1

50 7 0
                                    

Ten dzień zaczął się normalnie może i by taki był gdyby nie jeden głupi pomysł mojej przyjaciółki który wplątał nas w jedno wielkie bagno bez wyjścia.

* * *
-wstawaj Oliv - głos mojej mamy rozniósł się po całym domu. Nie miałam w planach ruszać się z łóżka przed godziną 12 może i mój plan by się spełnił gdyby nie pomysł mojej rodzicielki. Po pięciu minutach powoli zwlekłam się z łóżka i wyszłam z pokoju, kierując się do kuchni w której była moja mama.

-dlaczego tak wcześnie mnie budzisz przecież jest sobota?

-muszę jechać do cioci Amber jutro wrócę, zajmij się domem. Na blacie jest lista co masz zrobić. Gdyby coś się działo dzwoń.

-ale dlaczego tylko ja mam to robić? Przecież mam jeszcze dwóch braci, którzy też coś mogą zrobić, a nie tylko siedzieć przed komputerami i grać.

-Olivia, nie znasz Aidena i Noah oni zawsze znajda jakąś wymówkę. Dobra, ja muszę już jechać. Widzimy się jutro, kocham was- powiedziała wychodząc z kuchni, kierując się do wyjścia.

Gdy tylko zobaczyłam jak czarny mercedes odjeżdża z podjazdu wiedziałam, że muszę wziąć się za wykonywanie zadań z listy. Pierwszym było wypuszczenie Naomi do ogrodu, co zrobiłam od razu. Włączyłam na telefonie moją ulubioną playlistę i zaczęłam powoli robić wszystkie zadania. Po trzech godzinach byłam wykończona ale przynajmniej do końca dnia miałam wolne. Była już 11, więc stwierdziłam, że wracam do łóżka. Po drodze musiałam uprzykrzyć życie mojemu rodzeństwu, wiec otworzyłam drzwi do ich pokoi i zostawiłam otwarte. Wiedziałam, że już nie śpią a to jedna z rzeczy których nie nawidzą.

-Oliv! Naucz się w końcu zamykać drzwi! - pierwszy odezwał Noah. 19 latek wyglądający przynajmniej na 21 jak oceniły go dziewczyny z mojej klasy, gdy były u mnie na noc. Kilka sekund po nim wydarł się jego brat bliźniak Aiden.

-Oliv zabije cię zaraz! -na wszelki wypadek zamknełam drzwi na klucz. Wole nie ryzykować jeśli o niego chodzi.

Chwilę później usłyszałam tylko walenie pięściami w drzwi, ale to zignorowałam i położyłam się spać.

* * *

Dwie godzin później zostałam obudzona przez mojego iphona, którego miałam ochotę wyrzucić przez okno po setnym razie wysłuchiwania dzwonka. Dobra, może nie telefon mnie tak wkurzył a raczej osoba, która cały czas dzwoniła. Był to nie kto inny jak bardzo sławny pan adwokat w Beverly Hills czyli mój ojciec.

-Halo

-Nareszcie odebrałaś. Musisz przywieźć mi do biura granatową marynarkę tylko szybko

-Po co ci granatowa marynarka? Przecież rano jak wychodziłeś miałeś czarną.

-Potrzebuje jej teraz więc nie dyskutuj, tylko mi ją przywieź!

-Aleee...

W tej samej chwili się rozłączył. Nie zostało mi nic tylko zawieźć tą durną marynarkę. Jak zwykle ja muszę to robić. Zebranie się zajęło mi mniej niż 20 minut co było chyba rekordem życiowym. Moje długie czarne włosy po pas spiełam w kok zostałam w czarnych dresach i za dużej koszulce noah i zrobiłam lekki makijaż wyglądam strasznie, ale miałam wywalone w to jak wyglądam chciałam tylko jak najszybciej wrócić do mojego łóżka.

Teraz czekały mnie tylko poszukiwania granatowej marynarki na wieszaku, którym było chyba z dwadzieścia. Znalazłam ją wisiała obok czerwonej w której nigdy go nie widziałam a on mi mówi że nadal kupuje ubrania i w nich nie chodzę. Spakowałam ją do torby i już miałam schodzić po schodach na dół, kiedy po raz kolejny mój telefon zadzwonił jak zobaczyłam nazwę kontaktu wiedziałam że już nie żyje. Od razu odrzuciłam połączenie ale byłam pewna że gdy tylko wejdę do biura będzie ze mną źle miałam być szybko, tymczasem ja w domu jeszcze a od godziny kiedy dzwonił mój ojciec minęła godzina. Szybko zbiegłam po schodach i pobiegłam do holu. Ubrałam czarne vansy wzięłam klucze od auta i wybiegłam z domu trzaskając drzwiami, oczywiście musiałam zapomnieć torby po którą musiałam wrócić po raz drugi drzwi trzasnęły jak wybiegłam tym razem z torbą. Szybko wsiadłam do mojego białego mercedesa, włożyłam kluczyk do stacyjki i wyjechałam z podjazdu. Jechałam w stronę centrum miasta przekraczając przy tym limit prędkości. Pięć minut później stałam już pod biurem, ogarnęłam włosy w lusterku i zgarnełam torbę z siedzenia obok szybko wyszłam z auta. Kiedy jechałam wymyśliłam plan jak nie mieć przypału. Musiałam przekazać tylko torbę jego sekretarce miałam nadzieję że się zgodzi. Weszłam do środka i od razu ją zauważyłam jak robiła kawę szybkim krokiem podeszłam do niej Alis tylko na mnie spojrzała i wiedziała już o co chodzi.

-Nie-powiedziała nie dając mi dojść do głosu.

-Proszę Alis to ostatni raz-powiedziałam błagającym głosem.

-Eh...no dobra ale stawiasz mi kawę i już więcej ci nie pomogę nawet jakbyś błagała na kolanach.

-Zgoda na wszystko co chcesz tylko mu to daj.-Z Alis można powiedzieć że byłam dość blisko mimo że dzieliło nas 7 lat różnicy, była dla mnie jak taka przyjaciółka na którą mogłam liczyć już nie raz mnie uratowała przed ojcem za co byłam jej bardzo wdzięczna za każdym razem.

-Dobra to ja uciekam i dzięki ponownie, napisz kiedy masz czas to pójdziemy na tą kawę.

-Ok, idź już bo nie będę cie bronić jak zauważy twoje auto na parkingu.

Jak najszybciej szłam do auta chociaż nie raczej biegłam tylko żeby mnie nie zauważył, chociaż wiem że w domu mi się dostanie ale lepiej niż jakby tu wszyscy to słyszeli.W drodze do auta szukałam kluczy z którymi zawsze jest problem, ale nie tym razem znalazłam je jak został mi jeszcze kawałek szybko wsiadłam do środka i od razu zaczełam wyjeżdżać, nie chciałam zostać w tym miejscu ani sekundy dłużej.To nie tak że nie lubiłam mojego ojca wiadomo troszczył się o nas, ale był strasznie zapatrzony w swoją prace przez co w domu można było zobaczyć go bardzo rzadko, wszyscy się już przyzwyczaili do tego ja też, w dzieciństwie mi go brakowało starał się odpłacać tym że go nie było braniem mnie i braci do sklepu z zabawkami w którym mogliśmy kupić co chcemy, ale z wiekiem przestał to robić bo stwierdził że jesteśmy już za duzi na zabawki.Gdy wyjechałam na ulice mój telefon zadzwonił na szczęście tym razem była to Madison moja przyjaciółka.

-halo co chcesz - odezwałam się szybko bo wiedziałam że coś się święci, skoro jest weekend a ona dzwoni o tej godzinie a wcześniej nic do mnie nie pisała stawiam na wypad do galerii lub jakąś imprezę.

-Oliv ty moja ukochana przyjaciółko co ty na to żeby zrobić wypad do galerii i kina, bo mi się nudzi już w domu ?-w sumie to gdybym wróciła do domu to i tak bym nic nie robiła tylko leżała lub spała wiec czemu nie.

-Będę za 15 minut i widzę cie gotową !-mówiąc to rozłączyłam się, żeby nie słuchać wymówek które znałam już na pamięć.
***
Po 15 minutach byłam już pod jej domem, mieszkała w ładnej dzielnicy jej dom dobra tego domem nazwać nie można raczej willa która oddzielona od ulicy była wielką bramą, która zaczeła się otwierać co oznaczało że Madison już idzie, po 5 minutach czekania było to dla mnie zbawienie. Rudowłosa dziewczyna ubrana w czarny top i mom jeansy wyglądała jak milion dolarów tymczasem ja wyglądałam jak jakiś bezdomny (nie chce nikogo tu obrażać od razu mówię) musiała okrążyć całe auto aż w końcu zajęła miejsce pasażera obok mnie.

-Spóźniona 5 minut jak się z tym czujesz?

-To tylko 5 minut, ja ci nigdy nie wypomniałam jak czekałam na ciebie pół godziny.

-A teraz to co? Dobra do tej co zwykle galerii? -wolałam zapytać, bo ta dziewczyna miała czasem w humorze jechać na drugi koniec miasta do galerii, a szczerze nie miałam dziś na to ochoty.

-Nie najpierw musimy mojego brata odebrać od jakiegoś kolegi i zawieść na drugi koniec miasta, bo chce iść na wyścigi jakieś ale mniejsza i tam pójdziemy do galerii. - powiedziała jakby nigdy nic.

-Mogłaś mi wcześniej powiedzieć że moje auto stanie się taksówką dziś, może by był jakiś w nim porządek.

-Zapomniałam ci powiedzieć, ale to twoja wina że się tak szybko rozłączyłaś.

-No to gdzie mam jechać ?

-Czekaj zapytam

-Wcześniej nie mogłaś zapytać?

-Odpisał !-wykrzyczała to na cały głos jakbym nie mogła powiedzieć tego normalnie.

-foothill road tam mamy go odebrać -nie odpowiedziałam tylko ruszyłam.

Oczywiście nie jechałyśmy w ciszy, trzeba było omówić nowe ploteczki o osobach ze szkoły, gdy wjechałyśmy na bardziej ruchliwą drogę w radiu usłyszałyśmy naszą ulubioną piosenkę spojrzałyśmy na siebie i od razu podgłośniłam z głośników słuchać było tylko Shut Up And Dance od Wall The Moon. Doskonale wiedziałyśmy co robić, chwile później można było tylko słyszeć nas śpiewających bo okna były otwarte a z nimi szyberdach a wiec wszyscy nas słyszeli i szczerze miałyśmy to gdzieś.

***
To był pierwszy rozdział i szczerze miałam wrzucić go już dawno, ale tak zeszło jakoś no ale postaram się jak najszybciej wrzucić kolejny także no pa i dzięki za przeczytanie tego ~green_pink_killer

I will never regret itOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz