Rozdział 33.

2.4K 155 245
                                    

Ajax wychodzi w chwili, gdy Zhongli rozkłada Capitano na posadzce. Wygrana go cieszy, ale jednocześnie czuje się tak kurewsko sfrustrowany i pogubiony, że nie potrafi dłużej przebywać na sali. Wcześniej sądził, że egzystowanie pomiędzy dwoma stronami będzie możliwym do spełnienia wyzwaniem, jednak z godziny na godzinę jest mu coraz trudniej.

Tsaritsa na każdym kroku próbuje wymusić jego lojalność, Zhongli za to robi wszystko, by pokazać, kto tu tak naprawdę ma nad nim władzę. I jasne, ostrzegał go przed tym, lecz Ajax mimo to jest już zmęczony. Wystarczył zaledwie moment i nagle jego życie zmieniło się w jedno wielkie kłamstwo. Pragnie być szczery wobec swojej królowej. Chce móc podejść do Zhongliego i wtulić się w niego tak, jak zawsze to robi, gdy szuka spokoju. Zamiast tego ma komedię w maskach. Dosłownie i w przenośni.

Skrywa się w swojej sypialni i z głośnym westchnieniem opiera głowę o drzwi. Gdyby chociaż wiedział, ile to potrwa!

Jego rozterki przerywa kliknięcie. Gobelin wiszący na ścianie faluje, jakby w pomieszczeniu nagle zrobił się przeciąg. Pierwsze, co Ajax widzi, to ciemne buty, wyłaniające się zza tkaniny. Chwilę potem jest już przy intruzie, a jego ostrze zderza się z włócznią, którą widział zaledwie piętnaście minut temu.

– Z-Zhongli? – wydusza z siebie zaskoczony, by zaraz potem rzucić się na jego szyję. – Mogłeś mnie ostrzec!

– Nie byłem pewien, czy trafiłem do właściwego pokoju – wzdycha w jego włosy.

Ajax nie wnika, skąd Zhongli zna te przejścia i korytarze, ale jakoś nie wydaje mu się to dziwne. Sam niejednokrotnie chciał się do niego wymknąć, jednak nie miał pojęcia, jak dojść do sypialni byłego Archona i czy w ogóle taki korytarz istnieje.

Trudno powiedzieć, kiedy ich usta znajdują do siebie drogę. Łączą się w gwałtownym i desperackim pocałunku, jakby minęły wieki, odkąd ostatni raz znajdowali się tak blisko siebie. Maski zderzają się ze sobą, dlatego niemal natychmiast lądują na ziemi. Futra dołączają do nich równie szybko. Ajax czuje, że ściana, do której został przyciśnięty, obciera mu plecy, ale w ogóle nie zwraca na to uwagi. Jest nienasycony.

Kiedy jego wargi czują się opuchnięte, policzki gorące, a płuca walczą o oddech, ich pocałunki stają się delikatne i słodkie jak miód, który Ajax wcześniej pił. Wszystko wydaje się takie właściwe, takie proste. Dlaczego nie mogą tak zostać?

– Nienawidzę tej sztuczności – mamrocze cicho Ajax. – Momentami gubię się w tym, co jest pokazówką, a co nie.

– Nie chciałem cię poniżyć – szepcze Zhongli. – W ogóle nie chciałem tam być. Marzę tylko o tym, żeby wrócić z tobą do Liyue, gdzie nie muszę się kryć z moimi uczuciami do ciebie.

– Wiem – Ajax znów go całuje, jego ciało drży od tylu godzin wstrzymywanych emocji i nie może skupić myśli. – Ale to na razie niemożliwe. Dlatego zostań dziś ze mną, dobrze? Nikt się nie dowie, wszyscy są na balu...

– Nigdzie się nie wybieram – zapewnia i przysuwa się bliżej, by ponownie wtulić się w chłopaka.

Mimo to żar w ciele Ajaxa nie słabnie. Tli się coraz bardziej, utwierdza go w jego przemyśleniach. To już nie jest zwykłe pragnienie, fizyczny pociąg, który od zawsze odczuwał wobec Zhongliego. On szuka ukojenia, którego same pocałunki i uściski nie są w stanie mu teraz zapewnić.

– Mam dość sztuczności – powtarza. – Dość sekretów i kłamstw. Czuję się jak w jakiejś grze, jak pionek na szachownicy. Ale to... to, co jest między nami, jest prawdziwe. I ja... ja potrzebuję tego bardziej niż zwykle. Więcej. Chcę ciebie więcej.

Soterofobia - ZhongchiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz