- Widziałaś, co on zrobił z włosami?! - zawołała na powitanie Jodie, na co syknęłam, bo akurat uważnie dawkowałam morfinę. - ...Co ty robisz?!
- Wstrzykuję sobie narkotyki, żeby uciec od waszych twarzy - warknęłam i nacisnęłam tłok do końca. Na dłuższą metę nic mi to nie pomoże, ale akurat ja nie musiałam planować.
Michael wyszedł zza Jodie stojącej w drzwiach i pobiegł do lady, jakby chciał wyrwać mi lek.
- No hej hej narkotyki niszczą życie ja ciebie proszę nie rób tego bo naprawdę skończysz jako wrak i-
- Skończ. - Przerwałam mu, unosząc dłoń. - Czy wy naprawdę myślicie, że sztachałabym się w miejscu publicznym, w biały dzień, przed otwarciem biznesu? Jesteście śmieszni - burknęłam i rzuciłam pustą strzykawkę do kosza.
Dopiero teraz przyjrzałam się włosom Michaela. Teraz to przesadził.
- W tym różu wyglądasz pedalsko - skwitowałam, czując, że morfina zaczyna działać i nic mnie nie boli.
- To nie tylko kolor włosów! - wtrąciła się Jodie, zanim Clifford mi odszczekał. - On ma eyeliner!
- Cooooooooo... - uniosłam brwi i przyjrzałam się oczom nastolatka. - O Boże, obiecywałam nie obsługiwać emo!
- Może byśmy się skupili na tym, że jesteś narkomanką, co? - zapytał złośliwie chłopak.
- Dla twojej wiadomości to dożylny lek przeciwbólowy.
- Moi znajomi też tak mówili, potem zmienili nazwę na "szczęście w płynie".
Zignorowałam go i zapytałam Jodie, czy też chciałaby neonowy róż, bo ona - w przeciwieństwie do Michaela, wyglądałaby dobrze. Zgodziła się, wyciągając portfel, którym rzuciła w chłopaka, gdy parknął, że jest kopiarą.
Gdy rozjaśniałam jej włosy, szukając jednocześnie różowego tonera, Michael bawił się w kaznodzieję i nosowym głosem bredził o narkotykach. Na mój brak reakcji prychnął, po czym zaczął grać w coś na telefonie.
- Szukasz smutnych cytatów do reblogowania? - rzuciłam, a Jodie parsknęła śmiechem.
- Nie, czytam o historii metamfetamimy - odpowiedział poważnym tonem, wgapiony w ekranik.
Wzruszyłam ramionami. Farbując, rozmyślałam o słowach lekarza. W najlepszym razie zostało mi parę miesięcy i martwiłam się, że mój sklep nie będzie miał dobrej opieki. Moja siostra gotowa jest zmienić go w jakąś pedalską kawiarnię, a ja nie zdążę nikogo przeszkolić, nie za darmo.
Westchnęłam ciężko.
- Jodie, nadal chciałabyś tu pracować?
Uniosła brwi.
- Co ci się nagle odmieniło?
- Po prostu powoli mi się to nudzi - wzruszyłam ramionami. - Ale musiałabyś mieć kurs fryzjerski.
- Chętnie. - Uśmiechnęła się szeroko, a ja lekko się skrzywiłam.
- Po prostu brakuje ci sił, bo narkotyki cię wyniszczają - mruknął chłopak.
- Cliiiifooord, mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś wrzodem na dupie? - jęknęłam. - To tylko morfina i to przepisana przez lekarza, wrzodzie.
Zapadła upragniona cisza, gdy oboje zaczęli szukać morfiny w Google. Ja w tym czasie dokończyłam swoją robotę.
- Tak w ogóle - wypaliła Jodie, zanim zdążyłam się nacieszyć. - To Beau i ja jesteśmy razem.
- Oo... - mruknęłam. - Ale on ubiera się po pedalsku.
- Ja go zmienię - oznajmiła, podnosząc się.
Odwróciłam się, by wyrzucić niepotrzebne już rękawiczki. Michael miał kwaśną minę.
- Nutelli? - zaproponowałam, zdjęta litością.