cztery

107 17 3
                                    

Po trzydziestu siedmiu minutach jazdy dotarliśmy do domu. Byliśmy pierwsi, ponieważ nigdzie nie zauważyliśmy Citroena Roberta.
Chłopak wyszedł z samochodu i otworzył bramę, abym mogła schować samochód. Byłoby szkoda, gdyby ktoś nam go teraz zabrał. Wyjęłam klucze z kieszeni i otworzyłam dom. Seweryn wszedł za mną i zamknął drzwi. Obie torby zaniósł do salonu, gdzie położył je na kanapie.
- Chcesz coś do jedzenia? - krzyknął, kiedy był już w kuchni.
- A ty jak zawsze głodny. - odpowiedziałam i poszłam do niego. Zastałam go z głową w lodówce, co mnie nie zdziwiło.
Postanowił zrobić dla nas kolację, ponieważ w szafce obok lodówki znalazł pomysł na zapiekankę makaronową. Przyznam, że to jego popisowe danie, więc nie przeszkadzając mu poszłam do salonu dokładniej przyjrzeć się naszemu łupowi.
Nawet nie zauważyłam, kiedy do salonu wszedł Robert z partnerką.
- Dobra dzieciaki, mamy żarcia od grona! I zajechaliśmy do żelaznego, mamy też łomy, młoty i zwinęliśmy jakiemuś facetowi łuk i strzały. - powiedział i poszedł do kuchni w celu schowania jedzenia.
Amanda podeszła do mnie i podała mi zdobytą broń. Podziękowałam jej i położyłam go obok reszty.
- O matko Ana ile wy tego macie! - krzyknął wujek i wziął w ręce jedną z broni. - Starczy nam na parę miesięcy, jak nie lat. Dużo macie amunicji?
Sięgnęłam po torbę, która leżała pod ławą i otworzyłam ją. Naszym oczom ukazały się naboje do każdej broni, wraz z minami i granatami.
- Czeka nas kupa zabawy. Musimy przenieść wszystkie rzeczy na piętro, zabarykadować drzwi, okna i zniszczyć schody.
- Ale to po obiedzie. - poinformował nas Seweryn z kuchni. - Chodźcie, zapiekanka już gotowa.
Gdy każdy już nałożył sobie porcję obiadu poszliśmy na taras i zaczęliśmy jeść omawiając plan naszej awaryjnej ewakuacji.
Po skończonym posiłku musieliśmy zanieść wszystkie rzeczy na górę. Wraz z Sewerynem nosiliśmy bronie wraz z amunicją, a Robert z Amandą jedzenie. Kiedy chłopcy nieśli już ostatnie rzeczy, kobieta pomagała mi w napełnianiu wszystkich naczyń wodą i zanoszenia ich na górę. W końcu nie wiadomo, jak długo będziemy mieli bieżącą wodę. Wlewałyśmy ją w każdą miskę, szklankę, butelkę jaką znalazłyśmy na dole. U góry nasi towarzysze robili to samo- napełnili wannę, zlew i wszelakie naczynia, jakie znaleźli.
Kiedy zanosiłyśmy już jedne z ostatnich naczyń Seweryn zaczął do nas krzyczeć, że nie ma już wody.
Wnet usłyszeliśmy krzyk kobiety. Podbiegłam do okna w sypialni na piętrze i wyjrzałam przez nie. Niedaleko drogi biegły dwie kobiety, a za nimi ten mężczyzna, którego widziałam jadąc tutaj.
- To od niego się wszystko zaczęło? -zapytałam gdy zorientowałam się, że za mną stoi Seweryn. Objął mnie w pasie i oparł brodę o czubek mojej głowy. - To już koniec? Tak to wszystko się zakończy? Zginiemy? - odwróciłam się do niego, a po policzkach zaczęły mi spływać łzy.
- Ej mała, nie poddawaj się. Pokonamy ich i będziemy razem, jak Ci to obiecałem. Uwierz mi.
Po tych słowach delikatnie musnął wargami moje chłodne czoło.
- Jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, wiesz? - posłałam mu delikatny uśmiech i stanęłam na paluszkach, aby pocałować jego usta. Jednak to nie trwało długo, ponieważ do pomieszczenia wparował mój wujek.
- Dobra gołąbeczki. Przykro mi z całego serca, że wam przerywam ale potrzebuję pomocy przy zniszczeniu schodów prowadzących na piętro. Dlatego zabieram twojego chłoptasia a ty nawet nie myśl, że jestem złym wujkiem który psuje romantyczne chwile. Mam z tego doktorat. - puścił mi oczko a ja zaśmiałam się w odpowiedzi i zeszłam z nimi na dół aby upewnić się, że drzwi i okna są dobrze zamknięte i zabarykadowane. Gdy już to zrobiłam, weszłam na pierwsze piętro do Amandy, a chłopcy zaczęli burzyć schody swoimi młotkiami. Przyznam, że trochę im to zajmie.

//badum tu znowu ja! bardzo przepraszam za długą nieobecność, ale koniec roku- problemy z ocenami i z moim stanem psychicznym. (depresja heheszki) a pierwszy tydzień wakacji wyjechałam i zasięg miałam tylko w górach i na szlakach. teraz jest już dobrze (chyba) jestem na mazurach i za tydz wracam do domu, aby w końcu odespać. miłych wakacji kochani xoxo

How to lose zombies /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz