Otworzyłam oczy, wlepiając wzrok w lśniący sufit pokoju. Usiłowałam zreasumować, co się właśnie do cholery stało.
Leżałam na wznak, w łóżku o wartości mojego domu, obok dziewiętnastolatka z zespołu, o którym nie wiedziałam nic. Oddychał już równomiernie, co świadczyło o tym, że spał lecz jego wielgachna dłoń leżała na moim brzuchu. Bałam się jakkolwiek poruszyć w obawie, że się obudzi i zażąda, abym "ponowiła swoje zadania". Miałam w ustach chyba największego kapcia, jakiego można sobie wyobrazić. Dopiero po chwili wpadłam na jakże rozsądny pomysł zerknięcia pod kołdrę i sprawdzenia, co mam na sobie.
W pierwszej chwili całkiem się zdziwiłam, że mam na sobie męskie bokserki w małe kangurki i pożyczony od Vien halter, który pod obcisłą sukienką miał spełniać funkcje staniczka. Byłam tak zdezorientowana, że omal nie zawinęłam się w koc i nie zamieniłam w buritto ze wstydu. Czułam się jak cholerna dziwka. Pierwsza lepsza dziwka z ulicy Sezamkowej, serio. Która nie pamięta jak wyglądał jej pierwszy raz, bo najwidoczniej była zbyt zalana by ów fakt pamiętać. Ta historia mogłaby mieć ręce i nogi, gdyby nie fakt, że jedyne co pamiętam że piłam, było shotem z cynamonowej wódki ze złotem. Głowa słabsza niż ta u szpilki.
Nagle osobnik leżący obok mnie postanowił zmienić pozycje - przewrócił się na bok w taki sposób, że leżeliśmy teraz "na łyżeczkę" - czułam nacisk jego bioder na tylną partie mojego ciała. Jego łapsko ulokowało się na moim udzie, zaciskając na nim paluchy. Brzydziłam się tego dotyku. Brzydziłam się siebie, bo na niego pozwoliłam, a nawet sama go zainicjowałam.
- Ty głupia dziwko! - warknęłam cicho sama do siebie, uderzając się z całej siły w skroń, aż materac (chyba wodny, swoją drogą) zadygotał. Blondyn sapnął przez sen, mocniej obejmując moją nogę. Czym prędzej rozpoczęłam próby wydostania się z potrzasku obrzydliwych rąk. Z początku szło mi to dość niefortunnie, jednak po kolejnej próbie udało mi się wydostać, lądując na podłodze, starałam się jednak stłumić huk kierując największe obciążenie na te bardziej miękkie części ciała. Wiedząc, że mam mało czasu, zanim się obudzi, w pospiechu zaczęłam rozglądać się po pokoju, w poszukiwaniu swoich ubrań.
Udało mi się znaleźć swoją sukienkę, niemiłosiernie wymiętoszoną i porzuconą gdzieś koło leżanki, oraz jednego buta, majtki chyba byłyby problemem do rozwiązania dla Holmesa, bo nie mogłam za nic odkryć ich położenia. Czym prędzej wciągnęłam na siebie niechlujnie biały materiał i - cicho jak myszka - zamykając za sobą drzwi, odcinające mnie na dobre od swojego pielęgnowanego piętnaście lat dziewictwa i godności, pędem puściłam się w dół schodów prowadzących na parter posesji, gdzie wszystko wczoraj wieczorem się zaczęło.- Hej, mała! Musiało być ciekawie, skoro Twój bucik znalazł się w kuchni, trzy pietra w dół, Kopciuszku!
Na blacie kuchennym siedziała Vien. Wyglądała olśniewająco, i promieniała. Jej włosy, zwykle wyczesane do perfekcji od dobrych dwunastu godzin tkwiły nietknięte szczotką czy grzebieniem, przez co końce nie tylko falowały, ale również zakręcały się w ponętnym nieładzie. Widać było, że jest już po porannej toalecie, bo po wczorajszym dosyć ostrym makijażu nie było śladu (istniała też możliwość, że Pan Limonka miał niesamowite umiejętności zlizywania kosmetyków z twarzy, czego przedsmak dał wczoraj na kanapie. Pewnie czyści też tak uszy). Za duża koszulka jakiegoś zespołu kokieteryjnie na niej wisiała, tworząc spory dekolt, odsłaniając ramiona oraz boki jej cielistego stanika, natomiast odsłaniając to co najważniejsze do zasłonienia - jej mocno wcięte, koronkowe figi spokojnie upajały się światłem dziennym, które wspaniale osiadało również na jej długaśnych, równiutko opalonych nogach. Było w niej coś... innego. Obudziło się w niej coś, co zarówno jeszcze wieczorem, jak i przez piętnaście lat jej życia z niej nie epatowało. Był to chyba świeżo przebudzony seksapil. Zaciskała w dłoniach parujący kubek, a obok niej, na blacie, stał partner mojego odnalezionego wcześniej buta.
- Rozumiesz, że mają tutaj ekspres do kawy, który serwuje mokke z likierem czekoladowym? - brunetka wyszczerzyła się w szerokim uśmiechu, przechylając w moją stronę lśniące naczynko wypełnione ciemnym, pokrytym delikatną pianką płynem. - Zaraz też Ci zaparzę.
Jednym zwinnym ruchem zeskoczyła na błyszczącą posadzkę i przemierzyła niemal w podskokach cały ogromny aneks urządzony w tonacjach gorącego pomarańczu i czekolady. Powłócząc nogami dołączyłam do niej, bo jakoś czułam się przy niej bezpieczniej. Tak jakby jej obecność dawała mi w jakimś tam stopniu gwarancje, że oni nie obudzą się, dopóki będę kryć się w blasku jej uśmiechu.
- Było cudownie. - zaczęła przyciszonym głosem, i tonem, którego używała tylko kiedy zdradzałyśmy sobie największe sekrety. Miałam wrażenie, że po skórze jej twarzy niemal tańczą endorfiny. - Mikey jest bardzo dominujący, jeżeli chodzi o te sprawy. Chyba za dużo naoglądał się filmów z pokojówkami i niewolnicami, wiesz. Ale mimo to, wystarczyło jedno moje słowo, i z szefa stawał się kajającym się paziem! - pochyliła się jeszcze bardziej w moją stronę. Pachniała intensywnie męskimi, ciężkimi perfumami. - Rozumiesz, że ubrał mi kocie uszy i ogon? A potem zapewnił, że ma więcej kostiumów i uwielbia przebieranki. No, suma sumą zabawiliśmy się siedem razy. Wciąż nie mogę w to uwierzyć, ale mamy szczęście!
Oczy same prawie wypadły mi z orbit. Vien mówiła o tym z taką lekkością i radością, jakby była to całkiem normalna i cudowna rzecz. Jakby była dla niej już czymś powszednim, w co została niedawno świeżo wtajemniczona, a mimo to już znała to na wylot. Z opanowaniem wciskała odpowiednie guziczki w ekspresie, podstawiając pod jego lejek taki sam jak jej kubek, podczas gdy mi zbierało się na wymioty i miałam ochotę zeskrobać skórę z każdej nieosłoniętej ubraniem części swojego ciała.
- A jak było u was? - praktycznie siłą wcisnęła napój w moje ręce. Był bardzo gorący, ale nie obchodziło mnie to ani trochę. - Pewnie delikatniej. Nie dziwie się, Luke wydaje się strasznym romantykiem, w dodatku ktoś z takimi oczami musi być niewiarygodnie kochany!
Jeżeli straszny romantyk na wstępie pcha ci łapy pod kieckę, to tak, jest strasznym romantykiem.
Unikając odpowiedzi przyłożyłam ściankę kubka do ust i pociągnęłam łyk cholernie ciepłej kawy. Vien najwidoczniej uznała, że "było tak cudownie, że aż wstydzę się mówić o tym co my tam wyprawialiśmy", na samą myśl przeszły mnie pełne wstrętu dreszcze, wiec skupiłam się na tym, co działo się w moich ustach. Z początku wszystkie moje kubki smakowe eksplodowały - czułam bardzo intensywny posmak, niemal spirytusowy, lecz po chwili pozostała na języku tylko słodka czekolada z mokką. Przełykając zerknęłam na powiększony znacznie zegarek wiszący na ścianie. Ósma trzydzieści.
- Cholera jasna, Vien! Godzina! Za godzinę będziemy już w grobach, jeżeli nie wyjdziemy w tej minucie. Ubieraj się, kurde!
- O kurcze, poczekaj - przyłożyła palce do skroni i zmarszczyła czoło, jakby usiłowała sobie coś przypomnieć. - idę się ubrać!
- Pieprzyc to, mają tyle szmalu, że jak im ta jedna koszulka ubędzie, to nie będą głodować! - pisnęłam, z zawrotną prędkością zapinając paseczki w okół kostek.
- Ale mi ubędzie nerki, jeśli matka zobaczy mnie w męskiej, walącej perfumami, nie mojej koszulce! - syknęła, wychylając się przez barierkę na schodach, po czym wracając do dalszego maratonowego biegu na zajmowane przez Limonkę piętro. Zdążyłam jedynie wylać resztę kawy i odstawić kubek do zlewu, oraz związać włosy w koński ogon, kiedy ciemnowłosa znów pojawiła się obok mnie, gramoląc się w swoje dżinsowe szorty.
- Idziemy Am! Szybko! Nie żegnaj się, coś czuje ze w najbliższym czasie niejednokrotnie tu wrócimy!
Jak bardzo się wtedy nie myliła?
wookieNews/ Każdy komentarz wiele dla mnie znaczy,
Jest mi TAK NIESAMOWICIE MIŁO, że sami zainicjowaliście wznowienie "Groupie" <3.
Miłego czytania, wracam, wiec coś będzie się tu pojawiać.
Częściej, znacznie częściej, skoro chcecie.
CZYTASZ
groupie | LUKE HEMMINGS
FanficKiedy świat wali ci się na głowę, niech ktoś spróbuje ochronić cie przed gruzami. Amalia jest bardzo młoda. Ale nikt nie jest za młody na miłość. groupie ©™ 2015