dwa

206 25 3
                                    

- Jak one się tu dostały?

- Od strony morza. Były w skrzyniach ze sprzętem badawczym z Ameryki. - powiedział i spojrzał na mnie. - Za parę dni będą napływać falami w stronę miasta, a my nie mamy broni, aby odeprzeć ich atak.

- A moi rodzice? - wstałam przerażona. - Przybyły od strony morza, o matko. - zaczęłam nerwowo chodzić po pokoju. - A jak coś im się stanie?

Chłopak bez słowa wstał i mnie przytulił. Zaczął mną delikatnie kołysać niczym małe dziecko, gdy przyśni mu się koszmar. Powoli się uspokajałam. Po upływie paru minut jego wujek zaprosił nas na obiad. Poszliśmy do kuchni i nałożyliśmy sobie makaron. Polaliśmy go sosem i udaliśmy się na taras, aby w spokoju zjeść posiłek i porozmawiać.

- Rano rozmawiałem z Robertem. - na początku nie zrozumiałam, o kogo mu chodzi. Dopiero po chwili zorientowałam się, że mówi o jego wujku. - W domu trzyma tylko Five Sevena w razie jakiegoś napadu na dom. I tu będzie twój udział. - kontynuował, gdy zobaczył uśmiech na mojej twarzy. - Niedaleko nas wojsko ma swoje szkolenia i mają tam masę broni, często niestrzeżoną. Również armaty, łuki. To może nam się przydać. Już widzę jak zombie mają strzałą od Ciebie w głowę! - zaśmiał się.

- W końcu lata nauki łucznictwa się przydadzą.

Porozmawialiśmy jeszcze chwilę, aż na taras weszli Robert wraz z żoną.

- Dobra dzieciaki, trzeba omówić plan działania. - przysiadli się do nas i rozłożyli na stole notes. - Trzeba będzie się wynieść z tego domu, najlepiej do jakiegoś wysokiego budynku, na przykład bloku. Będzie można rozwalić parter, w ostateczności również pierwsze piętro. Byśmy byli bezpieczni. Co do prowiantu- sklepy nie są jeszcze pozamykane, ale na półkach już zaczyna świecić pustkami, więc ja i Amanda pojedziemy i kupimy co się da, a wy lećcie po broń. - spojrzał na mnie, a potem na Seweryna. - Wiem, co umiesz Anastazja. Ufam Ci i wiem, że wam się uda. Bierzcie ile możecie, ale nie zapominajcie o nabojach bo kamieniami nie będziemy w nich rzucać! - mężczyzna wstał i wyjął z kieszeni klucze. Rzucił je w moją stronę, złapałam je. - To są zapasowe do domu. My jedziemy, na górze macie plecaki na sprzęt. Zamknijcie i weźcie samochód.

Po tym nasze drogi kompletnie się rozeszły. Seweryn wszedł na górę po rzeczy, a ja w tym czasie odpaliłam jego samochód. Gdy już gotowy siedział obok mnie, wstukał w GPS nowe położenie miejsca szkoleniowego żołnierzy, które podał nam Robert.

- Dobra, jedź mała. - powiedział i położył dłoń na moim kolanie.

Samochód ruszył. Jechałam wraz ze wskazówkami wyświetlanymi na małym monitorze obok deski rozdzielczej. Droga minęła nam bez problemów, korki omijaliśmy najbardziej jak się dało. Zatrzymałam pojazd za drzewami niecałe dwieście metrów od naszego celu, aby był niewidoczny. Seweryn sięgnął po plecaki i podał mi jeden z nich.

- Okej, nie rozdzielamy się bo to zbyt duże ryzyko. Kiedy jedno będzie brało sprzęt to drugie pilnuje, aby nikt się nie zbliżał. Możemy im też trochę namieszać, w razie wypadku zyskamy tym trochę czasu. Okej Ana?

- Dobrze. Powodzenia skarbie. - dałam mu całusa i oboje wyszliśmy z samochodu.

Zabawę czas zacząć.



// hej haj heloł. jak wam się podoba w ogóle to opowiadanie? macie może jakieś propozycje, aby coś zmienić/dodać? stwierdziłam, że rozdziały będę dodawać w weekendy, bo jednak nauka a ja w 3 kl i oceny się liczą.

gwiazdkujcie, komentujcie, to bardzo motywuje! pozdrawiam xoxo

How to lose zombies /zawieszone/Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz