*** 15 lat później ***
Calum usłyszał dzwonek, który informował o przybyciu kolejnego klienta. Wstawił kwiaty do dużego wazonu i skierował się do kasy, przy której stał już wysoki mężczyzna.
– W czym mogę pomóc?-zapytał chłopak z uśmiechem.
– Chciałem kupić duży bukiet róż. Białych. - powiedział mężczyzna również z uniesionymi kącikami. Calum kiwnął głową
– Ile konkretnie ma być róż?-zapytał podchodząc do kwiatów.
– Tuzin.- odpowiedział konkretnie klient.
– To pewnie dla kogoś wyjątkowego.- zagadnął chłopak. Nie z ciekawości a z uprzejmości. Wyjął z wazony odpowiednią ilość kwiatów i wrócił za ladę.
– Tak. To dla pewnej kobiety. Ważnej w moim życiu. - odpowiedział klient. -Czy można tu zamówić bukiet do domu?-zapytał po chwili mężczyzna.
– Tak można. - odpowiedział Calum ucinając wstążkę, którą przewiązał kwiaty.
– W takim razie...podałbym panu adres i zawiózłby je pan.- poprosił klient. Szatyn tylko kiwną głową i podał mężczyźnie kartkę oraz długopis. Następnie przyjął pieniądze i podziękował. Gdy facet już wyszedł Calum spojrzał na kartkę z adresem. Była na niej zapisana również data i godzina. Chłopak przywiesił karteczkę na korkowej tablicy i zajął się ponownie układaniem kwiatów przy wejściu. Po 21:30 posprzątał i wyszedł z kwiaciarni. Kiedyś dałby sobie rękę uciąć ,że będzie pracował w tym samym zawodzie co jego ojciec. Jednak po odejściu Anabelle cyrk upadł i każdy rozjechał się po świecie. Calum z ojcem przyjechali do Nowego Yorku z nadzieją ,że uda się odnaleźć chłopakowi ukochaną, ale nigdy jej nie spotkał. Bliźniacy wraz ze swoimi narzeczonymi pojechali do Francji. Mark i Jenny zatrzymali się w Barcelonie ,ale powiedzieli ,że mają zamiar podróżować. O reszcie Calum nie miał informacji. Ciocia Lisa zmarła parę miesięcy po wyjeździe Anabelle. Dziewczyna pojawiła się na pogrzebie, ale była tylko pod koniec. Nie rozmawiała z nikim. Złożyła kwiaty na grobie i odjechała tak jak tamtego dnia, taksówką.
Nazajutrz Calum miał dostarczyć kwiaty. Pojechał więc do kwiaciarni, zabrał bukiet i ruszył pod zapisany adres. Po parunastu minutach jazdy znalazł się pod dużym jednorodzinnym domem. Brama była otwarta, więc wszedł na podwórko i podszedł bezpośrednio do drzwi wejściowych. Zadzwonił dzwonkiem i czekał aż ktoś odbierze kwiaty. Po chwili usłyszał krzyki i śmiechy dzieci. Raz śmiała się dziewczynka a raz chłopiec. Calum uśmiechnął się lekko. Sekundę później drzwi otworzył jakiś chłopak. Wyglądał na 19 może 18 lat.
-Tak?-zapytał przyglądając się Calumowi.
-Miałem dostarczyć kwiaty pod ten adres. - wyjaśnił wskazując na bukiet.
-To pewnie od Toma. Zapłacił?-zapytał chłopak.
-Tak musisz tylko podpisać- szatyn podał młodemu mężczyźnie fakturę i zaczął szukać długopisu. - Szlag nie mam nic do pisania- powiedział po chwili szukania.
-Okej zaraz coś przyniosę- odpowiedział chłopak i zniknął. Calum nie wchodził do środka. Nie został zaproszony a nie był wścibski. Czekał aż nastolatek wróci. Przechylił się by sprawdzić czy chłopak nie idzie i zatkało go. Przełknął ślinę i pokręcił z niedowierzaniem głową. W kuchni za blatem stała Anabelle. Dziewczyna, której szukał od prawie 10 lat. Miał wrażenie ,że się nie zmieniła. Czuł się jakby patrzył na swoją przyjaciółkę sprzed 15 lat. Te same blond włosy opadające na ramiona, ten sam uśmiech, który sprawiał ,że wszystkie problemy mogłyby nie istnieć. -Proszę bardzo- z transu wyrwał Caluma głos nastolatka, który już podpisał fakturę. Mężczyzna wyrwał zapisaną kartkę i podał ją chłopakowi razem z bukietem. Gdy tylko pozbył się kwiatów podziękował i odszedł szybkim krokiem. Calum chciał się zapaść pod ziemię. Mógł się przywitać, powiedzieć ile czasu jej szukał i wyjaśnić jej jak bardzo ją kocha, ale tylko by się ośmieszył bo ten facet, który zamawiał róże był pewnie jej narzeczonym, albo niedługo nim będzie a te dzieci pewnie były ich. Ma rodzinę. On by wszystko zniszczył. Zresztą pewnie już zapomniała kim on jest. Szatyn przeklął na siebie pod nosem i odjechał.
-Ana kwiaty do ciebie-krzyknął podopieczny kobiety- Znów od Toma. -dodał.
-Wstaw je do wazonu a ja do niego zadzwonię. - powiedziała z uśmiechem Ana.
-Kto dał ci kwiaty nianiu?-zapytała mała Lily z ciekawością.
-Mój przyjaciel słońce. - odpowiedziała szczerze Anabelle. Poznała Toma w teatrze. Pomógł jej się „zadomowić". Oboje już nie występowali. On doznał kontuzji a ona zerwała umowę.