Ciepły lipcowy wiatr sprawiał ,że długie, lekko kręcone włosy małej Anabelle co chwila podnosiły się, a potem opadały. Duże niebiesko- zielone oczy dziewczynki były teraz całe czerwone a jej policzki mokre od łez.
-Tato ja nie rozumiem. - wyszeptała mała blondynka jeszcze mocniej zaciskając ręce na szyi swojego taty.
-Kochanie tak będzie lepiej. Jestem chory i nie moge się tobą zająć. A ciocia Lisa da radę. - odpowiedział starszy łysy mężczyzna. W jego głosie było słychać czułość i smutek. -zawsze chciałaś zostać tancerką. Ciocia Lisa cię nauczy tańczyć i zajmie się tobą- dodał wycierając łzy ,które nie mogły przestać płynąć po policzkać jego córki.
-Kocham cie tato. - powiedziała Anabelle i pocałowała tatusia w policzek. Mężczyzna popatrzył na córkę a potem na siostrę swojej zmarłej żony. Uśmiechnął się blado i uniusł dziewczynkę w góre by podać ją cioci. Mała przytuliła się do kobiety i pomachała ostatni raz swojemu tacie. Gdy drzwi pociągu się zamknęły Ana znów się rozpłakała, lecz tym razem jej płacz przerwał sen.