Następnego dnia znowu było nas pięcioro. Całkiem jakby przed szpitalem stała kolejka czubków tylko czekających, aż zwolni się jakieś miejsce. Jak w tych niby-fajnych klubach, gdzie w drzwiach czeka palant w ciemnych okularach i ma listę gości, a banda pozerów podlizuje mu się, żeby ich wpuścił. Ale on wybiera tylko najpiękniejszych. W tym przypadku pewnie przepuścił samych najbrzydszych.
Więc – jak już powiedziałem – zrobiło się nas pięcioro. No, może czworo i pół.
Już wyjaśniam. Kiedy na sesji grupowej dołączyła do nas ta nowa,pomyślałem, że ma siedem czy osiem lat. Naprawdę ma dwanaście. Jest tak mała i chuda, że wygląda jak pierwszoklasistka. Nazywa się Martha. Usiadła,tuląc do siebie pluszowego króliczka. Obejmowała go wpół i opierała brodę o jego łepek między długimi, oklapłymi uszami. Nie odezwała się ani słowem. Kac ją przedstawił, ale na tym się skończyło.
Później, podczas indywidualnej sesji, spytałem o nią.
– Nie potrafi mówić?
– Potrafi. Tylko na razie tego nie robi.
– Dlaczego?
– Wiesz, że nie mogę z tobą rozmawiać o jej przypadku.
– Oj, no niech się pan przełamie... Jak mam się do niej zbliżyć, skoro nico niej nie wiem?
– Zauważyłem, że spędzasz dużo czasu z Sadie.
– Co jest, szpiegujecie nas? Pielęgniarki nas filmują? Siostra Goody ukrywa w koku kamerę?
– Czujesz się szpiegowany?
Kolejna sztuczka psychiatrów – odpowiadanie pytaniem na pytanie.Zmuszają cię tym do mówienia. Postanowiłem wykorzystać ją przeciwko niemu.
– Dlaczego pan tak uważa?
Kac autentycznie się uśmiechnął. – Wiesz, że cię nie szpiegujemy. Pilnujemy was, ale nie szpiegujemy.
– To miłe z waszej strony. Ale i tak niewiele tu możemy zdziałać.
– Wydajesz mi się dziś rozgniewany – oznajmił Kac, nie zwracając uwagi na moje wymądrzanie się. – Złościsz się na coś?
Kiedy to powiedział, uświadomiłem sobie, że naprawdę jestem zły. Do tej pory tego nie zauważyłem. A teraz wściekłem się jeszcze bardziej, bo on zorientował się pierwszy.
– Nie – warknąłem.Siedzieliśmy przez chwilę w milczeniu. Już myślałem, że tak nam minie całe spotkanie, ale Kac miał inny pomysł.
– Czy Sadie ci kogoś przypomina? – spytał. – Jakąś przyjaciółkę?
Wiedziałem, do czego zmierza. Chciał ze mnie wyciągnąć informacjeo Allie. Miałem ochotę skopać się za to, że się przed nim wygadałem.
– Ona nie przypomina Allie – oznajmiłem, żeby wiedział, że go przejrzałem.
– Czym się od niej różni?
– No na przykład tym, że Allie nie siedzi zamknięta na oddziale dla wariatów.
– Tylko tym?
– Myśli pan, że tu wylądowałem przez Allie, co?
– Myślę, że wylądowałeś tu, bo zrobiłeś sobie krzywdę.
– Ale z powodu Allie, tak się panu wydaje?
– A to prawda?
– Nie.
– Jesteście sobie bliscy?
– Czy nie możemy pomówić raczej o układzie sił w mojej dysfunkcyjnej rodzinie? Albo o moim strachu przed bliskością?
– Czy Allie jest twoją dziewczyną?
– Czy możemy przestać o niej mówić?! – prawie krzyknąłem. – Jezu,co się pan tak przyczepił do tego tematu?
Kac zapisał coś w tym swoim głupim notesie. Myślałem, że już mu się to znudziło, ale najwyraźniej byłem w błędzie.
– Czy łączyła cię z Allie intymność?
A co go to obchodzi? Miałem ochotę go uderzyć. Przykro mi to przyznać,ale serio zacząłem się już do niego przekonywać. Jednak kiedy mnie o to spytał, zrozumiałem, że to obleśny staruch. No wiem, ma tylko jakieś trzydzieści pięć lat, ale i tak jest obleśnym staruchem. Po prostu chciał posłuchać, jak nastolatki się do siebie dobierają.
– Zboczony pan czy co? – spytałem. – Może by sobie pan po prostu obejrzał pornosa? Lubi pan słuchać o seksie?
Nie odpowiedział. Nie liczyłem też na to specjalnie. Przyłapałem go na gorącym uczynku i pewnie się zawstydził. Powinien. Niektóre tematy to prywatna sprawa.
– Ile razy mam panu powtarzać, że nie mam żadnego problemu? –spytałem.
– Jeśli nie masz, to nie powinno ci sprawić kłopotu wyjaśnienie mi,dlaczego chciałeś się zabić – oznajmił. – Potrafisz to zrobić?
– Oczywiście. Gdybym chciał. Ale nie chcę. Nie panu.
– Prosisz o innego terapeutę? Mogę to załatwić.
Omal się zgodziłem, ale dotarło do mnie, że będę musiał od nowa odpowiadać na te wszystkie głupie pytania. A Kaca przynajmniej trochę już ułożyłem, choć akurat teraz nieco się znarowił. Z kolejnym terapeutą musiałbym zaczynać od nowa.
– Nie – powiedziałem w końcu. – Nie chcę.
– To dla mnie zaszczyt.
– Ale odmawiam rozmowy o Allie, seksie i wszystkich sprawach, w które nie powinien się pan wtrącać – uprzedziłem. – Żebyśmy się dobrze zrozumieli.
– Więc zastanów się, o czym chcesz porozmawiać. Zaczniemy od jutra.
– Nie mogę się doczekać – mruknąłem, wstając. – Aha, niech pan wreszcie idzie do fryzjera. Odwracając się, zobaczyłem kątem oka, jak Kac dotyka swoich włosów.„Jeden punkt dla Jeffa" – pomyślałem, zamykając drzwi.
W pokoju wypoczynkowym zastałem tę nową dziewczynkę – Marthę.Siedziała na kanapie, nadal trzymając na kolanach króliczka. Patrzyła przez okno na padający śnieg.Chciałem wrócić do siebie, ale jakiś impuls kazał mi do niej podejść.Kiedy usiadłem obok, nawet na mnie nie spojrzała. Chciałem się z nią przywitać. W końcu wiem, co człowiek czuje pierwszego dnia w wariatkowie.
– Ładnego masz króliczka – zagaiłem.Martha przestała głaskać uszy zabawki i spojrzała na mnie.– Ma jakieś imię?– Przytaknęła, ale nic nie powiedziała.
– To twój przyjaciel, prawda? – spytałem, a ona znowu kiwnęła głową.
– Ja też mam przyjaciółkę. Ma na imię Allie i mówię jej o wszystkim.Ty też możesz powiedzieć wszystko króliczkowi?– Martha przytaknęła i przytuliła królika, jakby go chroniła.
– Na pewno umie słuchać – dodałem.
– Nie musisz się odzywać, jeśli nie chcesz. –
Posiedzimy sobie razem.Mała ukryła twarz w króliczym futerku, ale widziałem, że się uśmiecha.Siedzieliśmy tak z godzinę. Ja coś tam jej opowiadałem, nic ważnego, a ona słuchała. Chyba się cieszyła, że ma towarzystwo.
Człowiek musi się czuć trochę samotny, mając za przyjaciela tylko pluszowego królika.
CZYTASZ
NOTATKI SAMOBÓJCY-MIchael Thomas Ford
Cerita PendekBłyskotliwa,ironiczna, i ożywczo prawdziwa opowieść o chwiejnej granicy dzielącej nas od tego,co uważa się za normę. (Uwaga!!!ta książka jest przepisywana i nie jest moją dziełą) Piętnastoletni Jeff trafia do szpitala psychiatrycznego po nieudane...