Mój telefon wskazywał godzinę dziesiątą dwadzieścia trzy, kiedy drugi i pewno ostatni tego dnia klient wyszedł z zielonym irokezem na głowie. Wspięłam się na kontuar, wyciągając z kieszeni pomiętą foliówkę z kanapkami. Usiadłam wygodnie po turecku i już miałam zatopić zęby w bułce z Nutellą...
Drzwi lekko zaskrzypiały i do mojego zakładu nieco zbyt luzackim krokiem wszedł chłopak wyglądający jak typowy nerd. Rozumiecie chyba, o jakim gatunku człowieka mówię. Tak, to ten typ co ubiera niechlujne za duże koszulki, chodzi w dresach i bluzie z kapturem.
Nawet nie siliłam się na uśmiech.
- W czym mogę pomóc? - zapytałam wymuszonym tonem, gdy zbliżył si3 do kontuaru. Nawet nie chciałoo mi się schodzić. Był wysoki, ale na razie ja nad nim górowałam.
- Chciałbym to rozjaśnić. - Wskazał dłonią na siano na głowie.
Spojrzałam na to krytycznie.
- Serio? Rozjaśnić? - Mlasnęłam jezykiem i sięgnłam do jego włosów. Hm, miękkie, grube, gęste, ale w typowym kolorze ciemnego blondu. - Nie szkoda ci?
Zeskoczyłam z kontuaru, przez co nagle stałam się niższa o głowę.
- Nie bardzo..? - bardziej zapytał niż oznajmił, po czym uÃśmiechnął się nerwowo. - Nie znam się na tym, więęc...
- Dobra, siadaj nie gadaj. - Wywróciłam oczami i poszłam na zaplecze.
Może nie jestem zbyt uprzejma dla klientów, ale nie jestem uprzejma dla nikogo. Szczerze mówiąc, mój zakładzik odwiedzali tylko ci, którzy chcieli jakiś szalony kolor, bo jedynie ja proponowałam w tej okolicy czerwono-zielone pasemka. Co prawda nieco amatorskie jak na mój gust, ludzie byli jednak zadowoleni.
- Pokażę na początek, jak to wygląda i rozjaśniona grzywka, okej? - Zamieszałam śmierdzące błękitne coś pędzelkiem w plastikowej misce. - Lepiej nie lecieć od razu na całość za pierwszym razem.
- Oookeej.
Gdy kończyłam, do zakładu znów ktoś wszedł. Chyba nie dane było mi zjeść tej kanapki. Z westchnieniem odłożyłam do miseczki p3dzel i odwróciłam się w stronę nowego klienta.
- Zakład 'Pokoloruj swój świat', w czym mogę służyć? - spytałam zblazowanym tonem. Chłopak spojrzał ciekaw za siebie.
Dziewczyna wyglądała na jakieś dwadzieścia lat, sądząc jednak po małej niepewnoścci w oczach, chwianiu się na koturnach i typowym nastoletnim ubiorze, na bank niedawno skończyła siedemnaście. Tyle zbuntowanych dzieciaków do mnie przychodzi, że już się po prostu wie.
- Chcę rozjaśnić odrosty - powiedziała hardo, jakby czuła się zagrożona.
Szybkim spojrzeniem oceniłam, ile będę potrzebować śmierdzącego czegoś i udałam się na zaplecze. Pół porcji na bank wystarczy.
Miałam wrażenie, żee tylko ja w ich wieku sama farbowałam włosy w łazience. Nie powinnam narzekać, skoro na nich zarabiam, ale bez przesady, trochę samodzielności.
Gdy zmywałam chłopakowi rozjaśniacz, dziewczyna patrzyła się na mnie intensywnie zielonymi oczami. Skoro jest na tyle sprytna i dziana, by załatwić sobie kolorowe soczewki, czemu chce rozjaśniać włosy tu, a nie u profesjonalistów, hm?
- Siądź na drugim fotelu, nie stercz tak. - Wywróciłam oczami, kładąc ręcznik na ramionach chłopaka. Przyglądał się swojemu odbiciu, ale wiedziałam, że z nudów się przysłuchuje. Uznałam, że rozjaśnione kosmyki wyglądają jak te mojej siostry, gdy dużo czasu spędza na na słońcu.
Gdy jego czupryna schła, ja zabrałam się za dziewczynę. Pędzelkiem szybko się uwinęłam, po czym sięgnęłam po suszarkę.
Lubiłam obsługiwać dwóch klientów na raz, miotałam się między tą parą jak zaklęta, nucąc pod nosem refren z I miss You Blink-182. Myślałam o mojej kanapce.
Oboje byli gotowi prawie w tym samym czasie, gdyż chciałam się ich szybko pozbyć. Chłopak wyglądał na bardzo zadowolonego, rzucił mi na ladę dziesięć dolców i podziękowawszy wyszedł, pogwizdując. Dziewczyna rzuciła mu nienawistne spojrzenie, ale uregulowała rachunek w wysokości siedmiu dolarów, grzecznie podziękowała, po czym opuściła mój zakład.
Z westchnieniem ulgi siadłam z powrotem na moim miejscu i wreszcie wgryzłam się w kanapkę z Nutellą.
<..>
Jak się wam podoba?
Kocham wszyyyystkich, którzy nabili już Colourfuly koło 100 wyświetleń :p
Dedykacja oczywiście dla niezastąpionej Quellen :*
Azieł