VII. Czarno-biały skunks.

145 18 35
                                    

- Wygląda jak skunks.

- Tak mnie nie farbuj.

- Obawiam się, że nie dam rady i tak.

Jodie leżała koło mnie na szpitalnym łóżku, ze swoim laptopem na udach. Pisanie tekstów szacowałam na opłacalną fuchę.

Oglądałyśmy She Looks So Perfect.

- Czemu wszyscy się rozbierają?

- To jest dobre pytanie - sarknęłam. - Pewnie jakiś performance, że ubrania nas krępują, że powinniśmy być wolni bo te ubrania symbolizują niewolnictwo pod gorzkimi rządami norm etycznych, których niewiadomo czemu przestrzegamy.

- Albo stwierdzili, że laski w stanikach przyciągną uwagę, zwłaszcza te ładne.

- Na pewno tak było.

Zaczęłam nucić sobie pod nosem melodię refrenu, gdy pod koniec teledysku zadzwonił do nas Michael na Skypie.

Przewróciłam oczami i odebrał z kamerką, na co Jodie pisnęła i natychmiast wstała, nerwowo poprawiając włosy, nadal neonoworóżowe.

- Heeeeej! A gdzie Jodie? - zawołał, machając do kamerki. Uśmiechnęłam się lekko. - Zawsze myślałem, że masz czarny pokój.

- Jestem w szpitalu, a tu nie mogę być emo. A Jodie się stroi, choć jej kamerka jest i tak beznadziejna.

- Hej!

Z twarzy Clifforda zniknął uśmiech.

- Czemu jesteś w szpitalu?! Przedawkowałaś morfinę, od początku ostrzegałem, ale nieeeee!

- Nic mi nie jest, takie tam badania kontrolne wykazały jakieś nieprawidłowości po prostu. To mnie zatrzymali i tyle.

Nie miałam serca mówić im prawdy.

Jodie zarumieniona siadła koło mnie. Założyła włosy za ucho i przygryzła wargę, gdy Michael szeroko się uśmiechnął. Boże, to jakiś obłęd.

- Jak tam z Beau? - zapytał zbyt nonszalancko chłopak. Przymknęłam oczy i oparłam się na poduszcze.

- Zerwaliśmy, zabraniał mi farbować włosy - mruknęła różowowłosa. - A z Angelą?

- Nie dogadaliśmy się, poza tym bardziej leciała na Asha.

- Ach...

- No...

Westchnęłam głęboko.

- Ten wasz teledysk jest dziwaczny - oznajmiłam, wciąż leżąc z zamkniętymi oczami. Strasznie bolała mnie głowa i brzuch.

- Ważne, że są ładne półnagie laski, sami je wybieraliśmy - słyszałam dumę w głosie.

- Oszalałe grouppies na pewno były bardzo chętne - skomentowała Jodie zdegustowanym tonem.

- Oj weź, tobie też proponowałem.

- Chyba oszalałeś, myśląc, że będę się rozbierać przed kamerą, robiąc striptiz dla całego internetu!

- Ale wyglądałabyś seksownie, więc nie byłoby siary.

Otworzyłam jedno oko, by zobaczyć reakcję dziewczyny. Siedziała tyłem do mnie, ale widziałam, że nagle się wyprostowała. Potem wysyczała przez zęby, iż Michael jest nienasyconym zbokiem. On tylko się uśmiechnął.

W tym momencie do sali wszedł doktor prowadzący z moją teczką

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W tym momencie do sali wszedł doktor prowadzący z moją teczką. Zanim zdążyłam mu wysłać błagalne spojrzenie, mężczyzna z wąsem jak Stalin oznajmił, że są wyniki, bynajmniej pozytywne. Dopiero po tym oświadczeniu zorientował się, że nie jestem sama w sali.

Jodie posłała mi mordercze spojrzenie i oznajmiła, że jest moją ukochaną siostrzenicą, a rozmawia z moim siostrzeńcem, również ukochanym, więc doktor niech mówi.

Zacisnęłam usta, gdy mężczyzna z wąsem Stalina otworzył teczkę.

Chemioterapia nic nie dała, nowe leki z Niemiec również, tak samo jakieś nowe innowacyjne metody. Nowotwór macicy na razie jest spokojny i nie rośnie, ale mimo operacji moja druga pierś także ma raka i będzie trzeba operować. Natomiast nie jest to i tak opłacalne, bo guz mózgu i tak nie da mi żyć dłużej niż parę miesięcy.

- Nie powiedział mi pan nic, czego nie wiedziałam - mruknęłam, unikając zszokowanego wzroku Jodie. - Wypiszecie mnie?

- I tak nic dla pani zrobić nie możemy - oznajmił i wyszedł, cicho zamykając drzwi.

Zapadła cisza.

- Czemu nic nam nie powiedziałaś..? - zapytał cicho Michael.

- A po co, i tak to dla mnie bez znaczenia - stwierdziłam lekko, ostrożnie podnosząc się z łóżka i wyrywając kroplówkę. - Moja matka też umarła młodo, tak samo babcia. A ja i tak żyłam z tymi wadliwymi genami najdłużej.

- Ale dla nas nie jest bez znaczenia! - wybuchnęła Jodie. - Byłaś strasznie samolubna, nie mówiąc nam!

- Dzieciaku, mam trzydzieści lat i znajomość z wami była czymś dziwnym, okej? Dziwię się, że w ogóle się do was odezwałam.

Bezczynność była nieznośna, więc wstałam i pościeliłam łóżko, nie patrząc na dziewczynę. Laptop miała przed sobą, dobrze, że nie widziałam Michaela.

- W pewnym momencie was wychowałam, bo wręcz zastąpiliście moje zmarłe dzieci - mówiłam beznamiętnie.

Jodie się rozpłakała, a chłopak milczał.

Colourfuly √Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz