Dzień 3

127 1 0
                                    

  Jest nas pięcioro. Czubków. To znaczy takich w moim wieku. Jest teżtłum dorosłych świrów, ale siedzą na swoim oddziale. My mamy własnewariackie przedszkole. Jest jak na Święcie Dziękczynienia, kiedy wszystkiedzieci są sadzane osobno przy niskim stoliku w kącie. Tyle że my niedostajemy indyczych udek, tylko ochłapy, których nikt nie chce. Na przykładpodroby. 

  Chcę to powiedzieć jasno: mamy tu czworo wariatów i mnie. Poznałemich pierwszego dnia terapii grupowej. Wpierw nie chciałem w niejuczestniczyć, ale doszedłem do wniosku, że jeśli udowodnię, jaki jestemniesamowicie normalny, będą musieli mnie wypuścić. 

  Terapia grupowa odbywa się w świetlicy, czyli dużym pomieszczeniuz kanapami, telewizorem, grami i tak dalej. Przypuszczam, że właśnie tamzbierają się świry, kiedy nie zajmują się świrowaniem. 

  Usiedliśmy w kręgu na twardych, plastikowych krzesełkach.Pomarańczowych – niczym pachołki drogowe – jakby ostrzegałyprzechodniów: „Uwaga, rozmowy wariatów. Wskazany objazd". Pozapaskudnym wyglądem te krzesełka mają jeszcze jedną wadę: są bardzoniewygodne. Po mniej więcej pięciu minutach tyłek mi zdrętwiał i wierciłemsię, żeby znaleźć jakąś w miarę komfortową pozycję. Bez skutku. 

Kac Dupek przedstawił mnie wszystkim następująco: 

– Słuchajcie, to jest Jeff.A oni odpowiedzieli: 

– Cześć, Jeff.Mieli identyczne głosy, zupełnie jak zombie mamroczące: „Mmm...mózg". Nikt na mnie nie spojrzał. Nie odpowiedziałem. Nie zakładałem, żezostanę tu na tyle, aby się z kimś zaprzyjaźnić.Potem gapiliśmy się na siebie, tak jak wspomniał Kac Dupek. Nikt niewykrztusił ani słowa, aż w końcu lekarz wskazał chudą dziewczynęz długimi, jasnymi włosami, obgryzającą paznokcie, i zaczął:

 – Alice, może opowiesz Jeffowi o sobie? 

– Mam na imię Alice – oznajmiła. A to ci niespodzianka. 

– Copowinieneś o mnie wiedzieć? Ostatni chłopak mamy ciągle przychodziłdo mojego pokoju nocą i sobie używał, więc raz zaczekałam, aż zaśnie,i poszłam do jego pokoju z benzyną do zapalniczek i zapałkami. Nie zginął,za to ja trochę się poparzyłam.

 Podniosła ręce i zobaczyłem czerwone blizny na jej przedramionach.A ona się roześmiała. Potem zasłoniła twarz długimi włosami.Nie wiem, czy mówiła prawdę. Mogła się przypadkiem poparzyć. A too kochanku matki pewnie zmyśliła. No, w każdym razie nie zdziwiłbym się,gdyby kłamała. Przecież takie historie są o wiele ciekawsze. Gdybym ja byłtakim idiotą, żeby się podpalić, też bym teraz łgał.

 Rzecz w tym, że jednak jakoś jej uwierzyłem. Nie wiem dlaczego.Co dziwniejsze, nie przerażało mnie to, co zrobiła. Potrafię zrozumieć, czemupodpaliła tego kolesia, co może dowodzi, że jestem tak samo porąbany jakona. Z tym że ja bym tego nie zrobił. Może na tym polega różnica międzywariatami i niewariatami? 

Nie powiedziała nic więcej, więc zajęliśmy się jej sąsiadką. Dziewczynabyła przeciwieństwem Alice: gruba, ruda, kędzierzawa i pyzata. Kiedypochwyciła moje spojrzenie, uśmiechnęła się, jakbyśmy się spotkaliw autobusie, a nie w szpitalu. 

– Mam na imię Juliet – zaszczebiotała jak ptaszek z kreskówki. 

– Jestemdziewczyną Bone'a.Zrobiła pauzę, jakbym powinien wiedzieć, co to za jeden ten Bone – jakiśraper, aktor czy inny celebryta – i jej pogratulować. Ponieważ milczałem,Juliet wskazała głową chłopaka obok mnie. Ten wbijał wzrok w swoje stopy.

 – To Bone – oznajmiła tonem, jakby prezentowała nowy samochód.

 –Gramy razem w kapeli Seks i Przemoc Gratis. Bone to gitarzysta,ja śpiewam.

NOTATKI SAMOBÓJCY-MIchael Thomas FordOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz