W środku nie było najlepszych zapachów ale mieliśmy już coś rozrysowane. Szłam robiąc zdięcia do naszej pracy było ich sporo więc będę musiała wybrać kóre dać do pracy a które nie. Wieczorem każdy szedł do siebie ale nic się nie stało a mój niepokój dalej rósł. W drodze do domu poszłam skrótem obok spalonego domu na końcu ulicy. Alewtedy poczułam sedno mojego niepokoju. Myślałam że serce mi wyskoczy ale dusiłam w sobie to wszystko i szłam dalej. Pod domem znowu to samo jakieś dziwne szepty praktycznie niezrozumiałe ale olewałam to wszystko co szeptało bo nie chciałam że wyczuło mój strach. Wzięłam kilka noyek Luisa i je czytałam bardzo mnie wciągneły wię trochę już wiedziałam o tym całym TO ale nie chciałam dmuchać na zimno. W nocy miałam sen i to prawdziwy horror jeszcze o tym żałosnym klaunie który cały czas mówił jedno i to samo "Zabij ich Micki. Wiem że tego chcesz. Uda ci się zobaczysz". Ja próbowałam go olewać jak zwykle mówiąc stanowczym głosem "Nic im nie zrobie i nie boję się ciebie rozumiesz jesteś dla mnie nikim. I nic mi nie zrobisz nie możesz mi nic zrobić". A i to na próżno. Ten vały klaun to jakiśpiepszony demon którego trzeba pokonać. Później w śnie zauważyłam że jesteśmy w kanałach. Naszych kanałach, kanałach Derry.
-Witaj w moim domu Micki napewno ci się tu spodoba.
I w tedy się obudziłam.