Następne cztery dni spędził z Namjoonem. Oglądanie tamtego serialu naprawdę w jakiś sposób ich do siebie zbliżyło. Również im to nie przeszkadzało.
Weekend zleciał im na serialu, albo na graniu w gry, czyli Kim próbował wygrać z Hoseokiem. (Nadal mu się to nie udało)
Siniak Junga na szczęście nie bolał już tak bardzo, jednak nadal pozostawał widoczny na jego policzku. Nawet dobry korektor nie był w stanie go do końca ukryć, ale sprawiał, iż ślad nie rzucał się bardzo w oczy.
Jego co niedzielna rozmowa z mamą nie była zbyt długa. Namjoon oczywiście dał Jungowi trochę prywatności, co nie zmienia faktu, iż dziwnie jest rozmawiać z kimś bliskim, gdy pod drzwiami stoi inna osoba. Przy tak cienkich ścianach, po prostu lekko się krępował. Do tego mimo wszystko Namjoon nie był jego przyjacielem, a kimś kto był wplątany w kradzież jego pojazdu. To normalne, iż nie chciał, aby ten słyszał jego pogawędkę z mamą.Początek tygodnia i dzień po były dość burzliwe, z powodu pracy Hoseoka. Bardziej Namjoon nie chciał go wypuścić z domu na dłużej niż krótki spacer z Mickeyem. Było to spowodowane brakiem zaufania ze strony KIma. Obawiał się, iż Jung wygada komuś o umowie i o wszystkim dowie się policja. Koniec końców dla własnego spokoju w poniedziałek Hobi sobie odpuścił, aczkolwiek w wtorek jakoś udało mu się uciec Kimowi.
Tego dnia miał również idealną okazję do opowiedzenia swoim przyjaciołom jak potoczyła się sytuacja w piątek. Wiedział, że powiedzenie prawdy nie wchodzi w grę. Nie chciał zaprzepaścić danego mu zaufania. Aczkolwiek mógł wspomnieć o czymś innym. Powiedzieć nie do końca prawdę. Jednak... chyba trochę przesadził mówiąc, że gdy tylko dogonił Jimina tak mu wkopał, iż ten obiecał mu odnaleźć i zwrócić ukochany pojazd...
Musiał przyznać, w jego głowie brzmiało to lepiej, ale na szczęście wystarczyło, aby jego przyjaciele uwierzyli w ten kit. Czas spędzony na siłowni nie poszedł na marne.Po udanych zajęciach wrócił prosto do domu nie chcą denerwować Namjoona bardziej, niż zapewne już to zrobił. Nie zrozum go źle, na początku ich znajomości sytuacja nie sprzyjała im. Na pierwszy rzut oka trochę go przerażał, pomijając fakt, iż wziął go za lidera tego czegoś. Natomiast od momentu, kiedy usłyszał jego śmiech z żartu Chandlera, nie mógł się już go obawiać. Przez te kilka dni poznali się lepiej i ich relacja była cieplejsza. Wiadomo nie taka jak z Joongo, czy Hanji, ale na pewno lepsza niż z takim Yoongim.
Jak tylko wszedł do własnego mieszkanka, zauważył brak wysokiego, białowłosego osobnika. Czyżby stwierdził, że ufa mu wystarczająco i poszedł sobie?
Nic bardziej mylnego. Podczas gdy Hoseok miał odnieść ubrania z treningu do pralni, przez drzwi wróciła zguba.- O wróciłeś. - powiedział wysypując swoje brudy do kosza na pranie.
- Ta, byłem na chwilkę u reszty.
- Czy Yoongi chce mnie już zabić?
- Cóż, jeśli powiedziałeś komuś o naszym sekrecie to na pewno. - oparł się o próg w pralni wpatrując się w niego.
- Jeśli nie?
- To czeka nas rewanż. Dzisiaj czuje, że przegrasz.
- Yhym. W twoich snach chyba. - zaśmiał się klepiąc go po ramieniu. Przeszli do salonu i usiedli na kanapie. - By the way, skąd znasz kod do drzwi?
- Och, znalazłem pod wycieraczką świstek papieru z ciągiem cyfr. Wpisałem i się otwarły. Czemu trzymasz tak ważne rzeczy pod wycieraczką?
- Od dzisiaj już nie będę. - rzucił szybko włączając konsolę.
- Ale czemu to tam znalazłem?
- Wiesz, jeszcze nikt prócz ciebie tego nie odkrył, sądziłem, że tak pozostanie. Też gdybym był w awaryjnej sytuacji, albo Mickey byłby zagrożony, to ktoś szukając klucza pod wycieraczką prawdopodobnie zobaczyłby kod.
CZYTASZ
LOVE SLAP #sope #jihope
FanfictionSzczerze mówiąc, nie zamierzaliśmy nikogo zabić. No dobra. JA nie planowałem nikogo zabić. Tylko zrobić co chcemy i iść w swoją stronę. Aczkolwiek koniec wyszedł kompletnie inaczej, niż ja myślałem. Szlag trafił wszystko to co wiedziałem, w co wierz...