- Jedno jest akurat pewne... Nie zamierza współpracować - stwierdził pan Anderson, oglądając marne starania Harry'ego.
Żyłka zapulsowała mu na czole z irytacji - przecież nie musiał mu o tym wspominać. Nie dość, że prawie w ogóle nie chciała brać od nich żadnego jedzenia, czy picia, to jeszcze nie stosowała się do zaleceń. Choć powinna cały czas leżeć i odpoczywać, na siłę próbowała wstawać, doprowadzając tym samym Nadnaturalnego do szewskiej pasji.
Harper posłała lekarzowi niechętne spojrzenie, jednocześnie trudząc się, by uciekać głową od Harry'ego z chusteczką. Problem był jedynie taki, że im więcej wykonywała jakichkolwiek ruchów, tym gorzej się czuła. Nie chodziło o samo kręcenie się w głowie - szyja i bez tego paliła niemiłosiernie, a rany na brzuchu i udzie jakoś wcale nie pomagały.
Odczuwając ból, czuła się przynajmniej w miarę żywa. Ale i tak wolałaby po prostu dać już sobie spokój.
- Harper...
- Może zanim zaczniesz się znęcać nad jej nosem, dasz mi ją obejrzeć? - spytał znużony starszy Nadnaturalny, tak naprawdę już szykując potrzebne narzędzia. - Wypadałoby zmienić opatrunki.
- Po moim trupie - warknęła w jego kierunku, w międzyczasie klepiąc Harry'ego po ręce.
- Jeśli nam umrzesz, nie będzie kogo opatrywać - odparł niewzruszony, a w szatynie dosłownie zawrzało.
- Jak w ogóle możesz tak mówić, pierdolony staruchu?!
- A co? Włączył ci się tryb "wybranka alert"?
- Nie jestem żadną jego wybranką!
Harry westchnął głęboko, próbując się uspokoić. Nie spał od dwóch dni, ciągle zajmując, a raczej starając się zajmować czarnowłosą. Było ciężko, ale ani myślał, by opuszczać ją na krok.
Wiedział, że czuła się w Osadzie bardzo obca i zagrożona. Nie miała, czego się bać, tak gwoli ścisłości. Starał się jej uświadomić, że jest bezpieczna i że wszystko będzie w porządku, ale jego próby rozmowy miała totalnie gdzieś.
- Daj pracować panu Andersonowi - mruknął, niechętnie odsuwając się na kilka kroków.
Ani myślała, że się go posłucha. Ba! Zaczęła wiercić się jeszcze mocniej, byle tylko ten cały doktorek nie mógł jej tknąć. Ją samą męczyło takie zachowanie, ale nie czuła, żeby szybko miało się to zmienić. Nie zamierzała ufać Nacji - to, że jej pomagała o niczym przecież nie świadczyło.
Była pewna, że po raz kolejny Harry będzie próbował przytrzymać ją siłą. Dlatego mocno zdziwiła się, kiedy zwyczajnie pogłaskał ją po głowie, spoglądając głęboko w oczy. Dałaby sobie rękę uciąć, że nigdy czegoś takiego nie przeżyła - jego wzrok był tak hipnotyzujący, że po prostu nie mogła się ruszyć.
Nie mogła wiedzieć, że to wszystko oznaczało początki ich więzi.
***
- Chcę wstać - oznajmiła chłodno, z utęsknieniem patrząc w stronę okna i wolno kołyszących się drzew.
Harry spojrzał na nią z troską w oczach, której wcale nie chciała tam zobaczyć.
- A dasz sobie pomóc? - spytał, choć myślała, że ponownie jej odmówi.
Lekko kiwnęła głową. Uważając, by nie opierać się na nim za bardzo, powoli położyła gołe stopy na posadzce. Wzdrygnęła się z zimna, ale nie zaprzestała wstawania na równe nogi. Było ciężko, niestety musiała to przed sobą przyznać.
- Wiesz, że nie powinnaś, prawda? - szepnął, delikatnie łapiąc ją za ramię. - Tylko nie mów mi, że chcesz iść.
- Chcę.
CZYTASZ
Nacja III: Ostateczne Starcie
ФэнтезиPo kolejnym ataku na Osadę, Harry dostaje się do bazy ludzi, którzy pragną wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji. Jego tajny plan się udał, jednak co się stanie, jeśli wśród wrogów pozna swoją wybrankę serca? Rozpoczęcie wojny wisi na włosku, a...