Louis od zawsze uwielbiał nocne zmiany. Pod zasłoną mroku, ośrodek jak i wszystko inne stawało się dużo piękniejsze. Woda w basenach połyskiwała w świetle księżyca i gwiazd a wszystko wypełniała cisza. Harry szedł przed nim, uważając na wszelkie przeszkody przed sobą, kiedy on sam niósł wiadra pełne ryb.
- Gdzie tak właściwie mamy iść? - spytał w końcu Harry wdrapując się na kolejne schody.
- Musimy nakarmić foki. - spojrzał na zegarek przy nadgarstku i znów skupił się na Harrym, który przystanął na chwilę. - Karmienie jest o dwudziestej, mamy więc dziesięć minut. Powinniśmy się pośpieszyć.
- To będzie dość trudne. - zaśmiał się Harry, stukając kulą w swoją protezę. - Gdybym był rowerem miałbym przebite koło.
Tomlinson nie potrafił pohamować śmiechu, który ogarnął jego ciało. Odstawił wiadra na ziemię i wsparł się o balustradę przy schodach, by zachować równowagę. - Harry, przysięgam, - powiedział między kolejnymi, choć dużo słabszymi salwami śmiechu. - To było najgorsze porównanie jakie słyszałem w życiu. Choć muszę przyznać, że trafne. - Louis znów złapał za wiadra i wbiegł do końca po schodach wymijając przy tym Harry'ego. Gdy znalazł się na szczycie znów odstawił je i pomógł Stylesowi skończyć po nich iść. Obrócił się tyłem do Harry'ego i pochylił, uginając przy tym swoje kolana. - Mamy pięć minut, więc wskakuj.
- Mam wskoczyć Ci na plecy? - zapytał z powątpieniem. - Jesteś pewny? A wiadra?
- Ty je weźmiesz. Dawaj, nie mamy czasu. - poklepał jeszcze raz swoje lędźwie i wyciągnął jeszcze bardziej swoje ręce.
Harry nie wiedział czy powinien się zgodzić, czy pozwolić by Louis po prostu ruszył pierwszy a on by do niego dołączył. Tomlinson wydawał się być jednak pewny tego pomysłu więc z lekkim ociągnięciem przybliżył się do Louisa i oparł swoje dłonie o jego ramiona. Na w pełni sprawnej nodze odbił się i oparł ciężarem ciała na chłopaku. Louis zachwiał się nieznaczenie jednak szybko odzyskał równowagę i złapał mocno udo Stylesa. Podrzucił go nieco na co Harry pisnął i mocniej zacisnął dłonie na jego ramionach. Louis pochylił się trochę mocniej i delikatnie ujął protezę chłopaka.
- Co z moją kulą? - zapytał Harry opierając brodę o czubek głowy Louisa. - Muszę zabrać jeszcze wiadra. - westchnął ciężko.
- Zostawmy je, zaniosę Cię pod miejsce gdzie mieszkają na razie i wrócę za chwilę po wszystko. - odparł Louis i ostatni raz poprawiając sobie chłopaka na plecach ruszył przed siebie, praktycznie biegnąc.
Harry zaczął śmiać się głośno, nawet nie wiedząc dlaczego. To wszystko dawało mu chwilę na powrót do tego co było kiedyś. Do czasów gdy mając przy sobie znajomych cieszył się życiem. Marzył o tym by beztrosko powrócić do tamtych dni, gdy nie musiał przejmować się ciągłą rehabilitacją i ciągłymi pytaniami co dalej. Mimo tych wszystkich zmian jakie zaszły on nadal był tym samym człowiekiem, nadal pragnął tego samego, nadal kochał tak samo i nadal wierzył we wszystko czym żył do tej pory. I choć w zasadzie wcale się nie zmienił wszystko tej zmianie uległo. Sam uważał, że wciąż był tym samy Harrym, tamten Harry mający osiemnaście lat, marzenia i plany odszedł w zapomnienie. Pojawił się Harry, którzy zamknął się w sobie, i który pogrążył się jedynie w ciężkiej pracy. Zostawił za sobą przyjaciół, których zawsze uważał za jednych z najistotniejszych w swoim życiu, zaniedbał rodziców, siostrę, zaniedbał też i siebie. I nie umiał sobie tego uświadomić, do chwili, gdy właśnie Gemma nie wróciła do domu. Miał w sobie tyle żalu i tyle obaw, tyle nabytych kompleksów, że nie potrafił się przemóc by się z nią zobaczyć. Ona była zawsze wspaniała, zawsze była wręcz idealna i całe swoje życie tylko to słyszał i tylko do tego dążył. I kiedy wszystko obróciło się przeciw niemu, nie miał nawet odwagi na nią spojrzeć. Kochał ją, oczywiście to nie miało ulec zmianie nigdy, ale kiedy samemu był tak daleki od nawet złudnej idealności najłatwiej było po prostu uciec. Teraz właśnie czuł jakby żył na nowo, jakby znów odzyskiwał siłę na wszystko i to wszystko zdawało się być bardziej osiągalne niż kiedykolwiek wcześniej.
Louis zatrzymał się po krótkiej chwili i uchylił się by Harry zsunął się z jego pleców. Styles zachwiał się nieznacznie, jednak ramię szatyna nie pozwoliło mu na możliwy upadek. Louis zaraz znów ruszył biegiem w stronę schodów i po niedługim czasie wrócił z wiadrami i kulą, którą od razu podał młodszemu. Wyciągnął z kieszeni pęk kluczy i wsunął jeden z nich do zamka otwierając drzwi od niewielkiego wybiegu na którym żyły dwa młode osobniki.
- To jest Charles, - wskazał na mniejsze zwierzę, - a to Diana.
- Nazwaliście foki po członkach rodziny królewskiej? - zapytał z niedowierzaniem Harry, poprawiając włosy.
- Szef jest zapalonym rojalistą, jest Anglikiem i kocha wszystkie te rzeczy związane z monarchią. - wyjaśnił szybko i podał Harry'emu mniej wypełnione wiadro. - Nakarmisz małego?
Harry skinął ochoczo i złapał za rączkę od wiadra. Niepewnie podszedł do młodej foki i wyciągnął jedną z ryb, podkładając ją pod pyszczek zwierzaka. - Właściwie to co jedzą?
- Śledzie. Diana dziennie dostaje po dwadzieścia kilo, a Charles dziesięć ze względu na to, że wciąż żywi się mlekiem. - Harry słuchał go uważnie co raz podając posiadającej jeszcze nieco białego podszerstka foce ryby. - Są bardzo tłuste i mają wiele suplementów, które muszą dostawać, by szybciej wypuścić je na wolność.
- Co tak właściwie im się stało?
- Charles zaplątał się w sieci przy jednej z zatok. Matkę musieliśmy zabrać ze względu na niego, był zbyt młody żeby oddzielać go od niej. Są tutaj od miesiąca i za kilka dni, może dwa lub maksymalnie trzy tygodnie będziemy ich wypuszczać. Jeśli tylko zechcesz będziesz mógł do nas dołączyć, zawsze dobrze się to ogląda.
- Z pewnością. Co dalej?
Louis uśmiechnął się szeroko i poklepał samicę po łbie, podając jej kolejną porcję jedzenia. - Pójdziemy odwiedzić Kairi. - Harry odwzajemnił uśmiech i podał ostatnią rybę Charlesowi. Wyprostował się i podszedł nieco koślawym krokiem do Louisa, który również kończył.
Opuścili wybieg idąc ramie w ramię. Drzwi zostały dokładnie zamknięte i ruszyli kolejnym korytarzem. I żaden z nich nie spodziewał się tego co miało się zaraz wydarzyć...
CZYTASZ
Me, You and the Dolphins ✔
FanfictionW ostatniej klasie liceum Harry zniknął. Z dnia na dzień przestał pojawiać się w mieście a gdy wraz z początkiem wakacji ponownie wrócił nie był taki jak wcześniej. Jego szafa pełna do tej pory ciasnych spodni wypełniła się tymi luźnymi a miłość do...