Prolog - Czyli co, to ja jestem tym złym?

42 5 1
                                    

Przebłysk świadomości. Wokół niego była jedynie, nieskończona, pusta biel.

Bruno rozglądał się dynamicznie dookoła, próbując zrozumieć gdzie się właśnie znalazł. Jednak nie dostrzegł niczego poza pustką. Nagle, przypomniał sobie o czymś, a jego prawa ręka wystrzeliła by sprawdzić szyję i brodę, drugą zaś badał czubek głowy. O dziwo, wszystko było na miejscu.

Zaczął się oglądać, nie miał już na sobie brudnych, ciemnych ubrań, a nieskazitelnie białą koszulę, spodnie oraz buty. Następnie przetarł ręką twarz, była czysta i gładka, nie miał też na sobie, swojego kilkutygodniowego, niechlujnego zarostu. Następnie przeczesał palcami swoje, średniej długości, kasztanowe włosy. Nie czuł też rządnego bólu, który jeszcze chwile temu, rozrywał mu połowę ciała. Czuł się jakby był najlepszą wersją siebie, doprowadzoną do absolutnego maksimum, zarówno sprawności jak i wyglądu.

Nagle otworzył szerzej oczy, gdyż zdał sobie właśnie sprawę, gdzie się znalazł.

- Em, Boże! Od razu muszę zaznaczyć, że okropnie żałuję tego co zrobiłem. - Powiedział pokornie, ponad dwudziestoletni mężczyzna.

-Przed śmiercią mówiłeś zupełnie co innego. - Rzekł wszechobecny, nijaki, acz harmonijny głos. - Już zapomniałeś swojego monologu?

- Eee - Jestem w dupie. - Pomyślał.

- Ano jesteś. - Potwierdził głos.

- Ale nie jest to moja wina, to wina świata, ludzi i świata.

- Milcz! - Rozbrzmiał gniewnie. Bruna niemal przygniotła jego wola. Czuł się niedobrze, jakby w każdej chwili mógł zwymiotować.

- Bruno. - Kontynuował. - Za życia dopuściłeś się okropnych zbrodni. Łamałeś wszelkie normy moralne jak i przykazania. Zamiast wybaczać, krwawo mściłeś się na swoich winowajcach. Nie usprawiedliwiają cię żadne krzywdy których w swoim, niewątpliwie ciężkim życiu doznałeś. - Słuchał zarzutów Boga. Czuł monstrualny strach i trwogę, a jego serce biło tak mocno, że miał wrażenie, jakby zaraz miało połamać mu żebra - Dlatego nie widzę innego wyjścia! Musisz zostać...

- Nagrodzony!

Bruno osłupiał.

-Co? A-ale jak to. - Próbował zrozumieć. - Za to co zrobiłem tam... Nagrodzony?

-Cóż... To czy nazwiesz to nagrodą zależy od ciebie. Na pewno nie jest to kara, gdyż kary nie można odmówić.

- Mhm - Już czuł podstęp, założył ręce. - Więc co to za, "nagroda"?

- Z przyjemnością ci tłumaczę. Dostaniesz nowe życie! - Zakrzykną z czymś, co przypominało entuzjazm. - Ale nie w takim nudnym świecie, w jakim dane było ci żyć. Będzie to świat magii i miecza, pełen demonów i przygód. Będziesz mógł rosnąć w sił...

-Jak w tych chińskich bajkach? - Przerwał Bogu.

-Jak w tych chińskich bajkach. - Potwierdził Bóg.

-Czyyyli co? Mam pokonać jakiegoś króla demonów i ocalić ludzkość? - Mówił, momentalnie tracąc zainteresowanie, słysząc oklepany schemat.

-Nie.

Bruno oprzytomniał nieco.

-Jak słusznie zauważyłeś, każda historia potrzebuje antagonisty. Czyli w tym przypadku... Ciebie.

-Czekaj. Czyli to ja mam być tym złym?

-Tak, a twoim zadaniem będzie polowanie i mordowanie bohaterów, którzy również, podobnie jak ty, będą pochodzić z twojego świata.

Oczami Antagonisty - Powieść Isekai [WSTRZYMANA] Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz