Shrike wziął głęboki oddech, potem kolejny i jeszcze następny. Poczuł, jak powoli jego pędzący umysł i równie rwące się do biegu serce ogarnia coś podobnego do spokoju.
Przez kilka ostatnich dni infiltrował zamek. Udało mu się dowiedzieć, że jego właścicielem był jeden z generałów itriańskiego króla, który z opisu niesamowicie wręcz pasował do Fersa, niech będzie po tysiąckroć przeklęty i zginie w śnieżnej zawiei, tak jak powinien przed ośmioma laty.
Mężczyzna podobno przez lata wypełniał dla swego władcy jakieś zadanie, a właśnie niecałą dekadę temu wrócił do swej posiadłości. Co ważniejsze, wedle słów służby przywiózł ze sobą kobietę pogrążoną w głębokim, podobno uzdrawiającym śnie. Rudowłosą piękność, która nawet na moment nie odzyskała przytomności, z twarzą skamieniałą w wyrazie smutku. Gdyby nie poruszająca się w rytm oddechów klatka piersiowa, nikt z pracowników zamku nie uwierzyłby, że nie mają do czynienia z trupem. Tylko to oraz lekkie rumieńce na policzkach śpiącej przekonywało ich, że ta naprawdę jest żywa.
Shrike nie wierzył w coś takiego jak zbiegi okoliczności. A już na pewno wykluczał przypadek, gdy wszystko tak idealnie łączyło się w całość. Nie, miał niemal całkowitą pewność, że w komnacie na ostatnim piętrze we wschodnim skrzydle leżała jego żona. Nie zmieniało to faktu, że nadal się bał. Co, jeśli to jednak pomyłka? Jeżeli to nie jego Eilyn? A może w ogóle nikogo tam nie będzie? Czy to tylko plotka? Lub, co gorsze, pułapka?
Nie, musiał sprawdzić. Nigdy by sobie nie wybaczył, gdyby teraz stchórzył. Gdyby z powodu bezpodstawnej obawy uciekł, nie sprawdziwszy tych plotek. Fers – jeśli to w ogóle było jego imię – wyjechał na rozkaz króla do stolicy. Wraz z nim zniknęła większość gwardii. To oznaczało, że Shrike musiał działać. Nie będzie lepszej okazji, by przekonać się, czy jego przeczucia są prawdziwe i Eilyn nadal żyje.
Gdyby teraz się wycofał, a ona by tam czekała, uwięziona w okowach snu… Lepiej by było mu umrzeć, niż wrócić i przyznać, że stchórzył w kluczowym momencie. Nie wybaczyłby sobie bólu, który niechybnie sprawiłby Bluebird. W myślach widział już, jak jej twarz wykrzywia wyraz zawodu, wyglądający na niej niczym groteskowa maska, niedopasowana w najmniejszym nawet stopniu. Zbyt wiele już straciła, jeśli istniała szansa, by odzyskała chociaż jedną osobę, by kochana Eilyn do nich wróciła, musiał podjąć ryzyko. Szczególnie tak niewielkie. W końcu fizycznie nic mu nie groziło.
Dlatego też powoli piął się po schodach na kolejne piętro, kierowany lekkim aromatem mocnego zaklęcia, którego nie wyczułby żaden śmiertelnik. Wiedział, że to dobry trop; w końcu jeżeli Eilyn naprawdę cały czas spała, to zamieszała w tym magia. I to naprawdę potężna, skoro zaklęcia wciąż nie złamano. Dodatkowo miejsce, w którym się znalazł, zdecydowanie było wschodnim skrzydłem budynku.
Shrike po raz kolejny rozejrzał się dookoła. Normalnie brak jakiejkolwiek straży w tym miejscu stanowiłby dla niego alarm, ale wiedział, że Fers był bardzo pewny siebie. Za pewnik brał lojalność swych podwładnych, a i próby ucieczki ze strony uwięzionej nie musiał się obawiać. W końcu ta cały czas spała. Nikt nie znał jej tożsamości, a teraz w dodatku straciła niemal wszystkich bliskich. Nikt nie powinien po nią przyjść, a generał potrzebował jak największej ilości ludzi podczas podróży do stolicy.
Mężczyzna wślizgnął się przez drzwi jednej z komnat, gdy na schodach rozległy się kroki. Przez cieniutką szparę dostrzegł pojedynczego strażnika, który ze znudzeniem przemierzał korytarz. Po kilkunastu minutach jego kroki ucichły, ale Shrike nie miał zamiaru jeszcze wychodzić. Nie chciał przypadkiem trafić na gwardzistę, gdy ten będzie wracał.
Dopiero gdy mężczyzna ponownie przeszedł korytarz i ruszył schodami w dół, Shrike odważył się wyjść z kryjówki. Mógłby, co prawda, bez problemu ogłuszyć, a nawet zabić strażnika, ale to byłoby proszenie się o kłopoty. Prędzej czy później ktoś zacząłby szukać mężczyzny, a wtedy odkryliby obecność wroga. Tego z kolei muzyk bardzo chciał uniknąć.
CZYTASZ
Ballada Niebieskiego Ptaka (Zakończone)
FantasiCasper Bane był kiedyś podróżującym rycerzem i dlatego wie, jak okropna jest wojna. Z tego powodu trzyma się od niej z daleka, nawet gdy kontynent znów powoli pokrywa się krwią. Mieszka zbyt daleko od atakowanych państw, by groziło mu bezpośrednie n...