Poniedziałek, 5 listopada, 2018 r.

287 46 6
                                    


Alec miał doprawdy zbawienny wpływ na zasoby energetyczne Magnusa. Bane obudził się w doskonałym humorze, ogarnął się do szkoły w zastraszającym tempie, pół poranka nucąc pod nosem "Promise" Jimina. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że był w stanie nauczyć się tekstu z jednego filmiku obejrzanego pod prysznicem. Ale wyszło. Więc nucił, bo humor miał doskonały. I kręcił do tego dupą, bo miał na to ochotę.

Najlepsze miało jednak dopiero nadejść i Magnus z niecierpliwością czekał na moment, kiedy będzie mógł zobaczyć swój najnowszy obiekt westchnień. Ragnor przyglądał mu się podczas śniadania z niemałym rozbawieniem, a później, kiedy Magnus pierwszy wystrzelił w stronę samochodu, otwarcie się już z wychowanka naigrywał.

Magnusa to obeszło. Przez całe swoje nastoletnie lata, zgrywał cool chłopaka, ale ten wizerunek zdążył mu się znudzić. Zdecydowanie wolał, kiedy większość jego znajomych drżała w oczekiwaniu na to, co akurat miał ochotę odwalić. Teraz, biedni, nieszczęśliwi i samotni, mierzyli się z tornadem energii napędzanej czystym, skondensowanym zauroczeniem.

Aleca jeszcze nie było pod szkołą, kiedy do niej dojechali, ale Magnus się tym nie przejmował. Z uroczym, acz wyjątkowo diabolicznym uśmieszkiem na twarzy wyciągnął z kieszeni telefon i napisał krótkiego esemesa, w podskokach kierując się w stronę biblioteki.

Szkoła, do której uczęszczali była dumą jego babki. Stary gmach został wybudowany w centrum Manhattanu jeszcze w czasach, kiedy o czymś takim jak niepodległość USA mogło jedynie marzyć w odległych snach. Budynek wciąż miał oryginalną boazerię i częściowo wyposażenie. Kolorystyka utrzymana w głębokich, ziemistych barwach tworzyła atmosferę tajemnicy.

Ulubioną częścią dzieciństwa spędzonego w murach szkoły była dla Magnusa możliwość odkrywania tajemnic budynku. W niemal każdej jego części miał taki mały zakątek, miejsce w do którego mógł iść, kiedy rzeczywistość go przytłaczała, albo, kiedy miał ochotę zwyczajnie pobyć sam ze sobą.

Jednym z nich była mała, przytulna wnęka za biblioteką. W prawym skrzydle, wycięta z bryły czytelni, otwarta na korytarz, ale na tyle ciemna, że gdy szło się do biblioteki, umykała przed wzrokiem uczniów. Nikt się tu nie zapuszczał, chociaż babcia Magnusa zadbała o to, by i w tym miejscu znalazła się kanapa i fotel ze stolikiem. Z uwagi na bliskość czytelni zawsze było tu cicho. Magnus to miejsce lubił najbardziej, bo mało kto w ogóle o nim wiedział.

Magnus rzucił torbę z książkami na fotel. Wcale nie odruchowo. Zupełnie świadomie. Zajęte miejsce na fotelu oznaczało, że choćby Alec nie miał na to ochoty, będzie musiał usiąść obok niego. Plan idealny.

I tak też się stało.

– Jaaaak minęła niedziela? – zapytał na wstępie Magnus, ze zniecierpliwienia podskakując na swoim miejscu, kiedy Alec wyłonił się zza zakrętu.

Lightwood obrzucił go podejrzliwym spojrzeniem.

– Piłeś już kawę?

– Trzy. – Magnus wyszczerzył zęby i wyciągnął rękę w kierunku kubka.

Alec zawahał się, ale niechętnie oddał mu kawę. Przysiadł na skraju kanapy, ostrożnie obchodząc wyciągnięte przed siebie nogi Magnusa.

– Boje się ciebie – oznajmił szczerze.

– Pf! Niby po co?

– Przerażają mnie ludzie, którzy mają energię z samego rana. – Alec zagryzł wargę. – Rano człowiek powinien być zaspany i nieszczęśliwy, że musiał wyjść z łóżka.

– Kiedy ja nie jestem nieszczęśliwy – zdziwił się Magnus. – Wręcz przeciwnie. Jestem bardzo szczęśliwy.

– I właśnie to jest podejrzane.

BliznaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz