Rozdział 3.

42 11 7
                                    

— Hej, Shrike? — odezwał się Casper, siląc się na lekki, niezobowiązujący ton. Szykował się powoli do pracy, choć została mu jeszcze dobra godzina, nim musiałby pojawić się w karczmie.

— Tak? — Drugi mężczyzna spojrzał w jego stronę, nie przerywając siekania ziół dla Gerdy. Zaledwie godzinę wcześniej skończył trening z córką, która pomagała teraz czarownicy w zakładzie. 

Dziewczyna prawdopodobnie zadawała przy tym dziesięć pytań na minutę i próbowała powtórzyć co bardziej wymyślne czary, które żona karczmarza rzucała łaskawie dla uciechy nastolatki. Kobieta wspomniała nawet, że Bluebird ma wyraźny potencjał magiczny, co z jej pochodzeniem nikogo nie dziwiło. Bardziej zaskakujące okazałoby się, gdyby dziewczę, będąc w połowie wróżką, nie posiadało żadnych umiejętności w tej dziedzinie. 

— Mam takie jedno pytanko. Takie małe, malutkie. — Gdy Casper w odpowiedzi na swoje słowa usłyszał pytający pomruk, rzucił prosto z mostu: — Czy zamierzałeś mi powiedzieć, że twoja córka jest wnuczką Irweny?

Shrike zamarł niczym prawdziwy ptak pod czujnym okiem kota. Wziął głęboki oddech, po czym odłożył nóż na blat obok deski z ziołami. Odwrócił się w stronę byłego rycerza i oparł się o szafkę. 

— Tak. Chciałem ci o tym powiedzieć, gdy tylko zrobi się bezpieczniej — powiedział w końcu. — Kiedy przestaną jej szukać. — Wzruszył lekko ramionami.

Kilkanaście lat wcześniej Casper oburzyłby się na te słowa, ale nauczył się już, jak niebezpieczne bywało posiadanie jakichkolwiek cennych informacji. Czasem im człowiek mniej wiedział, tym dla niego lepiej, szczególnie jeśli wiadomości mogły przyciągnąć niebezpiecznych ludzi. Takich, jak itriańskie wojsko. Dlatego mężczyzna rozumiał, czemu przyjaciel nie powiedział mu prawdy. Sam być może postąpiłby na jego miejscu tak samo.

— Jak do tego w ogóle doszło? — zapytał, uznawszy, że gniewanie się na wróżkę nie ma najmniejszego sensu. 

— Ech… — Shrike westchnął i wrócił do siekania ziół. — Masz coś do picia? To nalej mi i usiądź sobie. Tylko to skończę. — Machnął ręką z nożem w stronę ziół i wrócił do pracy.

Casper wyjął z szafki szklanki, po czym znalazł butelkę dość delikatnego wina. Wiedział, że żadnego z nich ono zbytnio nie upije, a to sprawiało, że stało się idealnym wyborem na napój do tej rozmowy.

Shrike usiadł przy stole i wziął podsunięty mu trunek. Wypił głęboki łyk i dopiero po przełknięciu go zaczął w końcu opowiadać:

— Pamiętasz, jak byliśmy pierwszy raz na dworze w Deranie? Rzuciło ci się w oczy, że Eilyn traktuje mnie jak przyjaciela.

— Trudno nie pamiętać — parsknął Casper, a w jego serce wbiła się igiełka melancholii. 

Nie tylko za tamtymi czasami, gdy mężczyźni zwiedzali kolejne miejsca i przeżywali niezwykłe wręcz momentami przygody. Chociaż Bane nie miał zbytnio szansy poznać zmarłej księżniczki, zapamiętał ją jako bystrą, pełną życia kobietę, z którą chętnie wdawał się w długie dyskusje na temat dawnych wojen. Mocno zabolała go informacja o jej tragicznym losie. Nie zasługiwała na taki koniec. 

— Cały wolny czas spędzaliście razem — dodał z odrobinę drażniącym uśmiechem, obserwując z zainteresowaniem, jak policzki jego przyjaciela nabierają nieco bardziej różowego odcienia. — Twierdziła, że była po prostu wielką miłośniczką twojej muzyki, ale wydawaliście się zbyt blisko jak na pierwsze spotkanie. 

— Tak — przyznał Shrike ze wzrokiem wpatrzonym w ścianę gdzieś obok twarzy karczmarza. W jego żółtych oczach nie dało się przegapić bólu i tęsknoty, gdy mówił o kobiecie, która najwyraźniej zajęła ważne miejsce w jego sercu. — Widzisz, w rzeczywistości poznaliśmy się dwa miesiące wcześniej…

Ballada Niebieskiego Ptaka  (Zakończone) Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz