W całym pokoju panowała ciemność, przypominająca nocne niebo kryjące się za starymi okiennicami. Powietrze wprawiało w uczucie duszności, a ciemnowłosy chłopak walczył z każdą chwilą o oddech. Czuł jakby coś ściskało się na jego szyi, odbierając mu jakiekolwiek możliwości do oddychania pełną piersią, a serce zaczęło bić naprawdę szybko, chcąc się wydostać z jego klatki piersiowej, jak zamknięty w klatce ptak. Ptak, pragnący wolności bardziej niż czegokolwiek innego. Zimno przeszyło go, otulając swoimi wychudzonymi ramionami, powodując jeszcze większy ścisk w gardle. Chciał jak najszybciej wyjść z pokoju, błagając o ratunek. Z jego ust nie mógł się wydostać żaden dźwięk.
Był bezsilny, bardziej niż poprzednio. Wiedział, że powoli umiera i opada z sił, pomału niknąc w oczach ludzi wokół niego. Nagle, poczuł czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Przełknął ślinę, po czym odwrócił się do tyłu, gdy nieznana mara zabrała dłoń z jego ciała. Oczy rozszerzyły się ze zdziwienia, widząc go. Martwego, a jednak stojącego niedaleko niego, przypominając jego cielesną formę. Przezroczyste ciało, wręcz wtapiające się w tło ciemności, wywołało u niego wielkie sapnięcie, które wydostało się z jego ust.
Bał się.
Bał się zapytać, wymówić jego imię... Jednak jednocześnie pragnął być pewny, pewny że to on. Nikt inny.
— Jame?
Pytanie zawisło między nim, a zjawą, która wpatrywała się w niego z tą samą miłością co dawniej. Jakby nic się nie zmieniło, jakby w ogóle samobójcza śmierć szatyna ich nie rozdzieliła. W ogóle jakby nie stracił najważniejszej osoby na całym świecie. Bo stracił.
A teraz stoi ona przed nim, patrząc na niego swoimi zielonymi oczami, z tym samym uczuciem... Uczuciem miłości, nieśmiertelnej jak jego serce.
— Oczywiście, że tak kochanie. — powiedział duch, a ostatnie słowo przepełniała słodycz, troska i delikatność z jaką zawsze go tak nazywał. — Pora na naszą wspólną przygodę, skarbie.
Przecież każda historia, ma dwie strony medalu, czyż nie?
KONIEC TOMU I
CZYTASZ
𝐀𝐍𝐆𝐄𝐋𝐈𝐂 𝐏𝐎𝐈𝐒𝐎𝐍; (bxb) [I]
Short Story𝐢𝐧 𝐦𝐲 𝐯𝐞𝐢𝐧𝐬; Nawet jakby świat zwalił nas z nóg, ja zawsze znajdę sposób, by do ciebie wrócić. Trucizną w moich żyłach jest twoja miłość, a z twoją śmiercią część mnie także odeszła. Odeszła tam gdzie ty, opowiadasz różnym bytom o miłości...