombardować mój zmęczony umysł. — Tęsknię za tobą, mała. Zrobiłem wszystko, co mogłem, abyś była tylko bezpieczna.

— Nie chciałam być bezpieczna! — zawyłam niczym zranione zwierzę. Momentalnie przywołałam się do porządku; nie mogłam pozwolić, aby Cornelia cokolwiek usłyszała. — Chciałam stabilności. Chciałam ciebie u swojego boku, do cholery jasnej!

Zrobił minę zbitego szczeniaka, na której widok parsknęłam histerycznym śmiechem. Dokładnie taką samą robiła Cornelia jak o coś prosiła, na co nie chciałam się zgodzić.

— Rose, mała, zastanów się — powiedział cicho, podchodząc bliżej. Dłonią musnął mój policzek, cały czas wpatrując się w moje oczy. — Czy jakbym wtedy ci powiedział, że musimy się rozstać, to czy byś wybrała własne bezpieczeństwo czy związek ze mną?

Nie odpowiedziałam. Nie mogłam odpowiedzieć na tak absurdalne pytanie.

— Właśnie — mruknął, uśmiechając się ze smutkiem. Kciukiem gładził moją kość jarzmową, po czym przesunął go na dolną wargę. — Jesteś nadal tak samo piękna jak wtedy. Ale teraz zachowujesz się jak lwica, która pożarłaby każdego, kto próbowałby skrzywdzić jej lwiątko.

— I mówi to bezlitosny Reese, który wyciąga największe brudy wszystkich znanych osób w Hollywood — dopowiedziałam, nie powstrzymując łez, które zaczęły mi spływać po twarzy. Objął ją drugą ręką, wycierając słoną ciecz kciukami.

— Nie wszystkich — szepnął, opierając swoje czoło o moje. — Tobie bym tego nigdy nie zrobił.

Nie chciałam w to wierzyć, chociaż nie kłamał. Nigdy nic o siebie nie usłyszałam w jego programie czy nie przeczytałam w żadnym artykule jego autorstwa. Tak, jakbym dla niego nie istniała. Jakby mnie wymazał ze swojego życia.

To pozwalało mi jeszcze mocniej pielęgnować nienawiść do tego człowieka. Nie brałam pod uwagi opcji, w której chciał mnie po prostu chronić.

— Wynoś się — szepnęłam bezsilnie. Przymknął oczy, po czym pocałował mnie w czoło. Odsunął się kawałek, posyłając mi piękny uśmiech. Ten, który tak u niego uwielbiałam.

— Jutro o trzeciej będzie wywiad ze mną i Hayden. Tam wszystko wyjaśnię, bo każdy powinien wiedzieć, jakim moja matka była potworem — mruknął, a następnie odwrócił się i wyszedł.

Nie ruszyłam się z miejsca, aż nie usłyszałam cichego kliknięcia drzwi.

Odszedł. Znowu.

Tylko, że tym razem już nie potrafiłam go tak krystalicznie nienawidzić. Zasiał we mnie ziarno zwątpienia, którego unikałam przez ostatnie lata. Lata, w którym budowałam swoją sławę na jego skalanych krwią pieniądzach. To właśnie z nich miałam opłacić aborcję, a przekułam je na fortunę.

Miałam bardzo silną motywację: zemstę.

Demon z Hollywood - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz