Rozdział 2.

25 3 2
                                    

"Poranek"

Tego ranka Reef nie obudził budzik. Nie obudziła jej nawet jej mama, ani krzątanina reszty rodziny na dole.

Otworzyła zaspane oczy ze zdezorientowaniem rozglądając się wokół. Spała o wiele dłużej niż zwykle. Jej ciało nie przywykło do tak dużej ilości snu i czuła się cała zesztywniała. Kiedy spróbowała podnieść głowę z poduszki, zdała sobie sprawę, że ma okropną migrenę. A na dodatek czuje mdłości.

Na szczęście, jak udało jej się zobaczyć, była u siebie w pokoju. Nie spodziewała się niczego innego, aczkolwiek jednocześnie nie wykluczała innej możliwości. W uszach szumiało jej tak, jakby wciąż znajdowała się na imprezie i słuchała ogłuszającej muzyki. Wyciągnęła rękę w stronę stolika nocnego, na którym miała w zwyczaju kłaść szklankę wody przed snem, jednak tym razem jej dłoń natrafiła na pustą przestrzeń. Westchnęła ciężko, wiedząc, że jeśli nie chce umrzeć z odwodnienia, musi sama sobie poradzić i wstać. Nikt nie usłyszy jej błagania o pomoc. A nawet gdyby, wolała, żeby nikt nie zobaczył jej w tym stanie.

- Nienawidzę swojego życia – mruknęła do siebie ze zrezygnowaniem, zanim ostrożnie podniosła się z materaca i stanęła na niepewnych nogach. Czuła się dosłownie jak wrak człowieka i mniej więcej tak wyglądała, kiedy spojrzała w lustro. W nocy nie miała siły nawet się przebrać i wpadła pod kołdrę tak, jak dotarła do własnego pokoju. Jasne włosy były spuszone i naelektryzowane, a twarz nieco opuchnięta. Nie wspominając już o tuszu do rzęs, który znajdował się już wszędzie, tylko nie na jej rzęsach. Powoli ruszyła w stronę łazienki. Tam przemyła się, uczesała oraz przebrała z nieświeżych ubrań. Dopiero wtedy zdecydowała się pokazać reszcie rodziny.

- Byłaś na imprezie u starszych klas? – zaatakowała ją natychmiast Rio, gdy udało jej się bezpiecznie zejść ze schodów i doczłapać do kuchni. Jej tryskająca energią młodsza siostra kontrastowała z ciężkimi i znużonymi ruchami Reef.

Dziewczyna spiorunowała ją wzrokiem, jednak było już za późno, by zapobiec katastrofie.

- Na imprezie? – powtórzyła ich mama, wchodząc do kuchni. – Nic mi nie wiadomo o żadnej imprezie.

- Reef była wczoraj na imprezie – odparł Rory znad miski w płatkami.

- Nie miałaś być przypadkiem u koleżanki? 

- Nienawidzę cię – rzuciła w jego stronę wspomniana dziewczyna, po czym skierowała przepraszający wzrok na swoją matkę. – Jakoś tak wyszło, że jedna z moich znajomych mnie zaprosiła. Organizowałyśmy razem koncert i w ramach podziękowania za pomoc zaprosiła mnie do siebie. Nie okłamałam cię, naprawdę byłam u koleżanki.

- Nie wspomniałaś o tym, że ta koleżanka organizuje imprezę.

- Nie spodziewałam się, że będzie tam aż tyle osób - skłamała niewinnie dziewczyna, jednak udawanie głupiej nie miało sensu, bo kobieta wyraźnie jej nie uwierzyła.

- Chyba nie zrobiłaś nic głupiego? – zapytała z podejrzliwością, a Rory niemal udławił się mlekiem ze śmiechu. Młodociana wyobraźnia jak zawsze zadziałała w momencie, w którym nie powinna.

- Oczywiście, że nie – powiedziała, uderzając chłopca w ramię, nie siląc się zbytnio na delikatność. – Nawet nic tam nie wypiłam. Trzymałam się od alkoholu z daleka, przysięgam – powiedziała, próbując uratować marne cząstki honoru.

- Jakoś nie widać tego po tobie – odparła kobieta.

- Poszłam tam tylko, żeby poznać nowych ludzi. Nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. Kilka osób wypiło aż za dużo, niektórych nieco poniosło, ale ja raczej trzymałam się na uboczu. To nie moje klimaty. 

Bi friendsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz