Chapter seven

1.1K 56 108
                                    

Felix wszedł do szatni szkolnej, po czym włożył do swojej szafki rzeczy na wszelki wypadek.

Poszedł na do jedej z sal gimnastycznych w których toczyła się impreza. Ocxywiście nie obeszłoby się bez odzywek jakiś przypadkowych ludzi.

Lix wszedł do sali w której ludzie tańczyli. Skierował się do stolika z winem. Ciekawe kto pozwolił na alkochol dla nastolatków. Nagle gdy pił sobie spokojnie coś go szturchneło. Jo oczywiście to musiała być banda jego prześladowców. A kto by inny.

Felix zwinnie wywinał się z ich rąk i zaczął biec na dach szkoły. Chociaż nie obiegło się bez gonienia go na samą górę.

Gdy już wszyscy byli na dachu jeden z nich kopnął biało włosego w brzuch przyszpilając go o ścianę.

Za nimi już robiła się grupa ludzi oglądających całe przedstawienie.
Yongbok był w stanie zauważyć między nimi Hana i Hyunjina. Prychnął spoglądając na nich.

- i z czego tak rżysz? - kopnął go jeszcze raz tym razem mocniej. Tak by upadł, po tym swoim butem nacisnął na jego żebra, przez co brakowało mu tlenu i czuł wielki ból. Potem ukucnął przed nim mówiąc.

- jesteś nic nie wartym śmieciem wiesz? Po co ty się w ogóle urodziłeś, nikt cie i tak pewnie nie chce. - zaśmiał się mu w twarz. Po tych słowach uderzył pięścią w twarz blondyna, coraz to mocniej go zaczął okładać. Fel czuł narastający ból jakże i krew. Po skończonej robocie trójca poszła sobie a inni rozeszli się w swoje strony. Jedyny Jisung został.

- jezu, jak ty wyglądasz trzeba cię opatrzeć. - powiedział z smutkiem w głosie.

- zostaw mnie. - powiedział oschle Felix.

- co?

- powiedziałem zostaw mnie w spokoju! - krzyknął. - aż tak trudno zrozumieć te dwa słowa?

- a okej już idę sobie.. - Han odszedł.

- ja wiedziałem... Ja wiedziałem że to wszystko tak się skończy... I po chuja się słuchałem Hana. I tak okazał się... Cholerą.

Felix zwinął się w kulkę i zaczął cicho łkać. Powoli, cichutko płakał na rogu dachu budynku. Zimny wiatr muskał jego skórę przez co robiło ku się powoli zimno.

W końcu powoli wstał i szedł, szedł powoli w stronę barierek. Gdy już był wychylił się za nią. Tak idealna wysokość na skakanie.

- i tak nikogo nie obchodzę, więc czemu nie? - licealista przełożył jedną nogę a potem drugą, już chciał się puszczać lecz ktoś mu w tym przeszkodził zabierając go z tego miejsca na środek dachu.

- puszczaj mnie! - krzyknął samobójca.

- nie możesz tego zrobić - czerwono włosy przytulił do siebie Lee.

- mogę i będę mógł. - Felix wyrwał się z uścisku i pobiegł w stronę barierki, lecz gdy już miał się stykać z barierką trafił w Hwanga.

Hyunjin nie puszczał go, nigdy już by go nie puścił dopuki drugi by się nie uspokoił. Przez nagły wbieg wylądowali na podłodze, Hyunjin na szczeście złapał się barierek i delikatnie usiadł z panikantem.

Starszy ściskał go dopuki on nie uspokajał się.

- Kurwa Hwang, puszczaj! -wyrywał się. - mogę robić co tylko chcę i gdzie chcę!

- Już ciiiiii... - przytulił go mocniej. Aż ten się poddał i poniósł się płaczem. W końcu młodszy się uspokoił.

- Przepraszam.

- Za co?

- Za to że wyrobiłem ci kłopotów Hyunjin. - miał spuszczoną głowę.

- Nie zrobiłeś nic, to ja powinienem przeprosić, za to iż nie zareagowałem wtedy. - czerwono włosy spojrzał na siniaki Felixa z pogardą w oczach.

- Nic się nie stało, przyzwycziłem się już - Felix lekko się do niego uśmiechnął.

Hyunjin spojrzał mu głęboko w oczy po chwili spuszczając wzrok na jegi usta potem ponownie na niego spojrzał.

Hwang powoli przysunął się do młodszego, ale ten od razu połączył ich usta w pocałunek. Całowali się powoli i spokojnie. Tak jakby mieli bardzo dużo czasu.

Po czasie oderwali się od siebie stękając.

- przepraszam.

- No i za co ty mnie kurwa przepraszasz co? - odezwał się Hyunjin.

- No za to że cię pocałowałem a za co innego - przytulił się do niego.

- Aj Lixie, ty za wszystko mnie przepraszasz. I po co? Poza tym oddałem go więc tym bardziej. - pogłaskał młodszego po włosach.

- Hyunjin?

-Mhm?

- Nie bawisz się mną?

- Nie i skąd takie pytanie?

- Mojego zyciowego doświadczenia.

Hyunjin nic nie odpowiedział tylko ucałował delikatnie policzek Yongboka.

- Bokie?

- Nie nazywaj mnie tak. I tak o co chodzi?

- Czujesz coś do mnie?

- Z tego co robię to chyba tak. Co prawda przezcałe życie nienawidziłem cię jak chuja, ale teraz jakoś z onnej strony na ciebie patrzę.

- Dzięki za szczerość. - zaśmiał się starszy.

- Lix, dlaczego mnie tak nienawidziłeś?

- Nie lubiłem tego jak w chuj masz kasy, że możesz robić z nią co chcesz, wydawać na pierdoły, możesz opuszczać lekcje, miec lepsze oceny, i najgorsze było to że innych traktowałeś jak zabawki na pięć minut. - mruknął Lix.

- Ou, nie wiedziałem że tak czują się osoby będące ze mną kiedyś. - posmutniał Hyun.

- Hyunjin.. Tak naprawdę lubisz mnie czy serio się mną tylko bawisz? - zapytał niepewnie.

- Lubię cię, i to bardzo. Kocham cię. - powiedział.

- Wiesz jak dużo znaczą te dwa słowa?

- Tak.

- Czy naprawdę mnie kochasz? - spoglądał na twarz ukochanego.

-Tak.

- Ja ciebie też.



-------------------------
I tymi oto slowami konczymy ksiazke
cala i rowniez to jak felix poraz pierwszy jest prawdziwie kochany
I sorry za dluga nieobecnosc
No ale mam nwdzieje ze sie podobalo
Heh
Papa💖💖💖💖

Do you want to be oddinary? / HyunlixOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz