7.

59 6 0
                                    

Otworzyłam drzwi swojego pokoju i z impetem wpadłam na Damona. Uśmiechnął się znacząco i uniósł rękę z moją torbą. Potarłam nos, który boleśnie obił się o jego tors.

- Tego szukasz, Susanne?

Cholera, dlaczego wypowiadał moje imię z taką czułością? I dlaczego mój żołądek ścisnął się, a serce zadudniło w piersi na sam jego widok? Przecież widzieliśmy się niedawno w kuchni. Owszem, moje ciało reagowało na niego pożądaniem, poznałam to uczucie jakieś dwa lata temu. Przyjemne zaciśniecie się mięśni w podbrzuszu i wilgoć między nogami to normalne reakcje na atrakcyjną osobę, ale nigdy jeszcze nie czułam takiej dziwnej euforii w stosunku do kogokolwiek. Jakby cała chmara motyli napierała na ścianki mojego brzucha, desperacko próbując wydostać się na wolność.

- Eee... Tak. Chyba tak. - wydukałam i zamrugałam kilkakrotnie, starając się przywrócić zerwane połączenie z mózgiem. Damon przekrzywił uroczo głowę i przyjrzał mi się badawczo. Momentalnie zaschło mi w gardle, więc oblizałam nerwowo wargi i starałam się odwrócić uwagę od jego dużych czarnych oczu.

- Co się stało? - zapytał cicho, ale uśmiechnęłam się uspokajająco i wzięłam od niego torbę, po czym bez słowa zeszłam na dół po schodach. Ruszył za mną jak pies za swoim panem. Skrzywiłam się na to porównanie.

Tata już czekał w czerwonym Audi babci, zupełnie nieświadom tego, że demon, o którym tak mało wiedziałam i który wyznał mi, że jestem jego "centrum wszechświata", zmaterializował się właśnie na tylnym siedzeniu. Oblałam się rumieńcem, nadal czując na sobie czujne spojrzenie i wgramoliłam się niezdarnie na miejsce pasażera.

- Susanne, nie będę mógł cię zawieźć dzisiaj do Denver. Mam trochę spraw do załatwienia. Poradzisz sobie? Może Iris cię zawiezie?

Hah, tata chyba wykreślił babcię ze swojego życia, skoro zaczął ją nazywać po imieniu. Wcale mu się nie dziwiłam. Dopiekła mu tym swoim ciętym językiem. No cóż, rodzice podjęli słuszną decyzję co do wyprowadzki do Francji, musiałam to przyznać. Iris Lewis nie potrafiła okazać cieplejszych uczuć swoim najbliższym, a może potrafiła, ale nie chciała? Zastanawiałam się czy dziadek był taki sam jak ona. W końcu z kim przystajesz, takim się stajesz.

- Zapomniałam ci powiedzieć, że przyjadą po mnie koleżanki. Sarah i Maggie. Mówiłam ci o nich.

- Ach, tak? Trochę się martwię, córeczko. Wiem, że zawsze byłaś wzorowym dzieckiem, ufam ci. Ale... - tata zaczął stukać palcami wskazującymi o kierownicę. Wyglądał na nieco zmieszanego.

- Ale? - ponagliłam, ciekawa co też chodzi mu po głowie.

- Ale, no wiesz, to jednak impreza... Sam byłem nastolatkiem i wiem jakie pokusy czekają na dzieci w twoim wieku... Eeee... Alkohol, narkotyki... Seks... Pamiętam naszą rozmowę w szpitalu, Susanne. Mam nadzieję, że nie zrobisz żadnej głupoty. Ufam ci, ale... No właśnie - ALE. - wyrzucił z siebie nieskładnie. Rozbawił mnie nacisk na słowo "seks".

- Tato, nie jestem dzieckiem i nie idę się tam upić. Nie, nie mam zamiaru też ćpać. Będą tam Maggie i Sarah, one też są w moim wieku i nie sądzę, żeby rodzice puścili je na taką imprezę, o której myślisz. - uśmiechnęłam się do niego.

- Juliet pożarłaby mnie żywcem, gdyby coś ci się stało. - mruknął i przekręcił kluczyk w stacyjce. Spojrzał w lusterko na przedniej szybie i silnik raptownie zgasł. Dopiero po chwili uświadomiłam sobie dlaczego.

- Susanne, chyba mam omamy... - wyszeptał, a jego źrenice rozszerzyły się ze strachu. Twarz mu poszarzała, usta zbladły. Zmarszczyłam brwi, zaniepokojona jego stanem.

SAMOTNIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz