jeden

248 31 7
                                    

Rozklekotany autobus telepał niemiłosiernie. Myślałam, że za chwilę dostanę wstrząsu mózgu. Specjalnie wybrałam miejsce na końcu autobusu, aby chodź na chwilę odciąć się od rzeczywistości przygotowując się na koncert mojego ulubionego zespołu.

Motorhead'a.

Starałam się w spokoju skończyć rozdział książki, jednak bezskutecznie. Na każdym choćby najmniejszym zakręcie miotało pasażerami jak dziećmi szatana, a pod kołami był wyczuwalny najmniejszy kamyczek wywołując nieprzyjemnie wibracje pojazdu.

W końcu zrezygnowana wrzuciłam książkę do mojej torby. Była dość mała, bo resztę moich rzeczy miał mój chłopak, który obiecał poczekać na mnie na dworcu. Oparłam się o szybę i patrzyłam na małe domki, które mijaliśmy. Byliśmy już blisko Warszawy, poznałam to po korku. Nasz autobus tkwił w nim już ponad dziesięć minut.

Za oknem nie było nic interesującego. Trąbiące samochody, zapracowani ludzie, małe dzieci bawiące się na placu niedaleko. Jednak coś przykuło moją uwagę. Chodnikiem szła młoda kobieta, około dwudziestu kilku lat. Była ładnie ubrana, z teczką i telefonem przy uchu.

Rozmowa o pracę. pomyślałam.

W jej stronę podążał mężczyzna dość ubogo ubrany. Wyglądał jak typowy menel tyle, że miał twarz pozbawioną jakichkolwiek emocji, wyrazu. Stanął przed nią i wpatrywał się przed siebie. Kobieta zignorowała go i starała się go wyminąć, ale on wydał z siebie dziwny dźwięk, jakby skowyt i chciał ją zaatakować. Jednak nie udało mu się, bo jakiś przechodzień uderzył go w głowę i upadł. Wraz z kolegą przeniósł go na ławkę, aby nie zawadzał innym. Dziewczyna podziękowała mu i od razu pobiegła przed siebie przypominając sobie o ważnej sprawie.

Pojazd ruszył, a ja straciłam już z oczu tego mężczyznę. Lecz wyraźnie zauważyłam, że leżąc na ławce poruszył rękoma i głową.

Podróż nie trwała długo, po dwudziestu minutach byłam już na dworcu. Prawie nikogo na nim nie było, miejsce wyglądało na opustoszałe. Wysiadłam z autobusu i wzrokiem zaczęłam szukać mojego chłopaka, Seweryna. Był o głowę wyższym brunetem, w moim wieku. Chodziliśmy razem do technikum, byliśmy na trzecim roku. Dostrzegłam go niedaleko, obok małego sklepiku z powybijanymi szybami i brakiem asortymentu.

Chłopak przytulił mnie na powitanie i złączył nasze wargi w delikatnym pocałunku.

- Chodź mała, bo zaraz gliny nas zgarną. - powiedział i złapał mnie za rękę ciągnąc w stronę wąskiej uliczki. Wyszliśmy nią na główną ulicę i skierowaliśmy się na parking idąc w stronę seata Seweryna.

- Ale co się dzieje? Co tu się stało? - zapytałam i zaczęłam rozglądać się po okolicy. Przy niewysokim budynku jakieś pół mili od nas stały dwie karetki, wozy policyjne. Wszystko było oklejone taśmą zabraniającą wejścia na ten teren.

- Powiem Ci, ale musimy stąd jechać.

Chłopak otworzył mi drzwi, a ja usiadłam w samochodzie i zamknęłam za sobą drzwi. On w tym czasie zdążył usiąść za kierownicę i odpalić samochód. Na ulicach panowały straszne korki, więc jechaliśmy małymi alejkami starając się być jak najdalej ruchu ulicznego. Po czterdziestu czterech minutach dotarliśmy pod dom jego wujka, który zgodził się nas przenocować na czas trwania koncertu. Otaczała go wysoka, metalowa brama która była teraz wzmocniona dodatkowym murem.

- Seweryn, powiesz mi w końcu co się dzieje?

- Dowiesz się, jak będziemy w środku, wychodź. - powiedział i wyszedł z samochodu. Z tylnego siedzenia wziął swój plecak i otworzył mi bramę. Kiedy weszliśmy na teren posesji, zamknął ją na trzy spusty i zabarykadował dodatkową płytą. Delikatnie chwycił mnie w pasie i zaprowadził do drzwi. Zadzwonił dwa razy dzwonkiem i czekał, aż się otworzą.

Otworzyła nam chyba partnerka mężczyzny, u którego będziemy tymczasowo mieszkać. Zaprosiła nas do środka i zamknęła drzwi.

Brunet zaprowadził nas do salonu i usiadł na sofie prosząc, abym usiadła obok niego.

- Aniołku... - zaczął mówić, kiedy w końcu zajęłam miejsce obok niego i splotłam nasze paluszki. - Pamiętasz, jak kiedyś graliśmy w Call Of Duty, H1Z1? Mówiliśmy, że byśmy przetrwali, bo bylibyśmy razem. - powiedział i spojrzał w moje przerażone, zielone tęczówki.

To nie może być prawda. Modliłam się, aby to nie było naprawdę.

- Polskę zaatakowała apokalipsa zombie.



/// witam! pierwszy rozdział za nami. jestem nowicjuszką i może być tu trochę chaosu, ale go ogarnę. mam nadzieję, że się spodoba! gwiazdkujcie, komentujcie, polecajcie! będę wdzięczna.

pozdrawiam xoxo

How to lose zombies /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz