Niebo było ciemniejsze, różniło się od tego jakie było, gdy ciemnowłosy dotarł na most. Wpatrywał się w gwieździsty nieboskłon, nie patrząc na drogę ani na drugiego chłopaka. Nie potrzebował nawet na nią patrzeć, znał wszystkie ścieżki w tym miejsce na pamięć, a nogi same go kierowały. W pewnym momencie niebieskooki, zorientował się, że nawet nie zna jego imienia. Zerknął na milczącego jasnowłosego nastolatka z ciekawością. Milczał całą drogę, odkąd zaczęli iść w stronę jego domu, a żaden z nich nie chciał przerywać ciszy. Tym bardziej przez to co o mały włos nie stało się nad rzeką. Próbował w końcu się zabić. Próbował. Zawsze próbował, a dalej świat jak na złość mu przeszkadzał. Miało wszystko wrócić przez to do normy, a znowu nie udało mu się tego zrobić.Był tchórzem, nienawidził siebie za to.
Gabriel już nie mógł wytrzymać tej ciszy, więc w końcu chciał zagaić jakąkolwiek rozmowę. Jak już tamten chce go odprowadzić, to niech nie milczy całą drogę. Cisza jaka panowała między innymi, męczyła go i rozrywała od środka.
— Jak się nazywasz? — zapytał, mając nadzieję, że nie brzmi jak idiota. Głupie pytanie.
— Alastor, a ty? — odpowiedział brązowooki, wkładając dłonie do kieszeni w swoich spodniach. Wzdrygnął się delikatnie na zimny podmuch wiatru.
— Gabriel.
Po tej krótkiej wymianie zdań, znowu nastąpiła cisza. Brunet nie wiedział czy mówić coś jeszcze, więc zrezygnował z dalszego ciągnięcia tej krótkiej rozmowy. Nie posiadał doświadczenia w rozmowach z nieznanymi sobie osobami, albo po prostu osobami. Ciągłe życie bez jakiejkolwiek innej osoby u boku, było męczące ale jakoś się przyzwyczaił. Od śmierci Jame'a minęło kilka dni, a on dalej nie potrafił wrócić na jakikolwiek spokojny tor. Życie robiło sobie z niego żarty, wiedział to. W końcu, od zawsze uważał, że życie jest męczące i żyje się tylko dlatego, że nie można tego zakończyć wcześniej. Nie wszyscy czują taką potrzebę, a niektórzy nie potrafią tego zrobić mimo, że bardzo tego chcą; chcą zniknąć już na zawsze nie wiedząc dokąd mieliby dalej dążyć, kiedy wszystko straciło sens. Dalej nie mógł odgadnąć co skłoniło jego ukochanego, do zabicia się. Wiedział jednak, że to ludzie najbardziej się do tego przyczynili. Nawet nie wiedząc kiedy, z oczu Ayi'ego zaczęły wypływać łzy, a on nie odrywał wzroku od gwiazd, wysoko nad nimi wypluwając słowa, czując jak jakiś ciężar na swoim sercu. Słowa wypływały same, będąc jego trucizną jak i lekarstwem. Bo nie znał Alastora, a on nie znał Gabriela. Uważał, że jak już prawdopodobnie się nie spotkają, nic się nie stanie jak trochę z siebie wyrzuci tego całego obciążenia. Pewnie białowłosy o nim zapomni. Każdy w końcu odpuszczał, odchodził lub o nim zapominał.
— Wiesz, gwiazdy są przepiękne. — powiedział, połykając łzy. Storm spojrzał na niego zdezorientowany. Pierwszy raz widział, by płakał. Ogólnie płakał. — Przypominają mi kogoś, kogo niedawno straciłem. Był tak samo delikatny, piękny i olśniewający jak one. Nadal nie potrafię sobie wybaczyć, że nie zrobiłem nic, by powstrzymać go przed samobójstwem. Sens mojego życia odszedł, zostawiając po sobie ból i pustkę. Tylko to. — westchnął, po czym wsunął dłoń do kieszeni i wyjął z niej paczkę papierosów. — Zostawił po sobie kilka koszulek, które u mnie zostawił i te zasrane papierosy. Te zjebane papierosy, które były jebaną podpowiedzią, co zamierzał, a ja nawet nie mogłem się zorientować co planuje! — krzyknął, zawodząc jak małe dziecko rzucając paczkę tanich tytoniowych papierosów, pod swoje nogi i je zdeptał swoim glanem. — Idiota, debil i nie wiadomo co jeszcze! Mówił, że będzie na zawsze kłamca. Kłamca, cholerny kłamca. — po tych słowach skulił się w sobie, po czym przykucnął, a ciemnooki wpatrywał się w niego, nie wiedząc co powiedzieć.
![](https://img.wattpad.com/cover/312246190-288-k41882.jpg)
CZYTASZ
𝐀𝐍𝐆𝐄𝐋𝐈𝐂 𝐏𝐎𝐈𝐒𝐎𝐍; (bxb) [I]
Historia Corta𝐢𝐧 𝐦𝐲 𝐯𝐞𝐢𝐧𝐬; Nawet jakby świat zwalił nas z nóg, ja zawsze znajdę sposób, by do ciebie wrócić. Trucizną w moich żyłach jest twoja miłość, a z twoją śmiercią część mnie także odeszła. Odeszła tam gdzie ty, opowiadasz różnym bytom o miłości...