𓇊

15 0 0
                                    

Chwilowy szok, wywołany upadkiem „fioletowego mężczyzny" przerodził się w panikę, gdy ludzie dostrzegli trzy małe strzałki wbite w jego szyję. Sylvia była oszołomiona. Każda komórka jej wyszkolonego ciała, krzyczała i wzywała do ucieczki, jednak wciąż tam stała i analizowała co się stało.

-Nawet jeśli ten gość narobił sobie wrogów to trzy osoby w jednym momencie?- wątpliwości ustały gdy spojrzała raz jeszcze. Po „barwinku" nie było już śladu. W miejscu gdzie jeszcze przed chwilą leżał, nawet z tej perspektyw dostrzegła złote włosy i aurę „żółtych tulipanów"...

Nagle spostrzegła, że dookoła zrobiło się zupełnie cicho. Wszyscy ludzie zamarli w bezruchu i jakby wyblakli. Już chciała podbiec do oszusta, który dał jej zlecenie, jednak jej uszu dobiegł dźwięk ciężkich kroków. Osoba, która je wydała, natychmiast się zatrzymała- Musieliśmy się nawzajem usłyszeć- Przykucnęła i rozejrzała się. Nikogo nie widziała, choć mogła przysiąc, że kroki dobiegały z miejsca nieopodal niej.

-Hej! On mówi, żebyście zeszli!- usłyszała wysoki męski głos. Spojrzała przez szklaną balustradę i ze zdumieniem dostrzegła, że przy „żółtym tulipanie" stoi jakiś długowłosy facet w obdartych ubraniach. Niepewnie wstała i natychmiast gwałtownie się obróciła. Kątem oka dostrzegła inną, wyraźnie kontrastującą z wyblakłym tłumem sylwetkę. Dobrze ubrany, krótko ostrzyżony mężczyzna również ją zauważył. Sylvia wyciągnęła rękę z pistoletem wysoko nad głowę by pokazać, że nie ma złych zamiarów. Widząc to, on też opuścił swoją broń( którą jak Sylvia słusznie założyła, trzymał gotową do strzału) i pozwolił jej zwisać luźno przy biodrach. Nie łudziła się jednak, w razie zagrożenia, bez wątpienia nie zawahałby się ani na moment.

-Panie przodem- wskazał na ruchome( teraz jak wszystko, nieruchome) schody. Niski głos przyprawił ją o ciarki a treść jego słów o mdłości. Wydęła usta ale skorzystała z „uprzejmości". Dobrze wiedziała, że zrobił to jedynie żeby nie zaskoczyła go od tyłu. W normalnej sytuacji, na pewno by oponowała, ale było w nim coś... dobrego i intrygującego. Jeszcze nigdy nie spotkała człowieka, w których widziała słonecznika- Zawsze wie w którą stronę patrzeć, rzadko się myli i świetnie ocenia- oceniła szybko.

Zeszła na dół i podeszła do „tulipana" i „obdartusa"( który zaskoczył ją byciem niezapominajką- i to podwójnie niezwykłą bo mającą drugą łodygę na której również rosły kwiaty. Miał niesamowite życie wewnętrzne i nosił w sobie wielkie krzywdy. Nigdy nie spotkała niezapominajki).

-Wybaczcie, że musiałem w taki sposób. Już wszystko wyjaśniam. No dobrze, nie wszystko... - plątał się „tulipan"- W każdym razie jestem Stwórcą. Wszystkiego. Przez zdarzenia, które wyjaśnię później, nie mam już takiej mocy. Aby przenieść was w miejsce do którego zaraz się udamy potrzeba dużo energii a najłatwiej ją pozyskać ze śmierci. A aby was od razu powiązać najlepiej było żebyście zadali ją razem i równocześnie- a połączona dawka środka nasennego powoduje zatrzymanie akcji serca. Bez obaw, to był mój człowiek i wiedział na co się pisał. Gdy tylko załatwimy co trzeba, przywrócimy go do życia. Wiem, że gdybym od razu powiedział wam to wprost to raczej byście nie uwierzyli. No ale teraz to sami widzicie- rozłożył ręce i rozejrzał się po, zatrzymanej w czasie stacji.

-Fakt- Sylvia uniosła brew.

-Czy macie jakieś pytania?

-Serio?- Hay-Den nie mógł powstrzymać kpiącego uśmieszku- no gościu... całkiem sporo.

-Wszystko wyjaśnię na miejscu.

-A kwestia mojej zapłaty? Czy o tym też „nie mogłeś powiedzieć wszystkiego od razu"?- chwyciła się pod boki.

-To co zamierzam wam pokazać jest o wiele cenniejsze- widząc wyraz twarzy Sylvi natychmiast dodał- ale nie tylko dostaniesz wszystko co obiecałem, będziesz sobie w stanie sama to dać i to z ogromną nawiązką- uśmiechnął się tajemniczo- Wierz mi. Briar?

-Hmmm?- mruknął. Analizował wszystko dookoła. Dwójka nowo poznanych ludzi była bardzo interesująca. Żadne z nich nie czuło strachu. On czuł.

-Chcesz cos wiedzieć zanim wyruszymy.

-Nie. Na razie wszystko jasne- odparł krótko, bacznie mierząc wszystkich.

-W takim razie...- nim dokończył już się teleportowali. Czas na stacji z powrotem zaczął biec zwyczajnie, jakby nic niezwykłego się przed chwilą nie stało(poza morderstwem).

Kwiaty, sekrety i drobne naprawyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz