* godz. 23.07 *
- Yelena, widzisz coś? - zapytałam siedząc na dachu budynku do którego miałam się włamać i zabić jego właściciela.
- Walker wszedł do mieszkania, możesz wchodzić. – odpowiedziała niemal natychmiastowo.
- Przyjęłam, wchodzę. - powiedziałam cicho do słuchawki.
Gdy weszłam do mieszkania, zastałam tam Liama Walkera (jednego z większych kryminalistów w NYC), wielki bałagan, bo chyba czegoś szukał i jakiś proszek w woreczku, który trzymał w ręce. Od razu wyciągnęłam nóż i się na niego rzuciłam. Zadałam mu kilka ciosów przebijając śledzionę, płuco i prawą komorę serca, gdyby tego było mało, on resztkami sił też rzucił się na mnie z nożem, ale wbiłam moją broń w jego brzuch od razu przekręcając i odepchnęłam go. Na koniec podałam dużą dawkę morfiny by mieć pewność, że już się nie obudzi (tak w razie czego). Za parę minut byłam już razem z Yeleną na dachu i omawiałyśmy dalszy plan tej nocy.
- Czyli co, ty idziesz wyjaśnić swojego, a ja swojego, potem idziemy do szefa po wypłatę i finalnie spotykamy się w domu? - upewniłam się pytając wdowy.
- Dokładnie tak. - odpowiedziała z uśmiechem i dała znak bym już szła załatwiać swoje sprawy.
* godz. 5.30 *
Przyjechałam do domu po wykonanej misji. Poszłam do pokoju po czyste ubrania jakieś kosmetyki, następnie poszłam do łazienki. Po tym jak się umyłam, ubrałam i ogólnie ogarnęłam spojrzałam na zegarek na ścianie.
- O cholera! Jest 7.50, nie zdążę! - wybiegłam z pokoju i zobaczyłam zjadającą śniadanie Yelenę.
- Yelena!!
- Co?! - krzyknęła.
- Podwieziesz mnie do szkoły? - zapytałam z błagalnym wzrokiem.
- Nie – odpowiedziała z obojętnością kończąc kanapkę.
- No proszę, proszę, proszę, proszę, będę gotować ci przez dwa tygodnie tylko mnie zawieź, proszę.
- A będziesz zmywać naczynia i sprzątać dom? - zapytała.
- Zrobię co zechcesz, tylko mnie podwieź, bo jestem mocno spóźniona – powiedziałam patrząc na zegarek – Cholera, spóźniłam się na chemię, świetnie!
- Dobra podwiozę cię, ale pamiętaj, ty dzisiaj robisz kolację. - oznajmiła ze śmiechem w głosie – Trzeba mieć naprawdę talent, aby na pierwszy dzień w szkole się spóźnić. - powiedziała pod nosem.
- Słyszałam! - krzyknęłam zdenerwowana – Idziesz już?! Zostało 10 minut do kolejnej lekcji! - no ile można na nią czekać!
* godz. 8.55 – 5 min. do drugiej lekcji *
Przyjechałam do szkoły i pierwsze co zobaczyłam to Parkera chyba ze swoim przyjacielem, o którym tak cały czas opowiadał. Jak on się nazywał? Ted? Led? Ned!
CZYTASZ
Zaginiona córka Clinta Bartona
AcciónBędzie tu trochę Avengersów, szkoły, Parkera i dużo, dużo innych.