— Mówią, że Itrianie podbili Letrię — rzucił w pewnym momencie starzec i upił kolejny łyk piwa.
Casper Bane uniósł na chwilę głowę znad szklanki, którą właśnie czyścił. Zaraz jednak wrócił do pracy, a powietrze wypełnił dźwięk szmatki mocno pocieranej o szkło.
— No i? — mruknął jedynie z ponurą miną, a jego ton jasno zdradzał, że niewiele obchodzi go wojna prowadzona w zachodniej części kontynentu.
Inny człowiek najpewniej wyczułby to i porzucił temat, ale starzec najwyraźniej był w humorze do rozmów. Dlatego też stał cały czas przy szynkwasie oparty o blat i powoli popijał piwo. Odrobina piany zebrała mu się na gęstej, siwej brodzie, gdy wziął kolejny łyk, by złagodzić chrypę.
— Jak to, no i? — parsknął i pochylił się nieco bardziej w stronę karczmarza. — Dzisiaj Letria, jutro Zentria i Kastrenia, a potem… — zaczął mówić, wymachując przy tym kuflem. Kilka kropel trunku uderzyło o blat, a Casper skrzywił się na ten widok. Nawet we wszechobecnym półmroku nie dało się przeoczyć jego grymasu.
— A potem polegną, powstrzymani przez wojska Swernergu — ostudził zapał starca. Wytarł szynkwas i wrócił do czyszczenia naczyń. W końcu dochodziło już południe, a trzeba było jeszcze ugotować strawę dla gości, którzy niechybnie zejdą się pod wieczór. Niby w kuchni uwijali się od kilku godzin Lena z Ulrichem, ale na głowie mieli przede wszystkim upieczenie kilku ciast i tych puszystych placków z jabłkami, które tradycyjnie podawano w karczmie co sobotę.
— Myślicie, że Swernerg da radę ich powstrzymać? — Starzec nie wydawał się przekonany.
— Oczywiście — odparł Casper bez większych emocji. Wystarczająco długo przebywał wśród tamtejszych wojów, by wiedzieć, że są wystarczająco liczni oraz dobrze wyszkoleni, by odeprzeć napaść wrogiego państwa. Może i Itrianie zyskali dużo ziemi, a co za tym szło, zasobów, podczas dotychczasowych podbojów, ale ciągła wojna ich męczyła. Nie, prędzej czy później sami odpuszczą lub zostaną pokonani. Tego jednak karczmarz nie zamierzał tłumaczyć starcowi, który może i znał się na życiu codziennym, ale o prowadzeniu oraz przebiegu wojen wiedział tyle, co wół o robieniu na drutach. I tak już wystarczająco ludzi straszył, wygłaszając te swoje złowróżbne uwagi tonem znawcy.
— O Deranie tak samo mówili, i co? — rzucił zresztą z powątpiewaniem. — A niby takie potężne państwo, królowa tyle wojen wygrała…
— I od lat panował tam pokój. — Casper przewrócił oczami. — Nie byli przygotowani na nagły atak, a ich królowa nie wierzyła, że Itrian odważy się ich zaatakować. To ją zgubiło. Inne państwa nauczyły się na jej błędzie.
Nie bez powodu mędrcy mawiali, że pycha kroczy przed upadkiem. Królowa Irwena, władczyni Derany, pierwszą wygraną bitwą dowodziła jeszcze jako zaledwie szesnastoletnia dziewczyna. To wydarzenie było początkiem jej licznych zwycięstw, które sprawiły, że w umysłach ludzi zapisała się jako Krwawa Władczyni, okrutna, lecz gotowa bronić swych poddanych do ostatniego tchu. A przy tym, jak przekonał się sam Casper, od chwili podpisania ostatnich traktatów pokojowych aż zbyt pewna swej pozycji. W końcu kto próbowałby uderzyć w Deranę, której pani już niejedno wojsko obróciła w proch?
Jak widać, znaleźli się chętni, a nieprzygotowane zupełnie na nagły atak państwo upadło, przemieniając się w zgliszcza dawnej potęgi.
Karczmarzowi nawet nie było żal Irweny, choć gdy dowiedział się o jej śmierci oraz podbiciu kraju, przerwał pracę i w milczeniu oddał królowej hołd. Nie lubił tej kobiety, ale zawsze szanował jej siłę, przede wszystkim charakteru. Co prawda, spotkał ją osobiście kilka razy, ale nawet te krótkie, przelotne rozmowy o taktyce wojennej, często przeradzające się w kłótnie, pozwoliły mu na poznanie nieco słynnej monarchini.
CZYTASZ
Ballada Niebieskiego Ptaka (Zakończone)
FantasyCasper Bane był kiedyś podróżującym rycerzem i dlatego wie, jak okropna jest wojna. Z tego powodu trzyma się od niej z daleka, nawet gdy kontynent znów powoli pokrywa się krwią. Mieszka zbyt daleko od atakowanych państw, by groziło mu bezpośrednie n...