7

36 6 243
                                    

Został sam ze stokrotkami wplecionymi w kasztanowe włosy, a one skąpane w blasku letniego słońca lśniły delikatnie, zapamiętując moment, w którym Oikawa po raz pierwszy uszanował chwilę pełną dziecięcych uśmiechów, łez radości i przysięgi złożonej w małej piaskownicy wypełnionej różnorodnymi zabawkami.

A łopatka, choć nie wyróżniała się niczym nadzwyczajnym, to była dla niego ważniejsza, niż zestaw do zabawy, o który prosił mamę tygodniami. Stała się nieodłącznym elementem jego życia, była przy nim, gdy upadał i wstawał, bo nie potrafił się poddawać, a ona wręcz przesiąkała dumą, patrząc na to, jak chłopak osiąga sukcesy w tańcu. Czasami odnosił wrażenie, że uwięziła w sobie duszę osoby, która podarowała mu ów przedmiot i poprosiła, aby spotkali się za kilka lat. Miał wtedy zwrócić nieswoją własność, ale szansa, że spotka tego chłopca, wynosiła zero. Stracił nadzieję już dawno, bo przecież przestał być dzieckiem, wierzącym w przysięgi.

Iwaizumi Hajime patrząc na Tōru, widział w nim osobę, bawiącą się w piaskownicy, której oddał swoją ulubioną zabawkę lata temu i obiecał po nią wrócić. Tylko że on też przestał wierzyć, dlatego nigdy nie próbował dociekać się prawdy, bo przeznaczenie dla niego nie istniało.

— Czyli chcesz mi powiedzieć, że zaproponowałeś mu bycie przyjaciółmi i to jest twój idealny plan? — spytał, nie dowierzając w to, co usłyszał. — Zdajesz sobie sprawę z tego, że to nic nie da, prawda?

Kageyama przyglądał się chłopakowi, który siedział i spłatał ze sobą pasma blond włosów. Dziewczynka zamarzyła sobie warkoczyki, w których miały znajdować się diamenciki, przyniesione przez nich pewnego zimowego dnia. Często zaopatrywali świetlicę znajdującą się w szpitalu, bo chcieli dać tym dzieciom jak najwięcej radości.

— Znowu marudzisz — westchnął, wczepiając w kosmyki małą ozdobę. — Niby, dlaczego nie możemy się przyjaźnić? — Skupił na chwilę swoje spojrzenie na Tobio, który prychnął cicho pod nosem.

Odpowiedź była oczywista, ale wiedział, że nie przemówi mu do rozsądku, więc postanowił na chwilę zamilknąć i pomyśleć. Nie bawił się w związki, nie rozumiał ich, był pod tym względem podobny do Oikawy, choć on z zupełnie innego powodu odrzucał potencjalnych kochanków. Jednak, gdy patrzył na Hajime, który ze smutkiem opowiadał, na jaki genialny pomysł wpadł, to nie potrafił przejść obok tego obojętnie.

— Zaproś go dzisiaj do mnie na ognisko — zaproponował nagle, powstrzymując swoją niechęć do ukochanego swojego przyjaciela. — Chcę zobaczyć, jak dobrze idzie wam bycie tylko i wyłącznie przyjaciółmi.

Westchnął, odchodząc od dziewczynki, podszedł do swojego telefonu. Odkąd Tōru się zgodził na ich układ, to wyszli ze sobą tylko raz i nie wiedział, czy chłopak będzie miał ochotę na spotkanie z Kageyamą.

— Nie wiem, czy to dobry pomysł. — Odwrócił się, aby spojrzeć na bruneta, który miał na twarzy wymalowany grymas z kategorii tych, ukazujących zażenowanie.

— Skończ pierdolić i po prostu zadzwoń — powiedział, zapominając o tym, że nie powinien w tym momencie przeklinać. — Zapomnij o tym i nie powtarzaj, bo to brzydkie słowa — zwrócił się do Arashi, siedzącej na łóżku, a ona znudzona ich rozmową, dotykała zrobionych przed chwilą warkoczy.

Odetchnął, odrzucając natarczywe myśli i skupił się na wyświetlaczu, ukazującym jego ulubionego aktora. W końcu nie wypadało mieć nadal takiej samej tapety, więc dla swojego zdrowia psychicznego, postanowił ją zmienić i pominąć fakt, że miał ochotę wrócić do starego zdjęcia, któremu mógł się przyglądać rano, gdy wiedział, że czeka go ciężki dzień.

Rozmowa nie trwała długo, a wyraz twarzy Hajime nadal ukazywał posępność. Wystukał coś szybko na wyświetlaczu i schował telefon do kieszeni. Zostały im dwie godziny wolontariatu, więc wolał spędzić je w przyjemnej atmosferze, nie zamartwiając się tym, czy dziś będzie miał okazję go spotkać.

Zakład o to, że węże są goryczą w słodyczy? ⚘Iwaoi⚘Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz