Casper z ulgą zdjął fartuch i odwiesił go na jeden z haczyków w kuchni. Niebo za oknami pokryła szarość, niechybny znak zbliżającego się powoli świtu. Karczma zamknęła się już kilka godzin wcześniej, po wyrzuceniu przez Sama ostatnich maruderów, którzy wypili zbyt dużo, by wyjść o własnych siłach lub nie chcieli zrozumieć, że przybytek już się zamyka. Jednak wciąż trzeba było posprzątać po klientach i umyć te naczynia, których wcześniej nie zdążono wyszorować.
Ulrich i Lena wyszli może z półtorej godziny wcześniej, około drugiej, zmęczeni na tyle, że Bane po prostu machnął ręką i wypuścił ich z pracy. I tak niewiele by pomogli, gdy niemal spali na stojąco. Mężczyzna nawet im się nie dziwił, bo tej nocy mieli wyjątkowy ruch, taki, jak mało kiedy. Cieszył się tylko, że wcześniej zdołali przygotować wystarczająco dużo jedzenia i nie musieli nic dogotowywać w biegu, a jedynie donosić trunki z piwnicy.
Casper otarł czoło i zamknął karczmę. Przekręcił klucz w zamku, po czym schował go do kieszeni. Ścisnął w ręce kosz, w którym pod lnianą ścierką leżało kilka nienaruszonych placków pozostałych z tej nocy, trochę owoców, a także butelka ulubionego wina Gerdy. Byłoby z tego idealne śniadanie, a może nawet i obiad.
Ruszył w stronę wybudowanego na krańcu wioski domu, którego parter stanowił zakład zielarski jego żony. Pod jego nogami chrzęścił piach pokrywający drogę, całkowicie suchą z powodu ostatnich upałów. W górze słyszał nieśmiały świergot pierwszych ptaków, jednak wciąż panował półmrok, a na zewnątrz nie dało się dostrzec ani jednej żywej duszy. Mimo że lato było już w pełni, tak wcześnie nadal w powietrzu unosił się chłód, który sprawiał, że Casper owinął się mocniej płaszczem.
Przeszedł przez furtkę, poczuwszy doskonale znane muśnięcie magii stanowiącej ochronną granicę mającą za zadanie powstrzymać nieproszonych gości, którzy nie byli jednocześnie potencjalnymi klientami poszukującymi pomocy. Minął ogródek podzielony na część warzywną oraz ziołową. W obu z nich wzrastały bujnie rośliny, które zarówno Casper, jak i jego żona wykorzystywali w pracy.
Mężczyzna uśmiechnął się lekko na widok dojrzewających pomidorów i wspiął się po tylnych schodach, które prowadziły wprost na pierwsze piętro. To tam mieściła się część mieszkalna, ukryta przed wzrokiem wścibskich klientek Gerdy, takich jak babka Sośka. Oplatały ją kolejne zaklęcia ochronne, choć Casper szczerze wątpił, by ktokolwiek zdołał złamać już te przy furtce. No, chyba że do ich domu próbowałby wtargnąć cały pluton magów bojowych. Ewentualnie wyjątkowo potężna wróżka, wszak ich moce pod niektórymi względami wychodziły wręcz poza ludzkie wyobrażenie. Karczmarz jednak jakoś nie wyobrażał sobie, by ktokolwiek taki próbował zakłócić ich spokój. Ani on, ani Gerda nikomu nie zawinili, a przed zaszyciem się tutaj spłacili wszystkie stare długi.
Sięgnął do klamki, ale w tym momencie drzwi same się otworzyły, ukazując nieco zmęczoną, choć wciąż oszałamiająco piękną twarz jego żony. Jej kasztanowe fale opadały na ramiona owinięte ciemnym, pluszowym kocem.
Casper uniósł zaskoczony brwi na ten widok. Kobieta zazwyczaj o tej godzinie jeszcze spała i nie budziła się nawet, gdy opadał na łóżko obok niej, chyba że po to, by nie do końca przytomnie przylgnąć do męża i wrócić do snu.
— Przyniosłeś jedzenie — mruknęła do siebie kobieta, skierowawszy wzrok na koszyk w ręce mężczyzny. — To dobrze. Mamy gości — ogłosiła nieco głośniej, choć nadal przyciszonym tonem. Niemal na pewno rozkoszowała się zaskoczeniem, które rozlało się po twarzy byłego rycerza.
— Gości? — szepnął ten ze zdziwieniem, ale czarownica nic na to nie rzekła, jedynie odsunęła się na tyle, by mógł wejść do środka.
Pod jej czujnym okiem zmienił ciężkie, brudne od kurzu buty na materiałowe, o wiele bardziej miękkie. Zdjął pelerynę i zawiesił ją na haczyku przy drzwiach, a w tym czasie jego ukochana zniknęła w sąsiednim pomieszczeniu. Casper stał jeszcze przez kilka sekund w przedpokoju. Zamknął drzwi prowadzące na dwór i upewnił się, że te prowadzące ku aptece również mają zasuniętą zasuwę. Dopiero kiedy sprawdził, czy wszystko jest odpowiednio zabezpieczone, ruszył śladem Gerdy.
CZYTASZ
Ballada Niebieskiego Ptaka (Zakończone)
FantastikCasper Bane był kiedyś podróżującym rycerzem i dlatego wie, jak okropna jest wojna. Z tego powodu trzyma się od niej z daleka, nawet gdy kontynent znów powoli pokrywa się krwią. Mieszka zbyt daleko od atakowanych państw, by groziło mu bezpośrednie n...